Czesław Michniewicz, Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski o Papszunie, Michniewiczu i kryzysie

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

08.12.2021 00:00

(akt. 08.12.2021 08:14)

Dariusz Mioduski był gościem pokoju LegiaTalk, na Twitterze. Prezes i właściciel Legii Warszawa wypowiedział się na wiele tematów, mówił m.in. o Marku Papszunie, Czesławie Michniewiczu i kryzysie.

- Marek Papszun powiedział ostatnio, że będzie podejmował decyzję i dawał znać, przede wszystkim, prezesowi Świerczewskiemu - do końca roku czy na początku stycznia. I ja to w pełni i szanuję, i akceptuję. To była też przesłanka, dlaczego w ogóle wypowiedziałem się na ten temat publicznie. Krążyło wokół tego już tyle różnego rodzaju plotek, coraz większa i postępująca destabilizacja wokół klubu, jeśli chodzi o trenerów, propozycje, gry agentów. Chciałem to przeciąć i powiedzieć w transparentny sposób, jakie są nasze plany. To nie było chyba jakieś zaskoczenie, o tym się dużo pisało. Nie było też zaskoczenia, że to się pojawiło nagle, bo temat Marka Papszuna w Legii nie trwa od tygodnia, miesiąca czy od dwóch, tylko od dłuższego czasu. Powodem tego jest również to, że Marek Papszun zawsze był też dość transparentny wewnątrz Rakowa, deklarując, że potencjalna możliwość trenowania Legii, to byłoby coś, co by go interesowało. Jeżeli taka oferta będzie, to on by chciał mieć szansę jej rozważenia.

- Sądzę, że - z punktu widzenia świadomości wszystkich zainteresowanych, od Krakowa do Legii, do Marka - to nie było nic nowego czy szokującego. Po prostu ktoś po raz pierwszy powiedział o tym w normalny sposób. Moim celem, w powiedzeniu tego, było głównie to, żeby wyeliminować tę całą destabilizację, która była robiona wokół Legii. Moim interesem była Legia, a nie Raków. Chodziło o przecięcie tego tematu, powiedzenie jaki jest plan i co zamierzamy zrobić. Czy tak się stanie? Wierzę głęboko, że tak będzie. Natomiast będę wiedział na 100 procent dopiero na koniec roku, czyli za jakieś 3 tygodnie.

- Dodatkowo, tzw. truskawką na torcie jest to, że Marek Papszun jest z Warszawy, czuje ten klub, wie w co potencjalnie będzie wchodził, to też jego trenerska ambicja. To wszystko gdzieś tam gra, oczywiście - życie pokaże jak będzie. Podejście do strukturyzacji kontraktu, do tego, w jaki sposób pion sportowy, trener pierwszej drużyny i również akademia ma współpracować… To rzeczy, które są układane od dłuższego czasu. Marek Papszun, jako pierwszy trener od dawna, wpisuje się w większość elementów, jeżeli nie we wszystkie, nad którymi pracujemy. Wydaje mi się, że długość umowy będzie trochę zależeć od Marka. Z tego, co go trochę poznałem, to nie jest facet, który chce sobie zrobić ciepłą posadkę. I ja to w nim bardzo cenię. Nie ma zatem żadnej presji, żeby umowa była bardzo długa. Ja, jeżeli by była taka wola, to jestem gotowy na długi kontrakt. Uważam, że dzisiaj wykorzystuję, pierwszy raz za mojej kadencji jako prezesa klubu, sytuację, w której wybór trenera nie jest wynikiem potrzeby chwili, a wynikiem tego, czego rzeczywiście chcę w pierwszym szkoleniowcu Legii Warszawa.

O tym, co można było zrobić inaczej

- Co bym zrobił inaczej, gdybym dziś raz jeszcze przejmował Legię? Na pewno jest ileś rzeczy, które można by zrobić inaczej. Próbuję być czasem skromny, że ja się nie znam na piłce, i tak dalej. Ale powiedzmy sobie szczerze – od siedmiu lat jestem bardzo pilnym studentem tego, co się dzieje w piłce nożnej, na świecie. Dziś nie wstydzę się swojej wiedzy dotyczącej piłki.

