Domyślne zdjęcie Legia.Net

Dwa tygodnie prawdy Legii i Urbana

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza, Polska The Times

11.03.2010 08:37

(akt. 16.12.2018 10:39)

Do końca marca Legia zagra jeszcze pięć meczów - trzy w lidze i dwa ćwierćfinałowe w Pucharze Polski. Dla trenera Jana Urbana zaczynają się dwa tygodnie, w których błąd może go kosztować posadę. A o błędy będzie bardzo łatwo. Polonia Bytom, Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław, znów Ruch Chorzów i Lechia Gdańsk - to przeciwnicy Legii do końca marca. W najlepszym przypadku w kwiecień Legia wejdzie jako lider tabeli i półfinalista Pucharu Polski. W najgorszym skończy marzec bez trenera.

W tym sezonie z wyżej wymienionymi drużynami Legia grała bardzo dobrze. Żadna nie strzeliła jej gola, a punkty warszawiacy stracili tylko na boisku we Wrocławiu, gdzie zremisowali 0:0. Również gra co trzy dni nie jest dla zespołu Jana Urbana niczym szczególnym. Choć w tym sezonie pięciu meczów w dwa tygodnie jeszcze nie grała, to zdarzało się jej grać trzy w tydzień. W poprzednich sezonach miała nawet dłuższe maratony. W listopadzie 2008 r. Legia w ciągu trzech tygodni (od 7 do 28 listopada) grała siedmiokrotnie. Przez cały kwiecień tego samego roku zagrała dziesięć meczów.
Ale po przegranym w kompromitującym stylu meczu z Odrą w niedzielę (0:1) na wpadki nie ma miejsca, a w żadnym z podobnych piłkarskich maratonów za kadencji Jana Urbana Legia nie wygrała wszystkich meczów.

Legia do problemów kadrowych przywykła, ale zawsze wynikało to z plagi kontuzji. Teraz nie trenują tylko Takesure Chinyama i Wojciech Szala. Borysiuk w sobotę powinien być gotowy do gry, a pozostali po prostu źle grają i nie ma ich kim zastąpić. W tym sezonie Legia potrafi wygrać z silnymi zespołami (Lech, Wisła), które decydują się pójść z nią na wymianę ciosów. Słabym, które "murują" bramkę, często nie jest w stanie strzelić gola i z nimi remisuje (Cracovia, Śląsk, Zagłębie), a gdy przypadkiem straci bramkę - przegrywa (oba mecze z Odrą). Na zmianę nawyku ma dwa tygodnie. Jeśli się nie uda, klub czeka trzęsienie ziemi.

Trudno się nie zgodzić, że zarząd nie chciał wydawać pieniędzy na transfery. Że często musiał łatać dziury przypadkowymi piłkarzami. Ale trener dostał wiele czasu na wprowadzenie swoich pomysłów, nawet jeśli miał ograniczone możliwości. Rzadko w polskich klubach trener otrzymuje takie zaufanie. Urban pracuje już przy Łazienkowskiej trzy lata, a drużyna wróciła do punktu wyjścia. A może gra nawet gorzej. Pytanie, czy trener jest jeszcze w stanie coś z tego zespołu wycisnąć. Kilka miesięcy temu zaczął mówić, że nie jest już tym samym uśmiechniętym Jasiem, co trzy lata temu. Że on też zaczyna wtapiać się w polską mentalność. Mówi to człowiek, którego trudno było zbić z pantałyku, bo zawsze miał przygotowaną dowcipną ripostę. Urban już przed rozpoczęciem sezonu wyczuwał jednak, że może to być jego ostatni rok w Legii. Pisano wówczas, że musi zdać trenerski egzamin dojrzałości. - Jeśli nie zdobędziemy mistrzostwa trzeci rok z rzędu, będzie to moja porażka - mówił, mając świadomość, jaką ma amunicję w zespole. Bo w przerwie zimowej dodawał: - Wisłę możemy dogonić nawet bez Janka Muchy. Na razie Urban jest na dobrej drodze, by zawodową maturę oblać.

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.