News: Dariusz Banasik wskazuje mocne i słabe punkty Lecha

Dariusz Banasik: Stawianie na swoich przynosi efekty

Piotr Jóźwiak, Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

12.06.2012 12:42

(akt. 05.01.2019 10:22)

Trenera mistrza Młodej Ekstraklasy poprosiliśmy o podsumowanie sezonu. Dość szybko przerodziło się ono w dyskusję o kierunku funkcjonowania Młodej Legii i Akademii. Dariusz Banasik w ekskluzywnym wywiadzie dla Legia.Net mówi o Macieju Skorży, Janie Urbanie, Cesarze Sanjuanie, Jacku Mazurku, Macieju Górskim i wielu innych. Wywiad jest dostępny zarówno w formie tekstu, jak i materiału video.

Zacznijmy od ciekawej statystyki. Dwa lata temu zdobyliście w sumie 57 punktów i byliście drudzy. Rok później pozycja się nie zmieniła, ale dorobkiem punktowym zrównaliście się z mistrzem. W minionym sezonie było jeszcze lepiej – regionalny Puchar Polski, mistrzostwo, rekordowe 70 punktów. Z czego wynika ten systematyczny, rokroczny krok do przodu?


- W takim razie w przyszłym sezonie będziemy musieli zdobyć 75 albo 80 punktów. To oczywiście żart, bo myślę, że ten wyśrubowany rekord ciężko będzie pobić. Cieszę się z tego, że co roku mamy więcej punktów. W każdym kolejnym sezonie jesteśmy silniejsi.


I, paradoksalnie, coraz rzadziej szukacie piłkarzy do Młodej Legii poza Akademią. Kiedyś w ten sposób budowaliście prawie całą drużynę. Z czego wynika zmiana ?


- Zgadza się. Przede wszystkim wcześniej nie było a Akademii tych najstarszych roczników. Najstarszy, czyli rocznik 1991, był jeszcze zbyt młody, by grać w Młodej Ekstraklasie. Z tego powodu musieliśmy zbierać piłkarzy z całej Polski. Z czasem stwierdziliśmy jednak, że lepiej jest postawić na wychowanków Akademii, że to przynosi lepszy efekt. Co do piłkarzy z Polski, było zbyt duże prawdopodobieństwo, że się pomylimy. Jeśli na testy przyjeżdżało ich czterdziestu, z tego zostawało dziesięciu, a później okazywało się, że maksymalnie dwóch czy trzech to wartościowi zawodnicy.  Z Akademii mamy chłopaków, których znamy, oni są już wkomponowani w legijne środowisko. Poszliśmy tą drogą i wydaje mi się, że jest ona właściwa.


Przed sezonem spoza Legii pozyskaliście 5 zawodników. Z tego grona wybił się właściwie tylko jeden – Bartosz Żurek, a drugi – Marcin Stromecki, jako tako rokuje. Co z resztą?


- Reszta, tak jak mówimy, nie przebiła się. Piłka nożna jest sportem, w którym zawsze jest konkurencja. A u nas jest ona naprawdę spora, bo miałem do dyspozycji trzydziestu piłkarzy. Ja powiedziałem w szatni, że ci, którzy będą się starali na treningach, będą wygrywali rywalizację, czyli mówiąc krótko – będą lepsi, że właśnie ci zawodnicy będą grali. Naszym celem jest promowanie chłopaków do pierwszej drużyny, a jeśli ktoś ma kłopoty, by znaleźć się w meczowej kadrze, to mógłby mieć niesamowicie wielkie problemy, by dostać się w przyszłości do składu pierwszego zespołu. Dobry się obroni, a przykładem jest Bartosz Żurek, który był z nami krótko, zaczął grać, a po rundzie trafił wyżej.


Mówił pan o promowaniu piłkarzy. W ostatnich latach przekazaliście pierwszej drużynie ośmiu zawodników z rocznika 1992. Jak to się stało, że aż tylu?


- To był bardzo dobry rocznik. Niewielu wie, że jako pierwszy prowadził ich Jacek Mazurek, obecny dyrektor sportowy. To on stworzył tam podstawy, potem pracowało tam kilku innych trenerów. Ja akurat nie miałem tej przyjemności, bo zajmowałem się rocznikiem 1995. Wtedy mówiło się, że rocznik 1992 jest najlepszy, później, że 1995, a ostatnio słyszałem, że już 1996. W każdym razie rocznik 1992 zdobył wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych, Jeśli spojrzymy na to, kto w nim grał, jak choćby Wolski, Żyro, Kopczyński, Szumski, Furman, Efir, Cichocki, Lisowski, to trzeba stwierdzić, że to był chyba jednak najmocniejszy rocznik.