- Gdybym cztery lata temu miał tę wiedzę, co obecnie, to prawdopodobnie parę rzeczy zrobiłbym inaczej. Główną rzeczą, którą zrobiłbym inaczej, byłyby kwestie trenerskie. Uważam, że w pewnym sensie popełniłem błąd, ale wydaje mi się, że jest bardzo małe zrozumienie, z czego on wynika. Był popełniany zawsze w nadziei, że nie będzie błędem. Ale dziś, z perspektywy czterech lat, wiem, że to był błąd, który wynikał z mojej strony. Nie wiem czy to kwestia ambicji, nienawidzenia przegrywania. Błąd wynikał z tego, że dla mnie, najważniejszym celem w Legii, było wygranie mistrzostwa Polski. W momencie gdy widziałem, że trener nie dowiezie mi tego celu, podejmowałem decyzję o zmianie. Po pierwsze, wybór okazywał się nieoptymalny, bo nie był wynikiem długiej analizy i różnych dostępnych trenerów, i znalezienia tego, którego rzeczywiście chcieliśmy. Tylko zawsze musieliśmy działać w pośpiechu, na bazie tego, co było dostępne. Zwykle był to wybór trenera, który okazywał się w pewnym sensie przeciwnością poprzednika, po to, żeby mógł ogarnąć tę sytuację jak najszybciej. I tak się działo. W wyniku tego wszystkiego stawały się dwie rzeczy: jedna pozytywna, druga negatywna.

- Pozytywna była taka, że właściwie za każdym razem wygrywaliśmy mistrzostwo Polski. Nigdy, w historii Legii, nie było tyle mistrzostw, które zdobyliśmy w ciągu ostatnich iluś lat. A negatywna była taka, że wybór tego trenera zwykle okazywał się nieoptymalny. Miał bowiem inne wady i później nie radził sobie z tym wszystkim, jeżeli chodzi o dalsze przygotowanie i funkcjonowanie w zespole. Nie był też gotowy ze względów osobowościowych, taktycznych czy jakichkolwiek innych, na to, żeby prowadzić Legię Warszawa przez dłuższy czas. Dziś, gdybym miał zrobić to na nowo, to bym pewnie odpuścił jakieś mistrzostwo - i pewnie odpuściłbym to pierwsze. Co prawda, dzisiaj łatwo mi to mówić, ale większość osób wie, w jakiej atmosferze to się działo. I wszyscy wiedzą, jaka była na mnie presja. Poddałem się jej, bo chciałem dowieźć tytuł.

O kryzysie

- Jesteśmy największym klubem w Polsce. Jesteśmy porównywalni do dużych klubów w Europie pod względem struktury, liczby pracowników. Przez ostatnie ileś lat się uczymy. Wydaje mi się, że wkraczamy już w taki okres, w którym z tej nauki jest wyciągniętych dużo wniosków. Akurat teraz mamy kryzys. Zawsze mówię, że nie można zmarnować dobrego kryzysu. Zamierzam wykorzystać i mam w głowie plan, żeby z tego kryzysu Legia wyszła silniejsza. O wiele silniejsza. Jestem przekonany, że tak będzie.

- Mamy problem, rzeczywiście, w lidze. Jestem pierwszy, który ten problem i widzi, i uważa, że to nie jest coś, co można lekceważyć. Próbuję z tym działać. Mam diagnozę co i jak się stało, i kto jest za to odpowiedzialny. Mogę powiedzieć, że w 90 procentach odpowiedzialny za to jest sztab, który był w Legii Warszawa.

- Artur Boruc nie miał być tak eksploatowany. Jego kontuzja to fizyka, był za bardzo eksploatowany. Tak nie miało być. Ale jak trener ma do wyboru doświadczonego bramkarza, to zawsze pójdzie w tym kierunku. Można było jednak w iluś meczach rotować i przygotowywać to inaczej.

