Domyślne zdjęcie Legia.Net

Dariusz Wdowczyk: Ani słowa o Legii...

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

18.07.2007 07:20

(akt. 22.12.2018 16:07)

Oczywiście że, interesuję się tym co się dzieje w Legii, ale nie chcę o niej rozmawiać.Co do rozmów w Wilnie? Nie wiem, jakie jest lekarstwo na głupotę, ale chyba takiego nie ma. Kibice Legii mówią, że są najlepsi w Polsce, ale samym mówieniem niczego udowodnić nie można. Wiem, że w Legii dużo się zmieniło od czasu mojego odejścia, ale o Legii mieliśmy nie rozmawiać. Koniec tematu - mówi były trener naszego zespołu <b>Dariusz Wdowczyk</b>.
- Musi być panu przyjemnie z dala od wstrętnych dziennikarzy, wściekłych kibiców, niecierpliwych prezesów? - Oj, mogę trochę odpocząć! Ostatni rok to była nieustająca nagonka prasowa na mnie, ogromne oczekiwania i ciągły stres. Miałem tego dosyć. Teraz jestem odstresowanym dyrektorem sportowym. Do Livingston zaglądam dwa razy w miesiącu. Na co dzień rezyduję w Polsce. Przeglądam internet, czytam gazety, jestem na bieżąco. Z naszego życia publicznego nie znikam - będę komentatorem w TVN. - Polacy dobrze robią, wyjeżdżając za chlebem do Szkocji? - Coraz więcej rodaków nie może znaleźć tutaj pracy. Ale ja nie przyjechałem do Szkocji w poszukiwaniu zajęcia. Pracę miałem zagwarantowaną. Już rok temu mogłem zostać menedżerem Livingston, ale wtedy nie porozumieliśmy się. Teraz z przyjemnością podpisałem roczną umowę. Mam znajomości, a to pomaga w tym zawodzie. W Szkocji mnie znają, grałem tu przez 5 lat. Wizytówek pokazywać nie muszę. - Jako dyrektor sportowy nie wchodzi pan w paradę menedżerowi klubu Markowi Proctorowi? Trudno uwierzyć, by Wdowczyk - zdobywca dwóch tytułów mistrza Polski - siedział cicho przy ustalaniu składu Livingston. - Szczerze mówiąc, Proctora nie za bardzo interesują moje sukcesy w Polsce. Nawet nie chcę mu niczego podpowiadać, aby nie było nieporozumień. Dla mnie menedżer to świętość. Ja nigdy nie pozwoliłem sobie, aby ktokolwiek, nawet prezes, wszedł do szatni i próbował ustalać skład. - Nie ma pan ochoty na posadę Proctora? - Chcę zostać menedżerem Livingston, ale jeszcze nie teraz. Pod nikim dołków nie kopię. Nie sprowadzam piłkarzy, którzy będą robić na złość Proctorowi. - Załatwiał pan testy w Szkocji Załusce, Gubcowi, Czerkasowi. Szefowie Livingston nie mają pretensji, że działa pan na kilka frontów? - Nic nikomu nie załatwiałem. Kilku piłkarzy, z którymi kiedyś grałem, teraz jest dyrektorami czy menedżarami w szkockich klubach. Jak potrzebują jakiegoś piłkarza, to dzwonią do mnie i mówią, czy nie znam zawodnika o konkretnych parametrach. Podsuwam im kandydatury. To wszystko. No, czasami pomagam rodakom w negocjacjach. Spełniam jednak tylko rolę tłumacza. Tak było na przykład w przypadku transferów Boruca i Żurawskiego. - Podobno ma pan odpowiadać w Livingston za rynek wschodni? - Głównie polski i czeski. Chcemy stworzyć nową jakość w lidze szkockiej. Sprowadzić zawodników, którzy mają inne spojrzenie na futbol niż miejscowi. W defensywie muszą grać sami Szkoci, aby mogli się dobrze porozumiewać, ale już w formacji ofensywnej mogą grać obcokrajowcy. Na przykład Polacy. Na testach był u nas Dawid Banaczek. Zrobił bardzo dobre wrażenie. Wkrótce ma przyjechać Paweł Sobczak. Sprowadziłem już Czecha Tomasa Pesira i Mariusza Liberdę. To jeszcze nie koniec. - Trudno jest nakłonić Polaków na wyjazd do drugoligowego szkockiego klubu? - Bardzo trudno. Polscy piłkarze też mają swoje ambicje. Godzą się na drugą ligę angielską czy niemiecką, ale o szkockim zapleczu nie mają najlepszego zdania. - Słusznie? - Cóż, pieniądze na transfery są porównywalne do tych w Polsce. Infrastruktura jest jednak o wiele gorsza niż na przykład w Legii. Obok stadionu jest boisko treningowe, ale ponieważ jest twarde, to mieliśmy w drużynie sporo kontuzji stawów. Proctor powiedział, że możemy na nim trenować, ale tylko dwa razy w tygodniu. Generalnie brakuje nam boisk trawiastych. - Jakich więc argumentów pan używa? - Mówię, że Livingston to okno wystawowe, że to szansa na wypromowanie się. Liberda posłuchał, inni też posłuchają. Wprawdzie żaden z piłkarzy Livingston nie zarabia tyle, ile najlepsi zawodnicy w Legii, ale na niezłe życie wystarczy. - Interesuje się pan nadal sytuacją w Legii? - Oczywiście, ale nie chcę o niej rozmawiać. - A o rozróbach w Wilnie? - Nie wiem, jakie jest lekarstwo na głupotę, ale chyba takiego nie ma. Kibice Legii mówią, że są najlepsi w Polsce, ale samym mówieniem niczego udowodnić nie można. - Dużo zmieniło się w Legii od... - O Legii mieliśmy nie rozmawiać. Koniec tematu.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.