Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz o problemach Legii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Hejt Park, Kanał Sportowy

02.02.2022 22:20

(akt. 02.02.2022 22:23)

Nowy selekcjoner reprezentacji Polski, Czesław Michniewicz, był gościem programu „Hejt Park” w Kanale Sportowym. Były trener Legii Warszawa mówił m.in. o problemach stołecznego klubu, słowach prezesa Mioduskiego, Josue i Bartoszu Kapustce.

– Nie było okazji, żeby porozmawiać troszkę dłużej o Legii, nie udzielałem praktycznie żadnego wywiadu. Nie chciałem rozdrapywać tych ran, które się jeszcze nie zabliźniły i posypywać tego solą. Wiele rzeczy nie funkcjonowało na końcu. Wrzesień i październik były dla nas kluczowe, bardzo nad tym ubolewam, ale też wiele elementów działało bardzo dobrze. Uważam, że dla mnie, jako trenera, był to wspaniały okres. Myślę, że dla kibiców, do pewnego momentu, też. Oczywiście, później wpadliśmy w dołek – można by dyskutować czego zabrakło. Myślę, że taki klub jak Legia na pewno szczegółowo przeanalizuje, że problemem nie jest tylko trener. Szkoleniowiec się zmienił, a zmiany muszą być jednak troszeczkę głębsze.

O słowach prezesa

– Prezes Mioduski powiedział, że odpowiadam w 90 procentach za to, co wydarzyło się w lidze? I to było najbardziej przykre z tego wszystkiego. Odchodząc z Legii, rozmawiałem z prezesem Mioduskim i dyrektorem sportowym Radkiem Kucharskim. Było to dzień po meczu z Piastem Gliwice (1:4 – red.), który kompletnie nam nie wyszedł. Mieliśmy fajne momenty w tej grze, lecz obijaliśmy słupki, a Piast strzelał gole – to było kilka dni po spotkaniu z Napoli. Nic nie zapowiadało, że prezes wypowie się w ten sposób. Nagle pojawił się pokój na Twitterze – ja tego nie słuchałem, ale prezes wypowiedział się tak, a nie inaczej. Przyznam szczerze, że po ludzku było mi przykro. Wydawało mi się, że rozmawiamy z prezesem na dobrym poziomie. On może mieć swoją ocenę. W jego ocenie może tak to wyglądać, czyli 90 do 10 procent. Ale jeśli prezes analizuje, że problemem Legii był tylko trener, a reszta funkcjonowała dobrze, to za rok, za dwa problem się powtórzy. Myślę, że refleksja powinna być troszeczkę głębsza.

O problemach

– Naszym największym problemem było to, że bardzo wcześnie, bo już na początku lipca, zaczęliśmy eliminacje europejskich pucharów. Do końca sierpnia zaplanowanych było 15 gier. Wyjazdy, podróże… To było upalne lato. Lecieliśmy do Bodo – upał. W rewanżu, w Warszawie, też było bardzo ciepło, co kosztuje dodatkowe siły, energię. W lipcu i sierpniu byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Slavia Praga była oceniona w poprzednich eliminacjach Champions League i w Lidze Europy jako najlepiej biegający zespół w rozgrywkach UEFA. Sześciu zawodników, pod względem motorycznym, zostało wybranych do jedenastki Ligi Europy i Ligi Mistrzów. I my graliśmy ze Slavią jak równy z równym – najpierw w Pradze, gdzie mieliśmy dużo problemów zdrowotnych, a później u siebie. Ktoś może powiedzieć: „A, bo tamci grali w dziesiątkę”. To nie ma znaczenia. Chodzi o dynamikę działań. Byliśmy bardzo dynamiczni, dobrze dysponowani, wymienialiśmy ustawienie.

