News: Komentarz: Szambo

Felieton: Co się stało w Kielcach? Czy balon już pęka?

Jan Szurek

Źródło: Legia.Net

24.02.2013 12:07

(akt. 21.12.2018 15:11)

Przed meczem w Kielcach wszyscy kibice Legii byli optymistami, zaś po ostatnim gwizdku najczęściej słyszanym zdaniem było, że pompowany balon znów pękł. Dlaczego? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno nie ma piłkarza naszej drużyny, do którego nie dotarłaby informacja, że Legia jest głównym faworytem do tytułu mistrzowskiego. Jednym z aspektów, dzięki któremu możemy poznać wielkość każdego sportowca, jest umiejętność radzenia sobie z bycia „numerem jeden”. Nie mam zamiaru narzekać, że legioniści są słabi, ale po takim spotkaniu, wszyscy powinni zobaczyć jak dużo jeszcze brakuje aby być najlepszym.

Czy nie dało się w Kielcach zrobić więcej? Na pewno tak. Wydaje się, że tym razem najwięcej „namieszał” sam trener, Jan Urban. Szkoleniowiec jeszcze dzień przed meczem zapowiadał, że mimo wielu transferów, zagra w takim zestawieniu, w jakim jego zespół grał jesienią. Te zapowiedzi okazały się tylko zasłoną dymną. Już we wtorek, trener warszawiaków wiedział bowiem, na kogo postawi w Kielcach. Jeśli spojrzymy na dwa ostatnie spotkania sparingowe, to zobaczymy, że mecz z Rakowem, Legia rozpoczęła dokładnie w takim składzie, w jakim zagrała w Kielcach.


Mimo takiego ustawienia w sparingu, wszyscy obserwatorzy byli przekonani, że na bok pomocy powędruje Miroslav Radović, a w ataku zobaczymy powracającego do kadry Marka Saganowskiego. Urban o tyle dotrzymał słowa (zapowiedź składu jesiennego), że na szpicy w Kielcach zagrał Danijel  Ljuboja, a tam właśnie grał Serb od października, kiedy ze składu wypadł „Sagan”.  Na prawej pomocy zobaczyliśmy już jednak debiutanta - Bartosza Bereszyńskiego, który na ostatnich treningach sprawiał bardzo dobre wrażenie.


Niestety te decyzje okazały się błędne. Ljuboja w starciu z twardo grającymi kielczanami był bez większych szans, co zgodnie z przewidywaniami, powodowało jego cofanie się do linii środkowej boiska i grę tyłem do bramki rywali. Przeciwko Koronie, jako wysunięty napastnik, powinien zagrać zawodnik silny fizycznie, którego nie będzie łatwo przepchnąć. Takiego, który wytrzyma ostre wejścia rywali i nawet, jeśli nie zdoła utrzymać się przy piłce, to dzięki swojej postawie, zrobi więcej miejsca dla partnerów. Saganowski w oczach Urbana, musi być w bardzo słabej dyspozycji, ponieważ w Kielcach mimo niekorzystnego wyniku, na placu gry pojawił się trenujący z Legią dopiero od tygodnia Wladimer Dwaliszwili. Gruzin uważany jest za wszechstronnego zawodnika, mogącego grać na każdej pozycji przedniej formacji. Sam jednak podkreśla, że najlepiej czuje się jako środkowy napastnik. Wydawało się, że na Łazienkowską przychodzi właśnie po to, aby stanowić alternatywę dla Saganowskiego oraz  zastępstwo dla Michała Efira. Jednak Urban widzi go na tej samej pozycji, na której grał przy Konwiktorskiej - na skrzydle. W obydwu sparingach (z Rakowem i Motorem) Gruzin zagrał na boku. W Kielcach, będąc tak ustawiony, w ostatnich minutach spotkania był bezproduktywny. W starciu z silnymi obrońcami Korony, powinien zastąpić Ljuboję na środku ataku, dając możliwość większego rozgrywania piłki Serbowi. Ten mógłby się cofać, zaś w polu karnym mielibyśmy napastnika mogącego powalczyć o górne piłki.


