Domyślne zdjęcie Legia.Net

Choroba postępująca

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

23.08.2005 09:42

(akt. 27.12.2018 21:24)

W Legii dzieje się źle, a choroba jest już na tyle przewlekła, że na wyleczenie pacjenta nie wystarczą dwa dni treningów ani kilka godzin męskich rozmów z trenerem <b>Jackiem Zielińskim</b>. Wprawdzie szkoleniowiec wciąż ma szansę na awans w europejskich pucharach, ale minimalną. Jednak póki pacjent żyje, nie można wypisać nekrologu i zbierać na wieniec. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie dlaczego Legia gra tak źle?
Włodarze klubu szumnie zapowiadali, że drużynę wzmocni jakiś klasowy zawodnik. Plany były wielkie, ale ochoty na sięgnięcie głębiej do kieszeni zabrakło. Klasowy piłkarz nie chciał przyjść za grosz, więc zamiast kogoś kupić ... sprzedano najskuteczniejszego snajpera Marka Saganowskiego. Nie udało się ściągnąć ani Jacka Bąka, ani Przemysława Kaźmierczaka. Dariusz Dudka i Konrad Gołoś, na których Legia miała ochotę, trafili do Wisły. Drużyna stwarza mało sytuacji, a co za tym idzie strzela mało goli. Wszystkie trzy są autorstwa Marcina Klatta, który jednak poza występem w Bełchatowie gra przeciętnie czyli na poziomie kolegów. Pomoc istnieje tylko na papierze. Wydawało się, że po fatalnym zeszłym sezonie w wykonaniu tej formacji, możemy się spodziewać tylko postępu. Tymczasem jest katastrofalnie. Zawodzi Aleksandar Vukovic, Jacek Magiera wyróżnił się tylko strzeleniem samobója w spotkaniu z Bayernem Monachium. Łukasz Surma gra swoje, dużo walczy, ale nigdy nie był typem kreatora. Bartosz Karwan nie gra tak dobrze jak w zeszłym sezonie. Marcina Burkhardta nie można jeszcze oceniać. Piłkarzom miał pomóc psycholog, ale wyników nie widać. Po kilku seansach piłkarze grają tak samo by nie powiedzieć gorzej. Są też plusy. Udało się ściągnąć na Łazienkowską Bayer Leverkusen i Bayern Monachium. Cudów w pracy z bramkarzami dokonuje trener Krzysztof Dowhań. Przez rok znakomicie przygotował Łukasza Fabiańskiego do zastąpienia w bramce Artura Boruca. To dowód na to, że warto stawiać na młodych, ale ci muszą się mieć od kogo uczyć. Tymczasem w stolicy to młodzi muszą "ciągnąć wózek", stanowić o sile ognia. Jaka ta siła jest to każdy widzi. W stolicy postawiono na ilość, a nie jakość. Warszawianie mają budżet w wysokości 26 mln złotych, teoretycznie najwyższy w lidze. Wygląda jednak na to, że albo nie chcą tych pieniędzy wydawać, albo to tylko "budżet teoretyczny".

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.