Domyślne zdjęcie Legia.Net

Chinyama już nie walczy

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

06.11.2007 09:31

(akt. 21.12.2018 20:40)

Ostatnio <b>Takesure Chinyama</b> nie pojawia się w pierwszym składzie Legii. Po bardzo udanym początku sezonu, teraz wchodzi z ławki rezerwowych. Czy to zaległości treningowe, czy efekt ukrywanych kłopotów ze zdrowiem? Kiedy piłkarz z Zimbabwe byt jeszcze zawodnikiem Groclinu Dyskobolu, pojawiły się problemy. Podejrzewano niewydolność serca. Chinyamę gruntownie sprawdziło trzech niezależnych kardiologów. Opinia każdego z nich była taka sama - jego serce nie jest zdrowe.
Jednak żaden nie potrafił określić, jaka jest tego przyczyna. I nie chciał się podpisać pod zaświadczeniem, że zawodnik może profesjonalnie uprawiać sport. - Jest w stu procentach zdrowy. Po różnych pogłoskach zdecydowaliśmy się przeprowadzić mu bardzo szczegółowe i kosztowne badania - próby wysiłkowe w klinice kardiologicznej. Ma serce jak dzwon - ripostuje dyrektor sportowy Legii Mirosław Trzeciak. Lekarz zabronił Wówczas postanowiono przebadać Takesure jeszcze w Klinice Chorób Pasożytniczych i Tropikalnych w Poznaniu. Zawodnik miał tam być hospitalizowany przez trzy dni, nawet zarezerwowano mu miejsce. Chciano sprawdzić przypuszczenie lekarzy, że może jakaś choroba wpływa na pracę serca piłkarza z Zimbabwe i dlatego EKG wykazuje jakieś anomalie. Niestety, natychmiast zareagował menedżer Wiesław Grabowski i Chinyama... zniknął. - Pamiętam rozmowę z lekarzem Groclinu, któremu coś nie pasowało w zachowaniu Takesure. Stwierdził, że taka reakcja organizmu może być pochodną przebytej w przeszłości choroby tropikalnej. Stąd zapadła decyzja, żeby wysłać go na szczegółowe badania do kliniki. Kiedy wyjeżdżaliśmy na mecz z Wisłą, lekarz przekazał mi informację, że Chinyama nie powinien jechać. Wiem, że od tamtego czasu odwiedzał wielu lekarzy - opowiada ówczesny trener Groclinu, obecnie szkoleniowiec Wisły Maciej Skorża. Przestał szarpać rywali Klub z Grodziska nie zdecydował się na przedłużenie kontraktu, ale Chinyamą zainteresowały się Legia, Zagłębie Lubin i Wisła Kraków. Ostatecznie zawodnik na rok trafił do stołecznego zespołu, który poszukiwał szybkiego i silnego atakującego. - Przymierzałem go do Wisły, ale negocjacje z zawodnikiem i jego menedżerem przejął Jacek Bednarz. Sądzę, że Takesure chciał grać w Legii. Nie chce mi się wierzyć, że taki profesjonalny klub nie zrobił mu szczegółowych testów medycznych - twierdzi Skorża. Po przyjeździe do Warszawy Chinyama przedstawił wyniki badań, które przeszedł w Zimbabwe, a które potwierdzały, że jest zdolny do wyczynowego uprawiania sportu. Mimo to Legia przeprowadziła testy medyczne. Wypadły ponoć dobrze i klub podpisał z piłkarzem kontrakt. Początek sezonu Chinyama miał udany. Wszyscy zachwycali się jego umiejętnościami, dynamiką w grze, siłą fizyczna. Miło było popatrzeć, jak przepycha dwóch obrońców i stwarza sobie sytuacje bramkowe. I przymykano oko na jego nieskuteczność. Nagle Takesure zmienił się nie do poznania. Przestał seryjnie marnować sytuacje, bo albo nie grał, albo nie było go widać na boisku. Przebudził się dopiero w ostatnią niedzielę, kiedy wszedł na boisko w ostatnich 25 minutach meczu z Ruchem Chorzów. Chwilę później zdobył gola, przesądzając o wygranej legionistów. Kilka dni wcześniej pojawiły się niepokojące informacje, jakoby rutynowe badania medyczne zlecone przez Legię jednak potwierdziły diagnozę lekarzy z Grodziska Wielkopolskiego. - Nic takiego mi nie wiadomo. Mamy zapewnienie od lekarzy, że Takesure jest zdrowy - zapewnia trener stołecznej drużyny Jan Urban. Podwójna gra Groclinu - To dobry piłkarz, ale ma chore serce. Potwierdziły to przeprowadzone przez nas badania. Zresztą to nawet widać po jego występach w Legii. Nie ma sił na grę więcej niż w jednej połowie - mówił niedawno prezes Groclinu Zbigniew Drzymała. - Nie wiem, dlaczego takie informacje wyciekają z Grodziska. Przecież w dniu, w którym podpisywaliśmy kontrakt z Chinyamą, do siedzącego z nami przy stole jego menedżera dzwonili z Groclinu i oferowali nową umowę - kontruje Trzeciak. Z naszych informacji wynika, że mimo problemów zdrowotnych Groclin chciał wykupić Chinyamę za 250 tys. euro i proponował klubowi z Zimbabwe 35 procent od następnego transferu. Czy za rzekomo chorego na serce piłkarza składa się takie oferty? Coś tu nie pasuje. Chory czy niefrasobliwy? Trenerzy, którzy pracowali z Chinyamą, mają o nim podobne opinie. Maciej Skorża mówi: - Często zdarzało mu się nie wracać na swoją pozycję po zakończeniu naszej akcji. My przejmowaliśmy piłkę w środkowej strefie boiska, chcieliśmy grać kolejny atak, a on dopiero wracał po poprzednim. Nie wiązałem tego z jakimiś problemami zdrowotnymi. Raczej uważałem to za piłkarską niefrasobliwość i niedoskonałość taktyczną. Zdanie Skorzy podziela Urban: - Chinyama musi bardzo dużo uczyć się taktyki. Co zatem powoduje, że Takesure Chinyama, napastnik z Zimbabwe, nie potrafi w każdym meczu Legii zaprezentować pełni swoich umiejętności? - Co do ewentualnych chorób tropikalnych przebytych przez tego piłkarza, to nie mam żadnej wiedzy na ten temat. A skąd biorą się jego niektóre zachowania na boisku? Sądzę, że są to raczej zaległości treningowe i konsekwencja braku właściwego treningu tlenowego przez lata - wyjaśnia dyrektor sportowy Legii Mirosław Trzeciak.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.