Domyślne zdjęcie Legia.Net

Giza czaruje formą

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

27.07.2009 12:43

(akt. 17.12.2018 10:37)

- Nie będzie już meczów kontrolnych, możliwości pokazania się trenerowi, wywalczenia miejsca w składzie. Ci, którzy mieli oczarować <b>Jana Urbana</b>, już to zrobili. Ci, co rozczarować, również. Wykrystalizowała się grupa zawodników, którzy będą stanowili o sile warszawskiej Legii jesienią. Są także tacy, którzy na regularne występy nie mają większych szans. <b>Piotr Giza</b> i <b>Sebastian Szałachowski</b> to dwaj najwięksi wygrani okresu przygotowawczego. Bo o możliwościach <b>Jana Muchy, Inakiego Astiza, Dicksona Choto, Jakuba Rzeźniczaka, Macieja Rybusa i Macieja Iwańskiego</b> szkoleniowiec wiedział od dawna.
- Piotrek, ile ty rozegrałeś meczów w europejskich pucharach - zapytał Urban Gizę w przerwie pierwszej potyczki z Olimpi Rustawi (3:0). - Żadnego - odpowiedział zawodnik. - A rozgrywał świetną partię co pokazuje jak ważne jest nastawienie psychiczne. Robił swoje - wyjaśniał już po meczu. Odkąd Giza trafił do Legii nie spełniał oczekiwań. Dopiero ostatnia runda była dla niego w pełni udana. Teraz wyrasta na jednego z liderów drużyny i ciężko będzie posadzić go na ławce. O Szałachowskim wiadomo, że jeśli zdrowie mu dopisze, to w Legii długo nie pogra. Tuż przed serią kontuzji interesował się nim Olympique Marsylia i to wcale nie jest żart. Ale urazy zastopowały mu harmonijnie rozwijającą się karierę. Jak wielkim jest wzmocnieniem widać było w tych dwóch oficjalnych spotkaniach rozegranych przez Legię. Dwa gole, choć do postawy na boisku można było się przyczepić, bo w grach sparingowych wyglądał o wiele lepiej. Ale to zawodnik, który robi różnicę. Nieuchwytny dla defensorów przez co narażony na faule, dynamiczny, potrafiący dryblować, strzelić z drugiej linii. I uniwersalny. Lewa i prawa pomoc, pierwsza linia, ofensywny pomocnik - to pozycje na których może występować. Za Muchę wicemistrzowie Polski żądają 2 mln euro. Może i słusznie, ale dziwne jest, że dotychczas nie zaproponowano Słowakowi nowej umowy. Dotychczasowa wygasa w czerwcu przyszłego roku. To oznacza, że w styczniu może związać się z nowym pracodawcą, a Legia nie otrzyma za niego nawet eurocenta. Wymieniona wcześniej ósemka zawodników będzie stanowiła szkielet stołecznej jedenastki w rundzie jesiennej. A więc zostały trzy pozycje, na których trwa rywalizacja. Lewa obrona, prawa pomoc i atak. Choć to jest uzależnione od systemu taktycznego jaki w danej chwili zastosuje sztab szkoleniowy. Przy tym obecnym, bez defensywnego pomocnika i z dwoma napastnikami ustawionymi w pionie, trudno wskazać, kto wygrał rywalizację w ataku. W Lidze Europejskiej grał Adrian Paluchowski, ale mimo zdobycia jednego gola, nie spełniał założeń nakreślonych przez trenerów. - Nowocześnie grający napastnik powinien umieć utrzymać się przy piłce - mówił Urban. I tego Paluchowski nie robił. Marcin Mięciel, który powoli wraca do optymalnej dyspozycji, nie zdobywał goli, choć sytuacje miał. Oczywiście nie byłoby tego tematu gdyby nie kontuzja Takesure Chinyamy. Dodając jeszcze Bartłomieja Grzelaka wydawało się, że w pierwszej linii Urban będzie miał kłopot bogactwa. Może i tak będzie, ale dopiero za kilka tygodni, kiedy cała czwórka będzie zdrowa. Szczególnie w meczach wyjazdowych szkoleniowiec legionistów lubi zagrać asekuracyjnie. To pozwala myśleć, że przynajmniej przeciwko tym silniejszym rywalom, zagęści środek pola. Kim? W coraz lepszej formie jest Roger, który ma ochotę do gry, a jego postawa przynosi korzyść zespołowi. Ariel Borysiuk robi coraz większe postępy tylko musi ustabilizować swoją dyspozycję. Choć należy pamiętać, że ten zawodnik dzień przed meczem z Broendby skończy dopiero 18 lat. Większy wybór Urban ma też na prawej stronie pomocy. Na razie Miroslav Radović gra w kratkę, a Krzysztof Ostrowski bardzo dobre zagrania przeplata niepotrzebnymi stratami. Jeśli przynajmniej jeden z nich się poprawi, nie będzie kłopotu. A zawsze można na tej pozycji wystawić Szałachowskiego. Na lewej obronie na razie wygrywa Tomasz Kiełbowicz choć to Marcin Komorowski otrzymuje powołania od Leo Beenhakkera. I na razie powinno tak pozostać. Status quo zachowali ci piłkarze, którzy otrzymali wolną rękę w poszukiwaniu sobie klubów, ale postanowili pozostać w Legii - Martins Ekwueme i Pancze Kumbev. Nigeryjczyk szanse na grę ma iluzoryczne, ale nikt nie jest w stanie zaoferować mu choćby zbliżonych warunków finansowych do tych, jakie ma przy Łazienkowskiej. Macedończyk jest na razie czwartym (a nawet piątym) do gry na środku obrony. Trenerzy wyżej cenią Artura Jędrzejczyka, który wrócił z wypożyczenia do Dolcanu Ząbki i prezentuje się naprawdę dobrze. Tyle, że na pozycji stopera Legia ma dwóch kontuzjogennych piłkarzy - Dicksona Choto i Wojciecha Szalę. Tylko kartki i urazy podstawowych graczy mogą otworzyć szansę występów przed Kumbevem. I jest jeszcze Marcin Smoliński. W jego przypadku udany obóz w Austrii nie zaowocował nawet przepustką do kadry meczowej. Biorąc pod uwagę dobrą formę Rogera, może tak pozostać. Jednak Smoliński musi uzbroić się w cierpliwość. Bo jeśli Brazylijczyk odejdzie jego notowania wzrosną. W przeciwnym przypadku może zostać wypożyczony do innego zespołu. Autor: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.