Domyślne zdjęcie Legia.Net

Hazardziści z polskiej ligi

Marek Szabrański

Źródło: Gazeta Wyborcza

25.04.2006 13:00

(akt. 25.12.2018 23:56)

- Dziwi mnie, że piłkarze, którzy poddawani są maksymalnym emocjom na boisku, mają jeszcze potrzebę szukania dodatkowej adrenaliny w kasynach - mówi <b>Maciej Szczęsny</b>, były bramkarz reprezentacji Polski, mistrz kraju z Legią, Widzewem, Polonią i Wisłą Kraków. - Nie wierzę, żeby kierowała nimi chęć zarobienia dodatkowych pieniędzy. Raczej chęć zrobienia użytku z tych, które mają, wynikająca z niedojrzałości psychicznej.
- Wielu moich kolegów w drodze na mecz, w autobusie, potrafiło przegrać swoje miesięczne pensje - mówi Maciej Szczęsny. - Polska to wolny kraj, hazard jest dozwolony - odpowiada prezes Wisły Kraków. "Powinienem był wówczas odejść od stołu, ale zrodziło się we mnie dziwne uczucie. Pragnąłem wyzwać los, chciałem dać mu szczutka w nos, pokazać mu język. Postawiłem najwyższą dozwoloną stawkę i przegrałem. Później, zgorączkowany, wyciągnąłem wszystko, co mi się zostało, postawiłem na to samo i przegrałem znowu. Odszedłem od stołu jak ogłuszony". Fiodor Dostojewski, "Gracz" - Nie znam piłkarza z I, II ligi, który by nie obstawiał meczów u buków, no ale ja przecież wszystkich nie znam. Wiadomo, że wielu chodzi do kasyn - ruletka, black jack, pokerek. Albo po prostu grają w karty między sobą. Coś trzeba z kasą robić. To żaden problem, o ile wiesz z góry, ile chcesz przegrać i kiedy powiedzieć "stop" - mówi piłkarz A. Sam wystąpił do władz kilku kasyn o zakaz wstępu dla siebie samego. Ochroniarze, gdy tylko pojawi się w jednym z nich, mają natychmiast dzwonić do jego rodziny. Ale o tym opowiadać nie chce: - Ja z hazardem nie miałem nigdy żadnych kłopotów! Jeśli parę razy nawet w coś zagrałem, wszystko było pod kontrolą. Przyjaciele z kasyna Którzy polscy piłkarze są nałogowymi hazardzistami, jest tajemnicą poliszynela. B. mimo gry przez lata w dobrym zachodnim klubie nie ma nic, wszystko zostawił kasynom. Powołania na kadrę, kiedy jeszcze przychodziły, traktował jak szansę na zaciągnięcie pożyczki u kolegów. Ci z ulgą przyjęli okres słabszej formy kolegi i koniec przyjazdów na zgrupowania. Na zwrot pieniędzy specjalnie nie liczą. B. o nałogu rozmawiać nie chce, nawet anonimowo ku przestrodze dla innych. Rzuca słuchawką. C. potrafił przy ruletce spędzić po kilka dni z rzędu. Bywało, że bez słowa uprzedzenia nie pojawiał się na treningach. Usprawiedliwiał się później "kłopotami rodzinnymi". Gdy zapożyczony u kolegów zniknął z klubu po raz kolejny, wyrzucono go i odebrano mieszkanie. Okazało się, że zostawił je ogołocone do czysta. Sprzedał nawet umywalkę, muszlę klozetową i klamki. Nie chce rozmawiać, rzuca słuchawką. Dwa lata temu, nie mogąc znieść miłości męża do hazardu, odeszła od niego żona. D. nie miał tyle szczęścia. Kiedy zabrakło mu na grę, natychmiastową pożyczkę zaoferowali "przyjaciele z kasyna". Na 10 procent dziennie. Wziął, bo przecież miał wygrać, odkuć się, pospłacać wszystkie długi. Nie wygrał. Koledzy w bagażniku wywozili go do sąsiedniego miasta. Od "przyjaciół" dostał wiadomość, że jeśli nie spłaci długu, przestrzelą mu kolana. Na gwałt szukał kontraktu w klubie zagranicznym. W końcu pomogła rodzina, biorąc kredyt w banku. Niedawno tabloid "Fakt" wysłał reportera z ukrytą kamerą w ślad za przewlekle kontuzjowanym piłkarzem Wisły Kraków, który ma jeden z najwyższych kontraktów w Polsce (ok. 700 tys. zł rocznie). E. prosto po treningu pojechał do kasyna. Taksówką, bo niedawno "zdemolowano mu pięknego chryslera crossfire'a". Jak twierdzi "Fakt" - za długi, których nie spłaca. W klubie próbowano przekonać go prośbami, rozkazami, żeby już nigdy nie siadł przy ruletce. Piłkarz obiecywał, że jego noga nigdy nie stanie w kasynie. Ale nałóg okazał się silniejszy. Dlaczego piłkarz