Domyślne zdjęcie Legia.Net

Czwartkowy trening popołudniowy

Marek Szabrański

Źródło: Legia.Net

28.06.2007 22:04

(akt. 22.12.2018 20:20)

Czwartkowy trening Legii zaplanowany na godzinę 18., po konsultacjach sztabu szkoleniowego rozpoczął się 60 minut wcześniej. Piłkarze rozpoczęli go brzuszkami oraz ćwiczeniami rozciągającymi. Zaraz po nich przeszli do ćwiczeń z piłkami. Najpierw podzielona na małe zespoły drużyna rozegrała kilka partii popularnego dziadka. Następnie przeszli do trenowania szybkich podań i gry kombinacyjnej. Po godzinie treningu, szkoleniowiec <b> Jan Urban</b> podzielił boisko na trzy strefy, a zespół Legii na dwie 11 osobowe drużyny.<br><br>- <a href=fotoreportaz.php?id=518 class=link>Fotoreportaż ze sparingu z Dyskobolią</a> - <a href=fotoreportaz.php?id=519 class=link>Fotoreportaż z treningu</a>
W drużynie grającej w zielonych "markerach" wystąpili: Grzegorz Bronowicki, Aleksandar Vuković, Roger Guerreiro, Herbert Dick, Kamil Grosicki, Martins Ekwueme, Błażej Augustyn, Jakub Wawrzyniak, Bartłomiej Grzelak i Wojciech Skaba. Drużyna przeciwna występująca w pomarańczowych markerach zagrała w składzie: Marcin Smoliński, Maciej Korzym, Junior, Tomasz Kiełbowicz, Marcin Burkhardt, Jakub Rzeźniczak, Wojciech Szala, Inaki Astiz, Miroslav Radović, Piotr Bronowicki a także bramkarz Jan Mucha.
Warunkiem prowadzenia przez obydwie drużyny tego meczu było założenie, iż w środkowej strefie boiska, zawodnik danego zespołu nie może zagrać piłką więcej niż tylko na trzy kontakty. W przeciwnym razie gra została przerywana, a rozpoczynał ją bramkarz przeciwnej drużyny. Mecz miał dwie, dziesięciominutowe połowy, oddzielone 2 minutową przerwą poświęconą na rozciąganie mięśni i ścięgien. Gra toczyła się w szybkim tempie i widać było, że wszystkim zawodnikom zależało na tym aby wypaść w niej jak najlepiej. Gdy tylko, któryś z graczy zagrał piłkę niewłaściwie, czujne oko trenera Urbana od razu to wychwytywało, a sam szkoleniowiec głośno tłumaczył, na czym polegał dany błąd zawodnika. Nadmienić przy tym trzeba, że niektóre zagrania legionistów potrafiły zirytować, spokojnego na pozór Urbana. - Panowie przecież to są szkolne błędy. Trenerze - zwrócił się Urban do Lucjana Brychczego - ja już prawie zawału dostaje jak na to patrze, a Pan musi się temu przyglądać od tylu lat, podziwiam Pana całym sercem - żartował nowy trener Legii. Należy pochwalić jednak trenera Urbana za podjęcie próby nauczenia swoich podopiecznych nawet tych czasami podstawowych zagrań z piłkarskiego abecadła.
Po zakończonym "minimeczu", trener Wojskowych podzielił po raz kolejny swoją drużynę na dwa zespoły. Zawodników defensywnych oddał w ręce Jacka Magiery, gdzie sumiennie trenowali wymianę piłek długimi podaniami. Piłkarzy ofensywnych natomiast, zabrał ze sobą i trenerem Brychczym. Zadaniem napastników i pomocników Legii było przyjęcie podania ze środka boiska zagrywanego przez Pana Lucjana, oddanie strzału na bramkę z dystansu, rajd w pole karne na "krótki" słupek i strzelenie gola z dośrodkowania Jana Urbana. Niestety, o ile co czwarty oddany strzał z dystansu w wykonaniu naszych zawodników był celny to już próby pokonania bramkarza bezpośrednim uderzeniem głową bądź nogą nadlatującej na "krótki" słupek futbolówki były praktycznie niemożliwe. - Roger czemu nie uderzasz prawą nogą? "Grzelu" jak to nie umiesz strzelać w ten sposób? Nawet nie wmawiaj sobie takich rzeczy! Macie zacząć strzelać gole! - instruował swoich piłkarzy, trochę rozgoryczony tym co zobaczył, trener Urban. - Ok, umówmy się tak, że ten kto strzeli dwa gole, z dystansu i z "wrzutki", zakończy dopiero nasz trening - próbował zmobilizować piłkarzy szkoleniowiec, wrzucając co chwila piłkę na "krótki" słupek z okolic rożnego. Kilka minut później wybawcą piłkarzy został Vuković, wbijając dwa ładne gole, po podaniu Brychczego z dystansu i po dośrodkowaniu Urbana strzałem głową z okolic "piątki". Nadmienić także trzeba, że "Aco" był jednym z niewielu piłkarzy "Wojskowych", których zagrania były "w miarę" celne.
Na koniec treningu zawodnicy porozciągali się jeszcze chwilę wraz z trenerem Szulem, i rozeszli się do hotelu. Schodzącemu z boiska Radovićowi spodobał się jeden z fotoreporterskich obiektywów leżący na murawie. Po krótkim zapoznaniu się z soczewkami "Rado" oświadczył, płynną polszczyzną, iż jego następnym zawodem będzie, zawód dziennikarza, czym rozbawił niedowierzających mu kolegów z drużyny.
fot. Arek Urban

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.