W zeszły poniedziałek miał miejsce „sąd ostateczny”, czyli podsumowanie sezonu Młodej Legii i decyzje w sprawie przyszłości poszczególnych zawodników. Mógłby pan je przybliżyć?


- Tak, zapadły pewne decyzje, ale nie wszystkie są jeszcze podjęte ostatecznie. Zawodnicy, z którymi wiążemy przyszłość, zostają w Młodej Legii, a jest to ponad połowa drużyny. Części jednak kończą się kontrakty. W takich przypadkach poskładaliśmy propozycje albo odstąpiliśmy od tego. Z kilku innych piłkarzy też zrezygnujemy. Jeśli patrzeć już na rundę jesienną, to odejdzie od nas około 10 zawodników i tyle samo dołączy do zespołu.


Trzech największych wygranych sezonu – Mateusz Cichocki, Bartosz Widejko i Michał Kopczyński, zostało przesuniętych do pierwszej drużyny. To już ostateczna decyzja, na stałe?


- To nie do mnie pytanie, czy na stałe (śmiech). Ja bym oczywiście bardzo chciał, żeby tak się stało. Zaliczyli udany sezon w Młodej Legii i w pełni zasłużyli na szanse. Może się jednak okazać, że trener Urban stwierdzi, że dla któregoś z nich jest jeszcze za wcześnie, żeby spróbował pójść na wypożyczenie. Może też być tak, że któryś z nich wskoczy do pierwszego składu. Ale tak jak mówię: to wszystko zależy od sztabu szkoleniowego pierwszej drużyny.



Czyli w końcu tych trzech piłkarzy rozpocznie przygotowania z pierwszą drużyną i pojedzie na obóz?


- Taki był początkowy plan. Później jednak postanowiliśmy dać im trochę odpoczynku, ale ostateczna decyzja będzie należała do trenera Urbana.


Jak wygląda taki proces podejmowania decyzji w kwestii przyszłości młodych zawodników. Kto stoi za tymi decyzjami, tylko pan?


- Moje zdanie jest ważne, ale decyzje podejmują również Jacek Mazurek i Marek Jóźwiak, a także sztab Młodej Legii. Tak było w przypadku Bartosza Zurka, którego chcieliśmy wszyscy. Jeśli nasze opinie nie są jednoznaczne, wtedy siadamy we trójkę i dyskutujemy o zaletach i wadach danego piłkarza. Staramy się określić, na jaki poziom może wejść w przyszłości.


Ma już pan na nowy sezon upatrzonego następnego Bartosza Żurka?


- Jest kilku nowych zawodników, którzy wyróżniali się w najstarszym roczniku Akademii. Na razie stawiam znak zapytania, bo mamy bardzo ciekawy okres przygotowawczy i mocnych sparingpartnerów.


Czyli decyzje w sprawie ich przesunięcia do Młodej Legii już zapadły.


- Tak. Na obóz pojedzie z nami dziesięciu, jedenastu zawodników z roczników 1993/1994, czyli większość zespołu, bo ich tam było chyba siedemnastu. Po zgrupowaniu będę z nimi rozmawiał konkretniej, ale podstawowi gracze na pewno do nas dołączą.


A z młodszych roczników – 1995, może nawet 1996?


- Z 1995 szansę dostanie Jakub Arak, ale on póki co kończy jeszcze sezon w rozgrywkach juniorskich i nie wiemy, kiedy do nas dołączy. Wiadomo tylko, że później. Swoją postawą zasłużył sobie na szansę w Młodej Legii.


A nie kusiło pana, żeby zrobić z Grzegorza Tomasiewicza zrobić to samo, co z Aleksandrem Jagiełłą rok temu?


- Właśnie, dobrze, że o tym mówimy. Nie wiemy, czy nie nastąpiło to wszystko troszkę za szybko. Wspólnie z Jackiem Mazurkiem i Markiem Jóźwiakiem ustaliliśmy, że zawodnicy z rocznika 1996 będziemy brali pod uwagę najwcześniej za pół roku. Owszem, on już w tej chwili zasługuje na szansę, ale trzeba o takich chłopaków dbać, trzeba rozsądnie i logicznie myśleć patrząc na ich rozwój.


Wróćmy do podsumowania. Kto w obecnym sezonie był dla pana największym zaskoczeniem na plus? Ktoś, czyje akcje jesienią stały słabo, a wiosną był ważną postacią zespołu.


