News: Dominik Furman - piłkarz z książki telefonicznej

Dominik Furman - piłkarz z książki telefonicznej

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

21.09.2012 10:47

(akt. 10.12.2018 19:07)

Zaczęło się siedem lat temu i od gorączkowego poszukiwania kontaktu z 13-letnim wówczas Dominikiem Furmanem. Był już jedną nogą w Piasecznie, u Marcina Sasala. Obecny dyrektor sportowy Legii Jacek Mazurek wziął książkę telefoniczną, znalazł numer do cioci zawodnika. Zadzwonił. - Ona powiedziała mojej mamie i tak nawiązaliśmy kontakt. Potem pan Mazurek przywiózł mnie na trening do hali na Bemowie. Wszedłem, popatrzyłem, jak ćwiczą, jakie kto ma buty. Tak, tak, bo młody człowiek myśli o takich rzeczach. Przyjęto mnie fajnie i powiedziałem sobie: "To jest to" - opowiada legionista.

Pierwsza klasa gimnazjum, koledzy mieszkali w bursie, on tego nie chciał. - Wiedziałem, co tam może mnie spotkać. Imprezy były nie dla mnie, ale zdawałem sobie sprawę, że mój młodziutki rozum może nagle chcieć zaimponować koledze, pójść na balety, napić się piwa. Zaprzyjaźniłem się z Przemkiem Mizgałą, a on był w Warszawie z tatą. Poprosiłem, czy nie mógłbym zamieszkać z nimi. Na szczęście się zgodził. Panu Jackowi jestem za to bardzo wdzięczny. On mówi, że jestem jego synem, a ja mogę powiedzieć, że to dla mnie drugi ojciec. A imprezy? Pierwszy raz w miasto poszedłem dopiero w trzeciej klasie liceum. Serio - wspomina Furman.


Choć był juniorem, miał już pierwsze treningi z dorosłą drużyną. Jan Urban zabierał jego i Michała Kopczyńskiego. - Ci, którzy byli wtedy w Młodej Ekstraklasie, krzywo na nas patrzyli. O, idą do jedynki, a nawet na jednym treningu u nas nie byli. Dla mnie było to wyróżnienie. Wiem, że trener Urban w nas wierzył. Pamiętam taką grę wewnętrzną, byłem w środku pola z Piotrem Gizą. Podał do mnie, ja posłałem prostopadłe zagranie, a on z pretensją, że powinienem jemu zagrać. Trener stał z boku, krzyknął: "A co ty myślisz, że on nie umie?". To jedno zdanie było dla mnie bardzo ważne - mówi dumny.


Potem przyszło kontuzja, pauzował osiem miesięcy. Nadzieje wiązał już z Maciejem Skorżą. - Cieszyłem się, kiedy przychodził do Legii. Czytałem, że stawia na młodzież, ale rzeczywistość okazała się trochę inna. Jak wrócił trener Urban, wszyscy młodzi zaczęliśmy przebierać nogami. Wiedziałem, że szansa będzie, trzeba ją tylko wykorzystać. I chyba moja pozycja robi się silniejsza. Choć przecież mam już 20 lat, za późno się przebiłem. Nie patrzę na Polskę, bo u nas w tym wieku ciągle jest się młodym - mówi. 

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.