Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski: Legia to projekt życia, który ma dla mnie trzy wymiary

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: natemat.pl

17.05.2021 14:35

(akt. 18.05.2021 17:25)

- To, czym się "jaram" w futbolu, to Legia. To mnie "jara" i tutaj nic się nie zmieniło, jest wręcz odwrotnie. Natomiast zwykłe mecze, nawet na najwyższym poziomie, już mnie aż tak nie kręcą. Oczywiście oglądam je, bo właściwie oglądam tylko piłkę nożną, nie mam czasu na nic innego, ale patrzę typowo analitycznie. Co innego Legia, tutaj emocje są zawsze na najwyższym poziomie – mówił w rozmowie z serwisem natemat.pl prezes i właściciel stołecznego klubu, Dariusz Mioduski.

Dariusz Mioduski przyznał, że Legia jest projektem życia, który ma dla niego trzy wymiary. Pierwszy jest idealistyczny i dotyczy jego osobistej wiary w klub i cały projekt z nim związany. - Polska zasługuje na to, by mieć przynajmniej jeden klub w szerokiej elicie piłki klubowej w Europie i jestem o tym święcie przekonany. Chcę dokonać szerokiej transformacji, koncentruję się na tym, by zmienić i wzmocnić nie tylko swój klub, ale także pozycję polskiej piłki w ogóle – stwierdził. Druga rzecz wiąże się z jego osobowością. - Nie akceptuję porażek, jestem gotowy je ponieść, one są wpisane w osiąganie celów, ale mam naprawdę duże poczucie determinacji. Nie ma możliwości, żebym przegrał tę wojnę. Mogę przegrać i przegrywam bitwy, ale ostatecznie doprowadzę do tego, by Legia Warszawa trwale dominowała w Polsce i była w europejskiej elicie – dodał. Trzeci wymiar jest stricte biznesowy, ale on jest na końcu. - Wierzę, że pieniądze pojawiają się, gdy pojawi się sukces. Nie buduję Legii dla pieniędzy, ale wierzę, że jak osiągniemy sukces to pieniądze się pojawią. To, ile ich będzie, na tym etapie nie jest dla mnie aż tak istotne jak pierwsze dwa wymiary. Chcę stworzyć coś wyjątkowego w Polsce. Coś, co zmieni otoczenie, wykraczając poza samą piłkę nożną. Wierzę, że w niedalekiej przyszłości wszyscy zrozumieją co i dlaczego robiłem – powiedział prezes i właściciel stołecznego klubu.

Mówi się, że jest kilka faz związku: motyle w brzuchu i początkowa fascynacja, potem formalna relacja, później kryzys i blisko rozstania, a potem dojrzałość i akceptacja. Na którym poziomie jest związek prezesa Mioduskiego z piłką nożną? - U mnie była ekscytacja, było spełnianie marzeń, ale też i sporo obaw, jak to będzie. To wszystko doprawione głęboką wiarą i równie dużą naiwnością. Zarządzania klubem można się nauczyć tylko będąc wewnątrz, bo to jest zupełnie inna organizacja niż każda inna. Ostatnie lata to był okres, gdy mimo swoich lat na karku i sporego doświadczenia, uczyłem się najwięcej w całym swoim życiu – skomentował. – Czego się nauczyłem? To kompleksowe zrozumienie funkcjonowania instytucji takiej jak klub sportowy zarówno w kraju, jak i w Europie. Zrozumienie boiska i piłki zarówno od strony piłkarskiej i taktycznej, jak i całego zaplecza, szatni. Jak czasem czytam, że „Mioduski się nie zna na piłce”, to chętnie stanąłbym z taką osobą do konkursu wiedzy o znajomości futbolu. Ale takiej prawdziwej, nie z punktu widzenia piłkarza, którzy kiedyś grał, trenera, który kiedyś trenował czy historyka futbolu. Wydaje mi się, że nie ma w Polsce wielu osób, które mogą poznawać piłkę tak dogłębnie, na tak różnych poziomach, od zarządzania największym klubem w Polsce, po uczestnictwo w gremiach zarządzających piłką na europejskim poziomie i w efekcie tak kompleksowo rozumieć futbol i być w stanie myśleć o jego rozwoju i przyszłości – dodał.

Właściciel Legii odpowiedział, że zdarza mu się, oczywiście, podejmować decyzje emocjonalnie, bo tak podpowiada serce, albo taką ma zachciankę. Jakiego typu? - Każdego, w decyzjach biznesowych i niebiznesowych nie kieruję się tylko rozumem. Analityka jest bardzo ważna, ale na końcu kieruję się również intuicją, sercem, kwestiami ludzkimi. Nierzadko popełniam z tego powodu błędy i czasami nawet zdaję sobie sprawę z ryzyka w trakcie podejmowania danej decyzji, ale jeżeli bym tego nie robił, to musiałbym się zmienić. A ja nie chcę się zmieniać. Życie nie może być oparte tylko o cyfry i analitykę – powiedział.

Prezes Mioduski nie znosi porażek, jest bardzo zdeterminowany. Brzmi to jak przepis na... wymagającego szefa. - I taki jestem, ale od siebie wymagam najwięcej. To mój styl, ludzie, którzy blisko ze mną współpracują widzą to. Na szczęście nie muszę stać nad nikim i pilnować, czy zrobił to i tamto. W Legii nie pracuje się 9-17, a potem wychodzi się z pracy i zapomina. Tutaj wszyscy pracują "24 godziny na dobę", jak masz zadanie to działasz, jak nie, to nikt nie wymaga, żebyś siedział i udawał, że coś robisz. Projektów jest jednak sporo, bo pod tym względem jestem czasem aż za bardzo kreatywny – przyznał.

Całą rozmowę z Dariuszem Mioduskim można przeczytać w serwisie natemat.pl.

Polecamy

Komentarze (127)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.