Damian Sylwestrzak
fot. Marcin Szymczyk

Czas na dyskusję o sędziowaniu w Polsce

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

18.09.2023 15:20

(akt. 20.09.2023 02:10)

Nie milkną echa meczu Piasta z Legią w Gliwicach. Przypomnijmy, że w 42. minucie spotkania prowadzący mecz Damian Sylwestrzak pokazał drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną kapitanowi „Wojskowych” Josue. Sytuacja absurdalna i skandaliczna, bo faulowany był Portugalczyk i to w sposób, który zasługiwał na napomnienie, może nawet czerwoną kartką.

Efekt był taki, że legioniści musieli grać przez 50 minut w osłabieniu, co miało ogromny wpływ na wynik końcowy i stratę punktów. Przy Łazienkowskiej mają więc prawo być rozczarowani postawą arbitra i czuć się skrzywdzoną stroną w sobotnim starciu, ale tym razem nikt nie zamierza wnioskować o niewystawiania młodego arbitra na mecze z udziałem Legii, jak miało to kiedyś miejsce w przypadku Bartosza Frankowskiego.

- Czerwona kartka była niesłuszna i miała wpływ na rezultat. Mam nadzieję, że na koniec rozgrywek nie okaże się, że tych dwóch punktów jakie straciliśmy w Gliwicach, zabraknie nam do tytułu mistrza Polski. Jest żal, ale nie mam pretensji do sędziego Damiana Sylwestrzaka. Każdy ma prawo się pomylić, nikt nie jest nieomylny. W jakiś sposób zaimponowało mi to, że arbiter przyznał się do błędu i przeprosił. Nic tym oczywiście nie zyskamy, ale trzeba mieć sporo odwagi aby tak postąpić. A błędy w futbolu się zdarzają i będą się zdarzać - skomentował dla Legia.Net prezes Dariusz Mioduski.

Podobnie oceniali to jeszcze w przerwie spotkania z Piastem członkowie sztabu szkoleniowego Legii. - Nie wiem co się dzieje z sędzią, na co dzień to bardzo normalny facet, sprawia wrażenie dojrzałego i odpowiedzialnego. Dziś ewidentnie ma słabszy dzień, myli się w obie strony - ocenił jeden z asystentów Kosty Runjaicia.

Jedynym pismem jakie zostanie sformułowane w klubowych gabinetach będzie więc odwołanie się od kartki Josue - jest to całkowicie zrozumiałe. Tym bardziej, że w Gliwicach kapitan Legii został ukarany trzecią i czwartą żółtą kartką w tym sezonie więc w starciu z Górnikiem Zabrze musiałby pauzować.

W klubie jednak mają nadzieję, że tym razem nie skończy się na kilku chwilach rozważań nad meczem w Gliwicach i ocenie sytuacji kontrowersyjnych, ale że spotkanie z Piastem będzie okazją do rozpoczęcia szerszej dyskusji o sędziowaniu w Polsce. - Nie mam problemu z błędami sędziów. Kłopot jest dla mnie wtedy, gdy nastawienie przeciwników polega na tym, by zneutralizować zawodnika w sposób nieprzepisowy. W dodatku często jest to chwalone, uznawane za fajne, przemyślane. Albo chcemy oglądać dobrą piłkę, albo sprytnie doprowadzić do tego, by przerywać akcje faulami i sprawić, by efektywnego czasu gry było 41 minut, jak mieliśmy dwa razy w poprzednim sezonie, w wykonaniu dwóch zespołów. Chcemy mieć trochę rozrywki, sytuacji podbramkowych - chyba się z tym zgodzimy? W meczach jest miejsce na męską grę i powinno być, bo to też element widowiska, ale nie na chamstwo i prowokacje. Tego jest dużo - mówił w studiu Canal+ dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński.