gra? - Dziwi mnie, że piłkarze, którzy poddawani są maksymalnym emocjom na boisku, mają jeszcze potrzebę szukania dodatkowej adrenaliny w kasynach - mówi Maciej Szczęsny, były bramkarz reprezentacji Polski, mistrz kraju z Legią, Widzewem, Polonią i Wisłą Kraków. - Nie wierzę, żeby kierowała nimi chęć zarobienia dodatkowych pieniędzy. Raczej chęć zrobienia użytku z tych, które mają, wynikająca z niedojrzałości psychicznej. Dr Lubomira Szawdyn, psychiatra z 40-letnim doświadczeniem w leczeniu hazardzistów, twierdzi, że to nie adrenaliny, ale uznania i utwierdzenia w sukcesie szukają piłkarze w kasynie. Młodzi chłopcy, często z prowincji, nagle zaczynają odnosić sukces i dostają do ręki pieniądze, o jakich wcześniej nie śnili. Pierwsza rzecz - kupują drogie samochody. Druga - wbijają się w elegancki garnitur, choćby od Gianni Versace, i idą w miejsce, w którym - jak im się wydaje - zamanifestują przynależność do nowego świata. Możliwość wydawania wielkich sum na ekskluzywnej grze to dla nich wyrażenie spełnienia w sukcesie. - Podobne do piłkarzy pod tym względem jest środowisko młodych aktorów serialowych, którzy również należą do moich licznych pacjentów - mówi dr Szawdyn. - Poza tym całe życie zawodowe piłkarza podporządkowane jest rywalizacji, ryzyku, rzucaniu wyzwania losowi. Wpadają w spiralę i wciąż starają się zapewnić sobie emocje. A jeszcze inni przychodzą do kasyna, bo czują się niedowartościowani - statusem w klubie, niepowoływaniem do pierwszego składu lub reprezentacji. Hazard pomaga im zapomnieć, odreagować stres i polubić siebie. Zakazy nic nie dadząLudwik Miętta Mikołajewicz, prezes Wisły, której piłkarza "Fakt" wyśledził w kasynie, bezradnie rozkłada ręce: - To, że prosto z treningu pojechał grać w ruletkę, jest jego wyborem. Polska to wolny kraj, hazard jest dozwolony. Przecież go nie zwiążemy, nie powstrzymamy siłą, zwłaszcza że grał w ciągu dnia, a nie nocą. A może jednak polskie kluby powinny wprowadzić do kontraktów zakaz odwiedzania kasyn? Skoro mogą zakazywać jazdy na motorze czy nartach? Według trenera Zagłębia Lubin Franciszka Smudy to jedyny sposób, żeby uratować niektórych piłkarzy przed katastrofą: - Można by to nawet wpisać do regulaminu PZPN. Jeśli jakiś zawodnik złamałby przepis, szłyby kary, robił się szum i to by go jakoś przywracało do pionu. Takiego E. strasznie mi szkoda. Jeśli klub mu nie pomoże, skończy się to tragedią. - Klubowy zakaz to problem prawny. Bo do jakiego stopnia zawód może człowiekowi krępować wolność osobistą? Zacznie się od kasyn, a potem kluby wprowadzą zakaz utrzymywania stosunków cielesnych częściej niż raz w miesiącu i będą kontrolować, ile razy piłkarz kocha się żoną. Piłkarze to nie automaty - podkreśla Szczęsny. - A jak klub miałby egzekwować taki zakaz? W dobie internetu to po prostu niemożliwe. Musieliby nas skoszarować na cały sezon jak Brazylijczyków z Pogoni. Ci nie mają możliwości, żeby wyjść na miasto i zrobić jakieś głupstwo. Ale z takich niewolników żadni piłkarze - dodaje piłkarz A. Zdaniem dr Szawdyn klubowe zakazy nie mają sensu: - Jeśli jakiś skutek będzie, to odwrotny, bo wtedy hazard stanie się owocem zakazanym, źródłem dodatkowego dreszczyku emocji. Jeszcze się taki nie znalazł, który by wybił z głowy hazard komuś, kto sam tego nie chce. Dwa mieszkania i złoty polonez Przed tygodniem były reprezentant Anglii Gareth Southgate wywołał na Wyspach burzę, opowiadając o powstaniu wśród zawodników całej kultury gry w karty popieranej przez trenerów organizujących "wieczorki pokerowe". Takim był Kevin Keegan, który jako selekcjoner kadry wygrywał od zawodników spore pieniądze, a sekował niegrających. Podczas Euro 2000 sesje karciane przedłużały się do tego stopnia, że tuż przed meczem z Niemcami cztery osoby, w tym Keegan, dołączyły do kolegów w szatni długo po wyjściu angielskiej