- To trudne pytanie, bo z wielu zawodników byłem zadowolony. Do głowy przychodzi mi Paweł Wolski, bo to jest zawodnik, którego wzięliśmy dosłownie w ostatniej chwili. On jako jedyny spoza Akademii doszedł do nas zimą, a wiosną miał kilka fantastycznych występów. Mnie przekonał, a kto wie, czy w przyszłości nie trafi do pierwszego zespołu.


A w drugą stronę? Kto najbardziej pana rozczarował?


- Było kilka przypadków, ale taka jest piłka, że nie zawsze wszyscy będą się sprawdzali. Wystarczy spojrzeć na to, kto ile grał. Nie chcę podawać nazwisk, ale wymieniłem je w szatni.


Który spośród pana piłkarzy ma największy potencjał, a do tej pory jeszcze nie do końca miał okazję w pełni go pokazać?


-   Z tych zawodników, którzy teraz są w Młodej Legii, to na pewno Oskar Pogorzelec. On stojąc w bramce wprowadza do gry wielki spokój i dostanie prawdziwą szansę. Wymienię też Norberta Misiaka, który jest – jak to się mówi – o włos od pierwszego zespołu. W przyszłości może wejść na bardzo wysoki poziom. Nie mam teraz przed sobą listy zawodników, ale to właśnie ta dwójka przychodzi mi na myśl jako pierwsza. No, może jeszcze Mateusz Romachów, który miał dobrą końcówkę sezonu.


Zapytamy o dwóch zawodników – Mateusz Pogonowski i Marcel Gąsior. Jak to się stało, że dostali tak mało okazji do gry, ale kiedy już grali, wcale nie prezentowali się źle?


- Już mówię. Z Mateuszem jest to samo, o czym rozmawialiśmy zimą. To zawodnik treningowy – kiedy graliśmy o stawkę, on tracił sporo ze swoich walorów. Niestety, często łapał też urazy, które wykluczały go z gry na dwa, trzy tygodnie, a to nie sprzyjało stabilizacji formy. Podobny problem miał Marcin Stromecki, jemu też dokuczały różne dziwne urazy. Wracając do Mateusza – on był trzy i pół roku w Młodej Legii, a nie mogliśmy go w pełni wykorzystać. Stwierdziliśmy więc, że dla niego lepiej będzie, jeśli zmieni otoczenie, bo przy naszych metodach treningowych ma ciężko. Umiejętności techniczne posiada jednak bardzo duże.



W grę wchodzi wypożyczenie czy transfer definitywny?


- To już będzie zależało od samego Mateusza i jego menedżera oraz Marka Jóźwiaka. Mateusz ma ogromny potencjał ofensywny, ale musi poprawić grę w defensywie, a przede wszystkim, musi wzmocnić się fizycznie.


Nie obawiałby się pan, że Pogonowski zmieniłby klub, wszedł w nowe środowisko i z miejsca stał się kluczową postacią? Później znów byłoby wyciągane, że Legia miała go pod nosem i nic.


- Też takie zdanie mieliśmy, natomiast jakieś decyzje trzeba podjąć. Mateusz chciałby pewnie zostać w Legii, ale już mając możliwość treningów z pierwszym zespołem. Na to jest jednak, póki co, za wcześnie, a z kolei w Młodej Legii jest zbyt długo.


A Marcel Gąsior?


- Z nim jest dziwna sytuacja. Jakiś czas temu wziąłem go na rozmowę i powiedziałem, że ma bardzo małe szanse na grę. Wtedy było jedenastu środkowych pomocników, łącznie z tymi schodzącymi z pierwszej drużyny. Szkoda było go trzymać i on to zaakceptował. Jednak podczas ostatniej rozmowy zmieniłem zdanie. Ja też się czasem mylę i teraz tak było. Końcówka sezonu pokazała, że warto na Marcela stawiać. Staram się go przekonać, żeby został u nas jeszcze na pół roku, rok. Możliwe, że to na nim będzie się teraz opierała gra tego zespołu.


Zmienił się szkoleniowiec pierwszego zespołu. Z Janem Urbanem miał pan do czynienia już wcześniej, a przez ostatnie dwa lata współpracował pan z Maciejem Skorżą. Z którym z nich lepiej się współpracuje?