- Mieliśmy Łukasza Bortnika, który przygotowywał zespół od strony fizycznej, przez ostatnie dwa lata robił to bardzo dobrze. I został zwolniony. Przyprowadzono faceta, który w ogóle nie wiedział, co robi. Wszyscy zawodnicy grają gorzej, są pod formą - i nikt mi nie powie, że to wynika z tego, iż zamiast Juranovicia jest Johansson. Dobry trener, który potrafi odpowiednio rotować i koncentrować się na rozwoju piłkarzy, jest w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Uważam, że główny problem, który mieliśmy, to było to, że wyciśnięto z tej drużyny, jak cytrynę, cały sok, i nie zrobiono nic, żeby ten sok znów znalazł się w cytrynie. Dziś musimy przejść przez proces odbudowy drużyny. W poprzednich latach zwykle mieliśmy tak, że nie graliśmy w pucharach. Nowy trener nie przychodził w listopadzie, tylko we wrześniu, graliśmy raz na tydzień, szkoleniowiec mógł sobie, poprzez treningi, bardzo szybko dojść do odbudowy zespołu z jakąś koncepcją. I na ogół w październiku to już działało. A dziś, ze względu na Europę, to trwało.

- Nawet gdy trener Michniewicz odchodził, to powiedział, że nigdzie nie miał tyle czasu na wyjście z kryzysu. Nie miał tego w Termalice, Pogoni, Jagiellonii, Zagłębiu – nigdzie nie miał tak, jak u nas. Dałem czas, bo nie chciałem znowu pochopnie działać. Ale mamy drużynę, która jest rozwalona. I dziś trzeba ją odbudować.

O Michniewiczu

- Z trenerem Michniewiczem mieliśmy bardzo specyficzną sytuację. Nie sądzę, że taka sytuacja miała miejsce z poprzednimi trenerami, czy to z Vuko, czy z Jackiem Magierą. To nie jest dobra rzecz dla klubu, gdy nie ma dobrej komunikacji pomiędzy szkoleniowcem pierwszej drużyny a dyrektorem sportowym, szczególnie w zakresie budowania zespołu.

- Jeśli chodzi o trenera Michniewicza, to trochę inna jest rzeczywistość od tego, co było prezentowane w mediach. Po pierwsze, to nie jest tak, że trener Michniewicz rzeczywiście przyszedł z jakimiś konkretnymi koncepcjami dotyczącymi sposobu gry, profili zawodników. Tak, powiedział, że chce mieć mobilnych zawodników. Ale każdy chce mieć mobilnych zawodników, to nie jest wystarczający opis. To nie jest tak, że trener Michniewicz miał bardzo konkretne spojrzenie na to, jak, kogo i gdzie - on był właściwie bardzo pasywny w tych rzeczach. Dopiero po naszej lekkiej awanturze na początku tego sezonu, gdzie się w mediach pokazało, że zaczął narzekać, to pierwszy raz, tak naprawdę, był wysłany mail do Radka Kucharskiego z sześcioma pozycjami, na których widział wzmocnienia. Tych pozycji zostało wzmocnionych osiem, nie sześć.

- Drugą rzeczą było również to, że procesy transferowe są bardzo trudne, i zachowanie poufności jest tutaj bardzo istotne. Mieliśmy sytuacje przy jednym czy dwóch transferach – wcześniejsze konsultacje spowodowały, że nazwiska zaczęły się nagle pojawiać na rynku, i my te transfery straciliśmy. Mimo że trener Michniewicz się zarzekał, iż od niego te informacje nie wychodzą, to od razu się one pojawiały – zwykle w mediach, które były zaprzyjaźnione. To powodowało, że była nieufność, jeżeli chodzi o współpracę i dzielenie się informacjami.

O meczu ze Spartakiem

- Dla mnie to najważniejsze spotkanie do końca sezonu. Zawodnicy grają tutaj o dużą marchewę. Mam nadzieję, że będą zdawać sobie sprawę, po co wychodzą na boisko. Oczywiście, łatwo nie będzie. Musimy zagrać mądrze, tak jak za Czesława Michniewicza, który był akurat w takich meczach bardzo dobry.

Polecamy

Komentarze (306)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.