Prawdziwym niewypałem, okazało się jednak zastąpienie przeciętnie prezentującego się Bereszyńskiego, Jorge Salinasem. Paragwajczyk, przychodząc do Legii, awizowany był jako świetny skrzydłowy, który z Koseckim stworzy parę zabójczych, bocznych napastników. Niestety, o ile "Kosa" przez pół roku wyrósł na gwiazdę polskiej Ekstraklasy, o tyle Salinas zupełnie nie może się odnaleźć. Na treningach prezentuje się przyzwoicie (stąd też w Kielcach był tym rezerwowym, który miał odmienić losy meczu), jednak w meczach o stawkę z formy i umiejętności wiele nie pozostaje. Problemem okazuję się celne podanie piłki, o skutecznym minięciu rywala możemy po prostu zapomnieć. Trener próbuje znaleźć mu nową pozycję na boisku, ustawiając go na środku boiska, ale tutaj również Paragwajczykowi nic się nie udaje.

Jedyną udaną zmianą, było zastąpienie przeciętnie grającego Vrdoljaka, Dominikiem Furmanem. "Furmi" włożył w to spotkanie mnóstwo sił i widać było, że stara się odwrócić losy meczu. Miał wiele dobrych zagrań. Szkoda jedynie, że któreś z jego uderzeń na bramkę, nie sprawiło Zbigniewowi Małkowskiemu więcej problemów.


Być może akurat w Kielcach Urban powinien posłuchać się wszystkich obserwatorów, którzy niemal bez wyjątku inaczej zestawili swoją „jedenastkę” na spotkanie z Koroną. Paradoksalnie jednak, trzeba przyznać, że to nie powyższe roszady w zestawieniu składu przesądziły o porażce legionistów. Największą bolączką była bierność gry w defensywie Legii, ale ten mankament obserwowaliśmy już jesienią.


Przy pierwszym golu przysnął Wawrzyniak, Artur Jedrzejczyk był wyraźnie spóźniony, a Bereszyński podziwiał lecącą w stronę słupka piłkę. Jedynie Miroslav Radović, który obrońcą nie jest, starał się aktywnie przeszkodzić Kielczanom. Drugi gol, to już bierność całej defensywy. Po pierwszej, średnio szczęśliwej „główce” Vrdoljaka, za piłką gonili Astiz i Jędrzejczyk, ten drugi dokładnie zagrał do Lenartowskiego. Daniel Łukasik, mimo, że piłka była w jego strefie, poruszał się o dwa tempa wolniej od rywali, a Bereszyński oczekiwał, że futbolówka trafi w niego zapominając, że skuteczniejszym sposobem obrony jest szybkie dojście do przeciwnika. Trzecia bramka to znów suma błędów kilku zawodników. Najpierw spóźniony był Salinas, asekurujący go Łukasik nie zrobił nic, a potem futbolówka minęła jeszcze Żewłakowa, zaś Wawrzyniak w decydującym momencie dał się wyprzedzić Kijanskasowi. Każdy z tej czwórki był w stanie i powinien przeciąć tor lotu piłki.


Jan Urban, wraz ze swoimi współpracownikami, musi w tej chwili jak najszybciej wymusić na swoich podopiecznych większe zaangażowanie w grę defensywną, a być może skorzystać z innych nowych zawodników. W meczu z GKS-em Bełchatów, za kartki nie zagrają Jakub Wawrzyniak, Daniel Łukasik oraz Miroslav Radović. Wydaje się również, że miejsce w składzie może stracić, któryś z dwójki środkowych obrońców. Decydujący będzie wtorkowy mecz w Pucharze Polski z Olimpią Grudziądz. Z pewnością w defensywie zobaczymy Tomaszów Jodłowca oraz Brzyskiego. W kadrze pojawią się, nieobecni w Kielcach, Michał Kucharczyk i Janusz Gol. Gdyby nie uraz Jakuba Rzeźniczaka, o miejsce na prawej obronie mógłby obawiać się Artur Jędrzejczyk. Wtorkowy mecz może okazać się dużą szansą dla tych, którzy przez cały okres przygotowawczy nie byli faworytami do gry w pierwszym składzie.


Legia nadal pozostaje głównym faworytem do tytułu mistrzowskiego, ale ostrzeżenia w postaci meczów ze Śląskiem na koniec rundy jesiennej i otwierającego rundę wiosenną spotkania z Koroną, a także wspomnienie jak zakończyła się walka o zwycięstwo w lidze przed rokiem, powinny dać wszystkim przy Łazienkowskiej do myślenia. Jak mawiał były szkoleniowiec Legii, Maciej Skorża, liga będzie ciekawsza. Oby finisz był jednak inny niż za jego czasów.

Polecamy

Komentarze (66)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.