- Z oboma dobrze mi się współpracowało. Oczywiście, jako ludzie trochę się różnią, ale mówiąc o kontaktach międzyludzkich, czyli naszych, to o żadnym z nich nie mogę powiedzieć złego słowa. Przeciwnie, w samych superlatywach. Obaj stawiali na ludzi z Młodej Legii, było to odczuwalne. Nie miałem żadnych nacisków, jeśli chodzi o skład.  



Wiosną trener Skorża nie wprowadził do pierwszego zespołu żadnego nowego zawodnika. Pomijamy 10 minut Bartosza Żurka we Wrocławiu i epizod Dominika Furmana z Gryfem Wejherowo.


- Decyzje zawsze podejmuje trener. Wiadomo, jakie były priorytety. One nie pomagały wprowadzać młodych zawodników do składu. Myślę, że był taki moment, kiedy mogli otrzymać więcej okazji, ale tak jak mówiłem: decyzję podejmuje trener, bo jest za nią odpowiedzialny.


To Mateusz Cichocki naprawdę nie był w stanie zadebiutować w meczu z III-ligowym Gryfem? Przecież nawet nie mając kilku czołowych piłkarzy, jako Młoda Legia ogrywaliście drużyny z tego poziomu rozgrywkowego…


- Zgadza się, mógł wtedy zadebiutować, ale pamiętajmy, że trener mógł wtedy mieć inną koncepcję. Może chciał sprawdzić skład na najbliższy mecz, może wolał przyjrzeć się Blanco i Novo? Nie wiem, ciężko mi za niego odpowiedzieć.


Jak to jest z ustawieniem taktycznym Młodej Legii? Często rotowaliście formacje.


- Naszym docelowym ustawieniem jest to podejrzane podczas zgrupowania we Włoszech – 4-3-3.  Wielu twierdzi, że to nic innego, jak ustawienie 4-5-1, ale my staramy się grać inaczej, właśnie trójką z przodu. Zdarzały się też mecze, kiedy graliśmy dwoma napastnikami, zwłaszcza w newralgicznych momentach decydowałem się na tę taktykę. Tak było na przykład w Kielcach.


Z czego wynika fakt, że gracie w innym ustawieniu niż pierwsza drużyna i Akademia? Później, zwłaszcza ci najmłodsi, mają problemy z aklimatyzacją.


- Nasze zdanie jest takie, że Akademia i Młoda Legia grają w tym samym ustawieniu. W pierwszym zespole zmieniają się trenerzy, każdy nowy szkoleniowiec ma swój pomysł na grę i tych zmian byłoby za dużo.  Sporo też zależy od tego, kogo mam do dyspozycji. System trzeba dobrać do zawodników, nie odwrotnie. Jeśli mogłem wystawić Michała Efira i Macieja Górskiego, to grałem dwójką atakujących. Jeśli mógłby wystąpić tylko jeden z nich, to szukałbym kogoś, kto zagrałby fałszywego napastnika, kogoś jak… Rafał Wolski.


Niedawno mianowano Jacka Mazurka dyrektorem sportowym. Wielu kibiców kojarzy go jedynie jako osobę odpowiadającą za Akademię. Mógłby pan przybliżyć jego sylwetkę?


- Ja z Jackiem pracuje od dłuższego czasu. Jego zasługi są tak wielkie, że aż ciężko o nich mówić, żeby czegoś nie pominąć. Kiedy Jacek Magiera, Tomasz Sokołowski i Piotr Strejlau tworzyli szkółkę, to chyba po miesiącu dołączył do nich Jacek Mazurek i wszystko skoordynował, a z tym był największy problem. Tak między nami – trenerami mówi się, że to właśnie on ma największe zasługi dla Akademii. Podzielił ją na roczniki, przypisał trenerów, rządził. Trenował Legię II, potem rocznik 1992, Młodą Legię… Zrobił bardzo dużo, ale mam nadzieję, że najlepsze chwile dopiero przed nim.


A nie ma pan wrażenia, że ta decyzja to jasny sygnał ze strony władz Legii, że od tej pory kierunek polityki klubowej jest jasny – bierzemy ludzi stąd?


- Trzeba zapytać się Jacka. To sumienny człowiek – pierwszy przyjeżdża do pracy i ostatni wyjeżdża. Kierunek jest dobry, wyżej przechodzą piłkarze, do pierwszego zespołu odszedł też Cesar Sanjuan. Wszyscy będą mogli się wykazać.


Wspomniał pan o Cesarze Sanjuanie. On już jest gotowy, by odpowiadać za przygotowanie fizyczne w pierwszym zespole?


