Domyślne zdjęcie Legia.Net

Gdzie teraz jest ta Legia?

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

30.10.2006 08:31

(akt. 24.12.2018 14:14)

Drużyna <b>Dariusza Wdowczyka</b> w po­równaniu z poprzednimi rozgrywkami bardzo się zmieniła i przez większość rundy jesiennej za te zmiany płaciła. Aby wrócić do gry, musiała przegrać wszystko, co było do prze­grania o tej porze roku - Superpuchar, Puchar Polski, Ligę Mistrzów i Puchar UEFA. Ale nadal ma szan­sę obronić mistrzostwo. Tytuł najlepszego zespołu w kraju miał być tylko krokiem na drodze do podboju Europy. Dlatego kilku teoretycznie nie spełniających wymagań graczy odstrzelono, a pozwolono sobie na eksperymenty.
Hugo czy Michał Gottwald się nie sprawdzili. Mamadou Balde i Junior to wciąż nie do końca spełnione transfery. Ale zwię­kszona konkurencja zrobiła swoje. Me­todą prób i błędów wypracowano właściwe ustawienie. W takim składzie jak w piątek z Widzewem mistrz powinien walczyć do końca roku. I dopiero wtedy może przyjść pora na kolejne zmiany. Mucha do końca Bramka? Obrona? Do niedawna zdawało się, że kto jak kto, ale Łukasz Fabiański nie musi martwić się o miejsce w bramce. Jego problem polega na tym, że jak grał, a grał w większości spotkań miał przed sobą bardzo dobrych obrońców, którzy nie dopuszczali rywali do groźnych akcji pod jego bramką. Obrona Legii po ucieczce Moussy Ouattary szukała optymalnego ustawienia. Edson, który nie zatracił umiejętności wykonywania stałych fragmentów, w obronie był ogrywany, a jak doznał kontuzji, przyszedł mecz reprezentacji z Portugalią, który pozwolił ustawić na lewej obronie solidnego Grzegorza Bronowickiego. Na prawą stronę wrócił Wojciech Szala (z Widzewem zagrał po raz 200. w ekstraklasie), bodaj nawet w lepszej formie niż przed długotrwałym urazem. Wreszcie na oczekiwanym poziomie zaczął grać Herbert Dick i chyba mamy w końcu na środku defensywy następcę Ouattary u boku jak zawsze dobrego Dicksona Choto. Dlatego, kiedy trenerzy pozwolili pechowo grającemu Fabiańskiemu odpocząć, do bramki wszedł Jan Mucha i w trzecim kolejnym spotkaniu nie puścił gola (w sumie zagrał cztery razy i nadal w polskiej lidze ma czyste konto). Słowak w meczu z Widzewem oprócz wyłapywania dośrodkowań miał tylko raz okazję do interwencji po strzale. Ale obronił, i to, że nie puszcza goli, powoduje, że w bramce zostanie. Kosztem Polaka, po którego co jakiś czas zgłaszają się do Legii niezłe europejskie kluby. Na początku lat 70. w reprezentacji Polski grali Hubert. Kostka i Jan Gomola z Górnika Zabrze. Teraz w naszej lidze oprócz dwójki z Legii jest tylko kilku równie dobrych bramkarzy (Mariusz Pawełek i Emilian Dolha w Wiśle Kraków. Może Radosław Majdan w Pogoni, może Bartosz Fabiniak w Widzewie). Są tylko dwie różnice - że do reprezentacji kandydują bardziej doświadczeni bramkarze grający w dobrych zagranicznych klubach, i to, że Mucha nie mógłby grać w naszej kadrze, bo nie jest Polakiem. Vuković - powrót do przeszłości Pomoc? Miroslav Radović na prawym skrzydle jest gwiazdą już od kilku tygodni, a jego asysta sprzed tygodnia z Górnikiem Łęczna przejdzie zapewne do krótkiej na razie historii Orange Ekstraklasy. To właśnie po faulu na nim Legia wywalczyła w Łodzi karnego. A kto mu podawał? Rodak Aleksandar Vuković. Mimo uznanej marki jest on rewelacją ostatnich meczów, choć zaczynał sezon w roli dublera Marcina Burkhardta jako głównego rozgrywającego, a po kupieniu Juniora był moment, że brakowało dla niego miejsca na ławce rezerwowych. I pamiętając o tym, że ostatnimi czasy Legia co pół roku robi czystkę w zespole - był jednym z pierwszych kandydatów do tego, by opuścić Warszawę już zimą. I mimo że czasem zdarzają mu się straty w nie najlepszym stylu - i to na własnej połowie - chyba jeszcze nigdy nie był tak blisko momentu jak wtedy gdy nazywano go najlepszym rozgrywającym polskiej ligi cztery lata temu. Zwłaszcza w meczach wyjazdowych jego ustawienie w parze z Łukaszem Surmą jest w tej chwili optymalne. Burkhardt i Junior będą w najbliższym czasie mieli trudne zadanie. Na lewej stronie musi zostać Roger Guerreiro, choć mówi się o jego odejściu (trwają negocjacje). Ale jakby Legia go nie zatrzymała, to w na­szej lidze po tej stronie swobodnie może go zastąpić Tomasz Kiełbowicz. Kto do Janczyka? Atak? Można dyskutować, czy Piotr Włodarczyk jest tej drużynie niezbędny, ale nawet uznając to, że przy dominacji Radovicia na prawej pomocy w tej chwili miejsce Sebastiana Szałachowskiego jest w pierwszej linii, to tu wzmocnienia są niezbędne. Legia z Widzewem wy­grała, ale po bramce Rogera z karnego nie stworzyła żadnej okazji. Dawid Janczyk - akurat tym razem bardzo słaby - potrafi sam wygrać mecz. Ale jeszcze przez długi czas może być tylko uzupełnieniem, a nie tym, od którego w głównej mierze zależy zdobywanie bramek. Czy Bartłomiej Grzelak z Widzewa (z Legią sobie nie pograł, jednak nie miał wsparcia) może być konkurencją? Może. W każdym razie zimą Legia pewnie zrezygnuje z wypożyczonego i sprawiającego problemy Eltona (o jego problemie alkoholowym wiedzą już wszyscy, w piątek dostał też czerwoną kartkę). Wdowczyk zostaje Trener? Dariusz Wdowczyk jak nikt w polskiej lidze może czuć się komfortowo. Nawet mimo licznych niepowodzeń (a powodzeń tej jesieni za wiele nie było), co u niego po pierwszym dobrym sezonie w następnym jest już regułą, zachowywał tzw. olimpijski spokój. Mimo, że w mediach szkoleniowca Legii zwalniano w systemie mniej więcej trzydniowym szefowie ani przez moment nie mieli takiego zamiaru. I teraz, gdzie jest ta Legia? Może nie tam, gdzie miała być, czyli w europejskich pucharach, ale przynajmniej w punkcie wyjścia, co znaczy, że nie straciła szans na obronę tytułu. A po tym to, co działo się na początku rundy, to i tak już jest sporo.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.