News: Helio Pinto: Bóg skierował mnie do Legii

Helio Pinto: Bóg skierował mnie do Legii

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net, tribunaexpresso.pt

27.11.2018 18:43

(akt. 02.12.2018 11:21)

- Wierzę, że Bóg skierował mnie do Legii. Dzięki temu, moja córka urodziła się w Warszawie. Jej życie uratowali lekarze w Polsce. Na boisku zdobyłem zaś mistrzostwo i puchar kraju, a świętowanie pośród morza kibiców jadąc przez miasto odkrytym autokarem, było czymś niesamowitym - wspomina Helio Pinto, który w rozmowie z "Tribuna Expresso" podsumowuje swoją karierę. Obecnie 35-letni pomocnik jest zawodnikiem Louletano i zastanawia się nad zawieszeniem butów na kołku.

Pinto opowiedział o transferze do Legii. - Trafiłem do Polski mając 29 lat. Na Cyprze wygrałem już wszystko, mogłem zostać na kolejne trzy sezony w APOEL-u, ale chciałem spróbować czegoś innego. Miałem do wyboru koniec kariery na Cyprze, dla którego kadry mogłem występować, gdyby nie moja juniorska przyszłość w portugalskich kadrach lub wybrać inny kierunek. Rozmawiałem z żoną, która lubi poznawać nowe miejsce. Miałem oferty z Izraela i Polski - zdecydowałem się na propozycję z Legii, która była korzystniejsza. Moim pierwszym trenerem w Warszawi był Jan Urban, którego zastąpił potem Henning Berg. Jego sposób pracy był nieco skomplikowany. Szybko podzielił również grupę na skład wyjściowy i pozostałych. Walczyłem, by pozostać pierwszej "jedenastce" - powiedział. 

 

- Pierwszy miesiąc był trudny. Trafiłem do ligi, która jest niezwykle wymagająca fizycznie. Piłkarze w Ekstraklasie to prawdziwi atleci, którym nigdy nie kończą się siły do biegania. Na Cyprze futbol był znacznie bardziej technicznie, gra była miękka. Potrzebowałem czasu na przystosowanie, ale potem wszystko poszło w dobrą stronę - tłumaczył pomocnik pytany o początki. 

 

- W Legii zdobyłem mistrzostwo i Puchar Polski. Niesamowita była celebracja sukcesów. Jazda otwartym autobusem przez miasto była fantastyczna. Wokół nas szedł imponujący tłum kibiców. Powiedziałbym, że otaczało nas morze ludzi. To samo czułem wcześniej tylko w Benfice, kiedy świętowaliśmy zdobycie pucharu. Kibice w Polsce są szaleni, cenią u zawodników walkę -

 

Pinto był także pytany o Polskę oraz Warszawę. - Różnice między Polską a Cyprem są ogromne. W Warszawie jest dość zimno, a ludzie są znacznie bardziej zamknięci. Dodatkowo trzeba było zmierzyć się ze śniegiem, kiedy w Nikozji upał potrafił dochodzić do 40 stopni. Pomagała mi o obecność bliskich, w tym szwagra, Dossy Juniora. W drużynie byli też inni gracze mówiący po portugalsku. Zawsze byliśmy razem i wzajemnie sobie pomagaliśmy. Pierwsze zderzenie z Polską nie było zbyt przyjemny. Potrafiliśmy cierpieć z powodu rasizmu, choć to skomplikowany temat. Razem z nami był syn, Kevin, a Leila, moja żona, była w ciąży. Jestem jednak przekonany, że Bóg skierował nas do Warszawy - twierdzi obecnie 35-letni zawodnik. 

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

Força Portugal

Post udostępniony przez Helio Pinto (@helioleila)

 

"Bóg skierował mnie do Warszawy, by ratować córkę":

 

W trakcie gdy Pinto został graczem stołecznej drużyny, żona zawodnika urodziła córkę Klarę, która cierpiała na poważne problemy zdrowotne. - Urodziła się z atrezją przełyku. Okazało się, że w Warszawie są lekarze specjalizujący się w walce z tym schorzeniem. Doktor od razu dostrzegł, że coś jest nie tak. Od razu wysłano ją do odpowiedniego szpitala, gdzie operacja trwała przez kilka godzin. Naprawdę wierzę, że Bóg chciał, żebyśmy trafili do Polski, gdzie ocalono naszą córkę. Klara urodziła się o 8:30, a zabieg skończył się po godzinie 18:00. Myślę, że będąc na Cyprze, wszystko toczyłoby się zupełnie inaczej. Musielibyśmy korzystać z lekarzy w Grecji lub Anglii - wspomina Pinto. 

 

- Byłem przerażony całą sytuacją. Dossa pojechał na trening, ale został ze mną jeden z trenerów, który mówił po hiszpańsku. Jestem mu wdzięczny za pomoc. Pamiętam, że w pewnym momencie przyszła nawet pielęgniarka, która spytała czy chcemy obecności księdza, który udzieliłby sakramentu namaszczenia chorych. Nie chciałem. Powiedziałem jej, że wszystko będzie dobrze, a Klara przeżyje. Dzięki Bogu, poszło dobrze. Nie będę jednak kłamał - byłem zszokowany i bardzo zły na pielęgniarkę. Teraz córka ma pięć lat i niesamowitą energię. Wszystko jest w porządku, a jedyną pozostałością po całej sytuacji jest blizna - dodaje wychowanek Portimonense.

 

Koniec kariery? 

 

 

Wypełniłem umowę z Legią, ale nie chciałem jej przedłużać. Miałem propozycję m.in. z greckiego Iraklisu, ale wtedy dostałem ofertę z Kataru, której nie dało się odrzucić. Tam zarobiłem najwięcej pieniędzy w całej karierze - opowiada Pinto, który po odejściu z Legii grał w w Al-Mesaimeer, a następnie norweskim Kongsviger, greckiej Trikali i indyjskim NorthEast United.

 

- Wróciłem do Portugalii, występuję teraz w klubie Louletano. Cieszę się, że obok mnie jest rodzina i przyjaciela. Zacząłem kurs trenerski, a jednocześnie zakładamy z kolegą firmę, która będzie zajmowała się usługami sportowymi. Myślimy o stworzeniu ośrodka sportowego z boiskami i kortami do padla. Jestem szczęśliwy, a pod koniec roku lub sezonu zacznę się zastanawiać czy to czas na koniec kariery - powidział 35-latek. Pinto rozegrał w barwach Legii 61 spotkań, w których zdobył osiem bramek i miał pięć asyst.

Polecamy

Komentarze (26)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.