- Wyniki nam to powiedzą. Pracowaliśmy razem kilka lat i życzę mu, by przygotował drużynę tak, jak udało mu się to z Młodą Legią. Tutaj robił to znakomicie, o czym świadczy choćby udana końcówka tego sezonu. Jak każdy trener ma też swoje mankamenty, ale myślę, że będzie mógł liczyć na pomoc Jana Urbana i Kibu. Mam nadzieję, że się sprawdzi!


Pomówmy jeszcze o zawodniku, który wiekiem już nie bardzo pasuje do Młodej Legii. Maciej Górski w 15 meczach strzelił 12 goli, ale czy to nie było tak, że trafiał do siatki, ale zabierał miejsce choćby Kamilowi Kamińskiemu?


- Często pojawia się pytanie: co zrobić z piłkarzem, który nie mieści się w pierwszym składzie, a zostaje w Młodej Legii. Ja traktuje zawodników sprawiedliwie i lepszy wychodzi na boisko, bo tak jest sprawiedliwie dla wszystkich. Kamil miał dobrą jesień, ale wiosną coś mu się w głowie zablokowało i już tak dobrze nie było.


No, ale rozegrał połowę tego, co jesienią…


- Zgadza się, bo konkurencję miał większą. Miałem do dyspozycji jeszcze Michała Efira, którego ogrywanie było dla nas priorytetem. Jak wychodziliśmy 4-3-3, to zawsze z Michałem z przodu i wtedy brakowało miejsca dla Kamila. On i tak w prawie każdym meczu wchodził, lecz nie dawał tego, co byśmy chcieli. Powiedziałem mu kiedyś: - Kamil, wejdź na boisko, wykorzystaj szybkość,  strzel gola, dwa, a wtedy następny mecz zaczniesz od początku, bo tak pewnie by byłoTe zmiany nie były jednak takie, jakich byśmy oczekiwali.



Wróćmy na moment do Macieja Górskiego. Naprawdę jest sens, żeby 22-letni zawodnik występował w Młodej Ekstraklasie? To się w ogóle przyczynia do jego rozwoju czy po prostu był bo był, to go wzięliśmy?


- Jego nie można traktować jak każdego innego zawodnika, bo on dużo dla nas zrobił. Kiedyś już miał problemy w Gorzowie i też go tutaj przyjęliśmy. Zimą był z pierwszym zespołem na obozie, więc nie mogliśmy go potraktować jak byle kogo. Tę decyzję zresztą podjąłem wspólnie z Maciejem Skorżą. On mówił, że Górski to fajny chłopak do pracy, co prawda jeszcze za słaby na pierwszy zespół, ale jeśli zostanie, to żeby nim grać.


Czego mu brakuje, żeby zaistnieć w Ekstraklasie lub w pierwszej lidze?


- Umiejętności ma na pewno. Wydaje mi się, że potrzebuje trenerskiego zaufania, a wtedy się odwdzięczy. Tutaj na niego stawialiśmy i grał fenomenalnie, jeśli chodzi o skuteczność. Oczywiście, zawsze można grać jeszcze lepiej. Można mu wytykać jakieś błędy w ustawieniu, jakieś braki techniczne, ale napastnika się rozlicza ze zdobywania bramek. Skoro miałem takiego zawodnika, to nie widziałem powodu, dla którego miałbym go odstawić. Górski to charakterny piłkarz, pracuje dla drużyny, teraz tylko oby to przełożył na boiska Ekstraklasy albo pierwszoligowe. Gdybym ja trenował w przyszłości zespół na tym poziomie rozgrywkowym, nie bałbym się postawić na takiego chłopaka.


Na którego nowego zawodnika z Akademii liczy pan najbardziej, już w kontekście przyszłego sezonu?


- Nie chciałbym już teraz tego mówić, żeby nie spoczął mi teraz na laurach..  Typuję 3 zawodników, którzy już teraz mają takie umiejętności, że nadają się do pierwszego składu.


Na koniec: który mecz w poprzednich rozgrywkach był najlepszy w wykonaniu Młodej Legii?


- Wymienię dwa mecze. Jesienią wygrana 4:0 z Młodym Zagłębiem Lubin. Taki wynik z ówczesnym mistrzem miał swoją wymowę, natchnął chłopaków. Wyróżnię również wiosenne zwycięstwo w Kielcach 2:1. To było fenomenalne spotkanie, na wysokim poziomie. Obie drużyny grały bardzo ofensywnie, nikt nie chciał zremisować. I wtedy Norbert Misiak strzelił najważniejszego gola w sezonie, który dał komplet punktów i podłamał goniące nas Zagłębie. 

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.