I trudno się z nim nie zgodzić, tak jest od lat i nic się nie zmienia, a temat wraca co jakiś czas czy to w przypadku jakiejś kontuzji po brutalnym faulu czy też poprzez uzasadnione pretensje poszkodowanego zespołu. Pamiętamy wszyscy jak w Białymstoku Vadis Odjidja-Ofoe przez całe spotkanie był kopany przez Jacka Góralskiego bez żadnych konsekwencji. A po meczu mówiło się o tym jak Polak kapitalnie poradził sobie z graczem Legii i zatrzymał zawodnika będącego w nieprawdopodobnym gazie. Nie trzeba też szukać głęboko w pamięci aby przypomnieć sobie polowanie na nogi Luquinhasa w Zabrzu przez graczy Górnika za przyzwoleniem sędziego Frankowskiego.

W sobotę również gra była bardzo agresywna. - O tym się nie mówi, ale pięć dni po meczu z Piastem zagramy w Lidze Konferencji Europy z Aston Villą. I mogliśmy do tego spotkania przystąpić w mocno osłabionym składzie. Tak by się stało, gdyby wślizgi Patryka Dziczka czy Grzegorza Tomasiewicza trafiły w nogi. Znamy Tomasiewicza, to chłopak który ukształtował się w legijnej akademii, bardzo utalentowany, świetny technicznie. Nigdy nie grał brutalnie. A w Gliwicach w sobotę gdyby Paweł Wszołek nie zdołał uniknąć kontaktu po wślizgu Grześka, to pewnie skończyłby w gipsie. To jest rzecz, na którą się nie zgadzam i która bardzo mnie irytuje - mówi otwarcie Mioduski.

⁃ Wiele zespołów prezentuje w meczach z Legią bardzo agresywne podejście. Dało się to zauważyć w niektórych sytuacjach w Gliwicach. Jeżeli ktoś robi "sanki”, jak Dziczek, Kirejczyk, Tomasiewicz, to każde trafienie, z takim impetem, to połamane nogi. Czegoś takiego nie lubię, nie toleruję - wtóruje sternikowi Legii, Zieliński.

W wielu krajach zespoły eksportowe, ligowe gwiazdy są chronione, przewinienia na najlepszych graczach z miejsca karane są kartkami. W ekstraklasie często komentatorzy i eksperci doceniają fakt, że słabszy postawił się temu mocniejszemu, nawet jeśli zrobił to brutalnie.  - Lubię oglądać mecze piłki nożnej w wielu topowych ligach. I tam chroni się tych najlepszych piłkarzy, bo oni tworzą widowiska, dla nich kibice kupują bilety, wykupują abonamenty telewizyjne. Tymczasem u nas jest inaczej, ci najlepsi są poniewierani przy rywala i nikt z tym nic nie robi - ocenia prezes Legii. Zgadza się z takim postawieniem sprawy Zieliński i za przykład podaje Josue. - Wszyscy w lidze mają takie nastawienie, bo go wyłączyć z gry, zneutralizować w sposób półprzepisowy. I to jest najgorsze. Portugalczyk daje sobie radę w wielu takich sytuacjach. Ja jestem raczej spokojny, wysoko reaktywny, ale w wielu momentach bym nie wytrzymał - ocenia dyrektor sportowy Legii.

Wszystkim nam powinno zależeć na tym, aby polskie zespoły w europejskich pucharach zachodziły jak najdalej, aby osiągały jak najlepsze wyniki, zdobywały punkty do rankingu. To może polepszyć sytuację całej polskiej piłki, doprowadzić do tego, żeby eliminacje do fazy grupowej były krótsze i prostsze, by w kwalifikacjach do elitarnej Ligi Mistrzów startowały dwa polskie zespoły. Aby tak się stało nie można jednak pozwalać, a może nawet pochwalać gry brutalnej, agresywnej. Może nadszedł najwyższy czas by w końcu zastanowić się nad ochroną najlepszych zawodników, nad tym by każde brutalne wejście już za sam zamiar było karane żółtą lub czerwoną kartką? Może warto się nad tym zastanowić w szerszym gronie zanim dojdzie do jakiegoś dramatu?!

Polecamy

Komentarze (171)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.