ekipy z autobusu. Bo kończyły licytację idącą w tysiące funtów. Szczęsny jako jeden z nielicznych otwarcie opowiada o hazardzie wśród polskich piłkarzy. Ale bez nazwisk. - Co mam im robić kichę w życiu prywatnym, jeśli żony jeszcze się nie zorientowały - zastrzega. - Sam nigdy w nic nie grałem, ale gdybym rządził jakimś klubem, natychmiast zabroniłbym zawodnikom kart - mówi. - Widziałem, jak karty potrafią stworzyć podziały w zespole, jak miały fatalny wpływ na postawę drużyny na boisku. Wielu moich kolegów w drodze na mecz, w autobusie, potrafiło przegrać swoje miesięczne pensje. 40 tys. - zł dajmy na to. Wyobraźmy sobie morale takiego piłkarza. Po pierwsze - wkurzenie i stres, że w ogóle przegrał. Po drugie - przegrał miesięczne apanaże, będzie teraz musiał ściemniać przed rodziną, kombinować. Po trzecie - podczas meczu nie myśli o niczym innym, tylko jak i kiedy się odkuje. A za chwilę sytuacja, że może podać piłkę na świetną okazję temu, co od niego tę kasę wygrał. I co wtedy zrobi? Będzie wolał walnąć piłką w niebo. Były trener F. opowiada o słynnej grupie karcianej w jednym z największych polskich klubów. Grali w kierki na bardzo wysokie sumy. Jeden z nich kupił za wygrane dwa mieszkania w stolicy. Ale jego najbardziej spektakularną wygraną był złoty polonez - nagroda za srebrny medal olimpijski z Barcelony od jednego z piłkarzy tamtej drużyny. Kiedy trenerowi zależało, by grupa przed ważnym meczem była wyspana i skoncentrowana, brał jednego z piłkarzy na noc do swego pokoju. Tam musiał spać. Partyjka z trenerem - Jest paru trenerów, którzy zwłaszcza jak przychodzą do klubu, to lubią się przy kartach integrować ze starszyzną drużyny - opowiada zawodnik G. - Jest pewien znany szkoleniowiec, który zawsze dawał podczas tych integracji wygrać chłopakom parę złotych, tak dla lepszej atmosfery. Jak szła wieść, że przyjdzie do naszej drużyny, to się kilku cieszyło na te wygrane, ustalali, kto z nim siądzie. Ale to chyba nic złego, po prostu taka metoda. - Znam trenerów, którzy zabraniali nawet gry na zapałki, bo wiedzieli, że za nimi będą się kryć konkretne stawki. Potem piłkarz będzie biegał po boisku, a w myślach przeliczał zapałki na złotówki - dodaje Szczęsny. Trener Smuda: - Nigdy nie pozwalałem i nie pozwalam na karty w dniu meczu, bo potem z takiego zawodnika żaden pożytek. Po piłkarzu zawsze widać na boisku, że właśnie przegrał, w kasynie czy z kolegami. Jest w meczu nieobecny duchem. Nawet jeśli wie, że za miesiąc dostanie wypłatę, nawet jak ma w banku odłożonych parę groszy, to i tak taka porażka boli. Cztery fazy uzależnienia od hazarduFaza zwycięstw - objawia się poprzez okazjonalną grę połączoną często z fantazjowaniem o wielkich wygranych. Wygrane powodują pobudzenie, towarzyszy im wiara, że dobra passa będzie trwała. Pojawia się chęć ryzykowania wyższych kwot w celu szybszego wzbogacenia się. Faza strat - stawiając wysokie zakłady stymulowane przez wcześniejsze wygrane, gracz naraża się na wysokie straty. By się odegrać, pojawia się potrzeba zainwestowania jeszcze większych kwot. Niesie to ryzyko zadłużenia, zaciągania pożyczek. Osoba uzależniona może zacząć grać kosztem pracy i domu, co często objawia się poprzez kłamanie i ukrywanie swojego uzależnienia, przy czym osoba taka nie uważa się za uzależnioną. Faza desperacji - objawia się separacją od rodziny i przyjaciół oraz może również oznaczać utratę pracy. Narastające długi powodują odczucie duszenia, paniki, a presja wierzycieli nielegalnych pożyczek popycha często ku przestępstwom. Pojawiają się wyrzuty sumienia, poczucie winy, bezradność i depresja, nadużycie alkoholu. Faza przygnębienia - poczucie beznadziejności mogące w skrajnych przypadkach prowadzić do prób samobójczych. na podstawie wspólnoty Anonimowych Hazardzistów

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.