Domyślne zdjęcie Legia.Net

GW: Z "kryształowych" został tylko Choto

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

25.06.2011 08:23

(akt. 14.12.2018 04:21)

<p>Tego lata Legia Warszawa podziękowała za grę dwóm piłkarzom, którzy przez długie miesiące nie potrafili wyleczyć urazów. Takesure'a Chinyamę i Sebastiana Szałachowskiego kibice zapamiętają zarówno za strzelane gole, jak i kontuzje. Obaj podzielili los Bartłomieja Grzelaka, którego pożegnano przed rokiem. Napastnik przez trzy i pół roku w Legii rozegrał 59 meczów w lidze na 105 możliwych. Bez nich w klubie z Łazienkowskiej coraz mniej jest piłkarzy, którzy przez większość sezonu leczą się, zamiast grać.</p>

Szałachowski przez ostatnie dwa lata co prawda grał, ale dużo słabiej, niż gdy przychodził na Łazienkowską. Do Warszawy trafił z Górnika Łęczna w 2005 r. Był podstawowym piłkarzem zespołu, który w sezonie 2005/06 wywalczył mistrzostwo Polski. Strzelił sześć goli w lidze, jednego w Pucharze Polski i jednego w Pucharze UEFA, a szybkiego skrzydłowego trudno było dogonić obrońcom. Kłopot zaczął się w przerwie zimowej kolejnego sezonu. Z zagranicznego zgrupowania wrócił z urazem kości piszczelowej prawej nogi. Miała być niegroźna (zapalenie okostnej), potem okazało się, że to złamanie. Między listopadem 2006 r. a lutym 2008 r. piłkarz nie zagrał żadnego meczu. Na dobre wrócił do gry dopiero w następnym sezonie, ale we wrześniu 2008 r. w meczu z Cracovią po brutalnym faulu Pawła Nowaka piszczel nie wytrzymała i pękła, a Szałachowski miał kolejny sezon z głowy. Ostatecznie przez dwa i pół roku (wiosna 2007 r. i dwa kolejne sezony) rozegrał zaledwie osiem meczów w lidze. Przez ostatnie dwa lata prawa noga funkcjonowała, jak należy, ale Szałachowski zgubił formę. Przed rokiem jeszcze zdecydowano się przedłużyć z nim umowę na kolejny sezon. W tym roku już nie. Wiosną grał częściej w Młodej Ekstraklasie niż w pierwszej drużynie, a szefów Legii nie przekonały nawet bramki zdobyte w meczach z Wisłą i Polonią Bytom.

Chinyama w przeciwieństwie do niego nie wyleczył się do dziś. W Legii grał cztery lata. W zespole Jana Urbana był pewniakiem i najskuteczniejszym napastnikiem. W dodatku był zdrów jak ryba, co kontrastowało z wiecznie leczącym się Grzelakiem Ale wiosną sezonu 2008/09 Chinyama został kopnięty na treningu przez Pancze Kumbewa. Bolące kolano sprawiało, że w weekend grał, ale w tygodniu nie trenował. Pod koniec sezonu zdążył jeszcze wywalczyć tytuł króla strzelców (ex aequo z Pawłem Brożkiem - po 19 goli), ale potem rozpoczęła się seria operacji, powrotów i kolejnych przerw w grze. Nie pomogły trzy artroskopie kolana i konsultacje u austriackiego lekarza Christiana Schenka (leczył też Szałachowskiego). Napastnik grał coraz rzadziej. Ostatniego gola dla Legii strzelił we wrześniu 2009 r. W ubiegłym sezonie wystąpił w jedenastu meczach w lidze, ale gdy wychodził na boisko, snuł się po murawie. Przez pierwsze dwa lata gry w Legii strzelił w lidze 34 gole, przez dwa ostatnie - 2.

W Legii z tzw. "kryształowych" piłkarzy pozostał tylko Dickson Choto. Obrońca z Zimbabwe od przyjścia na Łazienkowską w 2004 r. leczył już pachwinę, mięśnie dwugłowe, czworogłowe, kręgosłup, więzadło w kolanie, a jesienią ubiegłego roku zerwał ścięgno Achillesa. Jego umowa obowiązuje jeszcze przez półtora roku. - Mimo wszystko w najważniejszych meczach daje nam jakość w obronie - mówią w Legii i nie myślą o sprzedaży.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.