– Problem zaczyna się wtedy, kiedy brakuje zawodników, którzy mogą zastąpić innych 1 do 1. Kapustka i Juranović nadawali nam dynamikę. Wcześniej odbieraliśmy piłkę najwyżej ze wszystkich zespołów w ekstraklasie, tak samo było w pierwszych meczach eliminacyjnych. Później zrobił się kłopot. Żeby odbierać piłkę wysoko, musisz mieć, przede wszystkim, dobrze biegających zawodników.

– Pekhart brał udział w mistrzostwach Europy. Nie miał okresu przygotowawczego, nie był gotowy, choć w drugim meczu z Bodo/Glimt strzelił gola, troszkę na raty. Juranović też dołączył do nas po Euro, był niewypoczęty po tamtym sezonie, ale i nieprzygotowany do kolejnych rozgrywek. Było wiadomo, że będzie miał troszkę problemów, aby grać na wysokim poziomie – tak jak wcześniej. Ale Jura od razu, z marszu wystąpił w rewanżu z Norwegami.

– Mladenović to piłkarz bardzo dobrze biegający. Ale na tych pozycjach biega się najwięcej. Musisz dośrodkować, aby zawodnik miał szansę na strzelenie gola. Zawsze graliśmy w ten sposób, że drugi wahadłowy też szedł za akcją, aby ją zamykać. Oni pokrywali najdłuższe odcinki. Mladen, który miał problemy z kolanem, nie był w 100 procentach zdrowy. Grał w tych meczach, ale w pewnym momencie nie było kim go zastąpić. Brakowało zmiennika. Doszedł – w ostatnich dniach sierpnia – nieprzygotowany, niegrający od maja Yuri Ribeiro.

– Juranović został sprzedany przed meczem ze Slavią, na dodatek zgłosił uraz, ale powiedział, że chce zagrać, zaryzykował. W jego miejsce przyszedł Mattias Johansson, który nie był przygotowany, złapał jeszcze mononukleozę – nie było go na obozie, cały miesiąc nie trenował. To nie jest zawodnik, który połyka przestrzeń. To piłkarz, który gra w 4-4-2 – bezpiecznie, od czasu do czasu włączy się do ataku. A nasi wahadłowi, to było naszą siłą, wchodzili w każdą akcję ofensywną. Oni tracili bardzo dużo energii. Jak grasz w środku tygodnia na dużych prędkościach, bo w Europie rywalizuje się na zupełnie innych prędkościach niż polskiej lidze, tracisz mnóstwo sił. Jeśli nie możesz zastąpić tych piłkarzy 1 do 1, to oni muszą grać. A jak oni grają na zmęczeniu, to ono cały czas idzie do dołu, organizm się broni. Do końca sierpnia, w cyklu 3-dniowym, zagraliśmy 13 spotkań – i to wszystko w miarę wyglądało. Ale co z tego, że przyszła przerwa na reprezentacje, jak 14 zawodników wyjechało na zgrupowania, przez co we wrześniu nie mieliśmy kolejnego impulsu. Ci piłkarze wrócili do nas w piątek, a w sobotę graliśmy już ze Śląskiem Wrocław – przegraliśmy jeszcze pechowo, sędzia dołożył swoje, bo podniósł i opuścił chorągiewkę.  

O stoperach

– Nie było kłopotów z trójką środkowych obrońców. Ktoś może powiedzieć, że grało tam mało młodych zawodników. A Maik Nawrocki to stary piłkarz? Tylko jego problem polegał na czymś innym. Nie grał w Warcie Poznań, trafił do nas w  trakcie obozu, którego nie przepracował, bo zachorował. I nagle, od meczu z Radomiakiem, zaczął regularnie występować. Wpadł w 3-dniowy wir, przez co im grał dłużej, tym coraz słabiej. Popełniał błędy, które wynikały ze zmęczenia. Zagrał w Neapolu, spotkanie skończyło się w czwartek w nocy. Potem pojechaliśmy do Gliwic, gdzie złapał kontuzję. Organizm się broni, bo na tym polega fizjologia. I Maika nie było.

