Domyślne zdjęcie Legia.Net

Forma nadal jest parabolą

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

14.11.2010 10:34

(akt. 15.12.2018 07:09)

- Początek rundy mieliśmy słaby, graliśmy w kratkę, po meczach lepszych przychodziły te słabsze. Nasza forma było swoistą parabolą, ale wierzę że to co prezentujemy obecnie jest czymś trwalszym, że teraz ustabilizowaliśmy formę i utrzymamy ją do końca roku - mówił tydzień temu trener Legii Maciej Skorża. Niestety mecz z Wisłą pokazał, że końcowy rezultat spotkania jego piłkarzy nadal jest niewiadomą, po stracie drugiej bramki legioniści pękli psychicznie i dopisali rywalom trzy punkty.

Tak naprawdę zawiedli wszyscy. Nie dlatego, że przegrali. Nie dlatego, że grali słabo ale dlatego że pękli. Legioniści w pierwszej połowie rozgrywali ciekawe zawody, mogli prowadzić gdyby Manu zamiast strzelać mijał Mariusza Pawełka na pełnej szybkości, a Marcin Komorowski lepiej ułożył głowę po dośrodkowaniu Tomasz Kiełbowicza. Jednak to gospodarze zdobyli gola po ekwilibrystycznym strzale Pawła Brożka. Trzeba zwrócić uwagę że przy golu zawiniła cała linia obrony, każdy zawodnik bez wyjątku.

W drugiej odsłonie szybko strzelona bramka przez Patryka Małeckiego i kardynalny błąd sędziego przy decyzji o podyktowaniu rzutu karnego dla gospodarzy spowodowały, że piłkarze Legii chcieli ten mecz jak najszybciej zakończyć. Cała drużyna wypadła słabo, ale kilku zawodników zagrało znacznie poniżej oczekiwań. Przede wszystkim Ivica Vrdoljak, który nawet przez moment nie był liderem zespołu. W tą rolę często starał się wczuć Ariel Borysiuk, który był o wiele bardziej aktywny od kapitana. Manu potwierdził, że gra jak jeździec bez głowy - imponuje szybkością, pomaga w defensywie ale na tym atuty się kończą. Dośrodkowania są zwykle niecelne, dryblingi często przegrane, a w sytuacjach podbramkowych nie potrafi zachować się właściwie. Wystawienie Sebastiana Szałachowskiego od pierwszej minuty było błędem - to zawodnik idealny na kontry, a nie do ataku pozycyjnego. W niezłej dyspozycji jest Bruno Mezenga i chyba zasługuje na to aby zagrać w większym wymiarze czasu. 

Jednak tak naprawdę to nie błędy w taktyce czy sportową dyspozycją zadecydowała o tym, że legioniści przegrali w Krakowie. Zawodnicy jechali do grodu Kraka jako faworyci, nawet trenerzy i piłkarze Wisły podkreślali fakt, że to zespół z Łazienkowskiej jest lepszej dyspozycji. Kiedy na tablicy wyników zrobiło się 2:0 w głowach zrobił się mętlik i nikt nie wiedział co ma grać. Maciej Skorża przed meczem podkreślał, że oczekuje od zespołu więcej i że to czego wymaga będzie widać na wiosnę. - Nie da się do końca roku poprawić stylu, a tu musimy jeszcze trochę popracować. Myślę, że na wiosnę wszyscy będziemy mieli wiele satysfakcji z tego jak gra Legia - mówił przed wyjazdem do Krakowa Skorża. Cóż wypada mieć nadzieję, że nie są to słowa rzucane na wiatr...

Jednak teraz trzeba się szybko skupić nad tym aby ta parabola formy znów szybko poszła w górę. Przed nami mecze z Arką Gdynia. Polonią Bytom i Cracovią. W przypadku wygranych możemy zimę spędzić w Ekstraklasie nawet w roli lidera. A później będzie czas aby się zastanowić co zrobić aby było lepiej. 

Polecamy

Komentarze (51)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.