– Nasz problem zaczął się w momencie, kiedy straciliśmy zawodnika z lewą nogą na pozycji półlewego stopera. Grał Mateusz Hołownia i wtedy ładnie budowaliśmy akcje. On nie bał się wprowadzać piłki do środka, a prawonożny zawodnik zawsze ma z tym kłopot. Gdy grał tam Szabanow, to często wykorzystywaliśmy boczne sektory boiska. Artur Jędrzejczyk bardzo szybko zmieniał stronę, przez co mieliśmy szeroko ustawionego wahadłowego. To samo robił Szabanow. Jak nie było Artema i przestał grać Hołownia, to występował Maik. Bronił Artur Boruc. Trzeba było szukać miejsca dla młodzieżowca, który musi grać. Potem występował Czarek Miszta. Mogliśmy zrezygnować z młodzieżowca, ale nie trzeba było tego robić, bo dobrze prezentował się Nawrocki. Był Lindsay Rose, który ciągle łapał kontuzje.

– Zmęczenie się na siebie nakładało, przez co mieliśmy coraz mniej plusów. Wypadł nam atut w postaci lewej nogi na pozycji lewego stopera. Oczywiście, był Mati Hołownia, ale on później też doznał urazu. Odstawiliśmy go troszeczkę, bo zagrał nieco słabiej. Ze Slavią pokazał się z bardzo dobrej strony, w rewanżu popełnił błąd u siebie – była sytuacja sam na sam, którą wybronił Artur Boruc. Wskoczył Maik, który zaczął nieźle się prezentować. Juranović został sprzedany, w jego miejsce wskoczył nieprzygotowany Johansson, który grał tylko na świeżości. Jak wystąpił w Moskwie, to potem od razu pojawiła się kontuzja. Albo był młody Kacper Skibicki.

O braku dynamiki

– Ale problem, jeśli chodzi o kreowanie gry, zaczynał się gdzie indziej. Polegał on na tym, że gdy Kapustka doznał urazu, to nie mieliśmy dynamiki, nie wchodziliśmy w wolne przestrzenie. Brakowało, na jego pozycji, piłkarza, który będzie zdobywał przestrzeń, obracał się z przeciwnikiem na plecach i startował do pressingu. Nie startowaliśmy do pressingu. Dlaczego? Na jego miejscu często musiał grać Josue. To bardzo dobry piłkarz, ale ma zupełnie inne parametry niż Kapustka. Był nieprzygotowany, bo przyjechał do nas po zgrupowaniu, nadrabiał zaległości. Myślę, że wiosna może być fantastyczna w jego wykonaniu, bo on naprawdę potrafi grać. Wtedy nie był jednak na to gotowy. Grał mecze na świeżości, ale im dłużej, tym było coraz gorzej. Podobnie było z Luquinhasem, który nie miał zmiennika. Musiał grać, a był to najczęściej faulowany zawodnik. Cały czas wchodził w drybling, fantastycznie to robił, ale kosztowało go to mnóstwo sił. Po każdym meczu był poobijany, pozdzierany, czasami trzeba było go cerować. Luquinhas był bardzo zmęczony, bo musiał ciągle grać. Brakowało Kapustki, a w jego miejsce nie było nikogo.

O Emrelim i Pekharcie

– Doszedł Emreli, czyli przeciwieństwo Tomasa Pekharta. Tomek bardzo dobrze czuł się w polu karnym, a Mahir lubił cofać się po piłkę. Gdy jednak to robił, to brakowało nam napastnika. Problem z Azerem był taki, że miał duże kłopoty z momentem, kiedy podchodzić do pressingu. Bardzo często jego zły ruch do pressingu, wykonany nie w tym czasie co trzeba, otwierał  dużo możliwości rywalowi, aby jednym podaniem mijać Luquinhasa czy Bartka Kapustkę.

– Emreli nie rozumiał założeń i nie umiał się do nich dostosować? Miał z tym spory problem. Mówił, że uczył się piłki nie w akademiach, tylko często na podwórkach. Rozumiał inne rzeczy, miał mnóstwo innych atutów, ale z tym pojawiał się kłopot. Pekhart nie był szybki, nie kiwał zawodnika, bo nie był dobry w grze 1 na 1, ale fantastycznie wykonywał pressing – i to był nasz atut.

O defensywnych pomocnikach

– Nie możesz myśleć o skutecznej grze w Europie, jeśli zaczynasz rozgrywki 7 lipca i masz do dyspozycji tylko dwóch defensywnych pomocników. Wówczas byli to Andre Martins i Bartek Slisza. Drużyna, która ma trzech obrońców i dwóch defensywnych pomocników, nie ma zmienników. I jest taka sytuacja – Slisz złapał kontuzję na treningu, dzień przed meczem w Pradze, na jego pozycji nie ma nikogo. Co się dzieje? Wystąpił tam Rafa Lopes, który w przerwie mówi, że beznadziejnie się czuje, ma problemy żołądkowe. Musimy go zmienić. Na kogo? Nie ma nikogo. Jest Josue, który nie jest jeszcze gotowy. Wstawiamy go. Zagrał fantastycznie, na świeżości, ale powinien występować wyżej. Mija tydzień, przyjeżdża do nas Slavia. Pocerowaliśmy kolano Slisza, przez co Bartek zagrał od początku. Andre został sfaulowany w 5. minucie – czerwona kartka dla gości. Martins schodzi z boiska, a my wciąż mamy problem, dalej sytuacja wygląda tak, że nie ma kogo za niego wstawić.

O kadrze Legii i pustym portfelu

– Nasze problemy zaczęły się od problemów kadrowych: na wahadłach, pozycji defensywnego pomocnika i na „dziesiątce”. Gdy wypadł Kapustka, to system, w którym dobrze funkcjonowaliśmy wiosną i zdobywaliśmy mnóstwo bramek oraz tworzyliśmy sporo sytuacji, praktycznie przestał istnieć. Od mojego przyjścia, 20 zawodników odeszło, 10 przyszło, czyli rotacja jest na poziomie 30 graczy. (…) Jeśli jest tak duża rotacja i problem z kontuzjami, to nie ma to prawa dobrze działać.

– Gdyby Legia utrzymała skład, który ma teraz, i za rok grałaby w pucharach, to także prezentowałaby się inaczej. Stołeczna drużyna nie rywalizowała w pucharach przez kilka lat i nie znała tej intensywności. Jaki problem miał Lech Poznań? Również nie grał przez jakiś czas w Europie i też się na tym złapał.

– Jeśli chcesz grać w Europie, musisz mieć szeroką kadrę i wyrównanych graczy. Możesz mieć 80 procent piłkarzy na wysokim poziomie i 20 procent młodych, wchodzących, uczących się. Te proporcje są właściwe. Ale jeśli masz np. 50 procent zawodników na poziom europejski i drugie 50 nie na poziom europejski, to masz połowę drużyny. Jak ta połowa łapie kontuzje, to zaczynają się problemy.

– Po co przyszedł Johansson skoro to nie ten profil, co Juranović? Też chciałbym to wiedzieć. To nie był gracz, którego szukaliśmy. Dziś łatwo uderzać w Radka Kucharskiego. Wiele razy z nim rozmawiałem. Radek szedł na zakupy, ale miał pusty portfel. Czy była informacja ode mnie na temat tego jakich zawodników potrzebujemy? Tak. Chciałem budować ten system i dokładać do niego piłkarzy, wymieniać, rotować. Zobaczcie po ilu piłkarzy na pozycje ma teraz Lech. Poznaniacy są dziś gotowi na puchary. 

Czesław Michniewicz wypowiadał się na temat Legii w przedziale nagrania 1:02:17 – 1:24:58.

Polecamy

Komentarze (165)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.