News: Historia Michała Pazdana

Historia Michała Pazdana

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

08.10.2015 08:41

(akt. 07.12.2018 19:50)

W dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego" możemy przeczytać bardzo ciekawą opowieść o Michale Pazdanie, będącą historią jego życia i drogą do sukcesu. - Z was jak jeden zagra w piłkę, to będzie świat — trener trampkarzy Hutnika Kraków wyjątkowo często sprowadzał podopiecznych na ziemię. Na dziecięce pragnienia nie było miejsca. Dziś, w piłkę gra ich więcej niż jeden. Najwięcej, ku zaskoczeniu innych, osiągnął Michał Pazdan. A nie było go nawet w piątce najzdolniejszych w jego drużynie. Ci z większymi talentami kariery nie zrobili, nie puściła ich dzielnica.

Nowa Huta wchłania, asertywność jest jedną z tych zalet, która przydaje się tam najbardziej. Ci, którzy jej nie mieli, są bohaterami opowieści krążących po dzielnicy. Jak kolega Pazdana z Hutnika, który potrafił tak precyzyjnie zagrać piłkę, jakby zamiast nogi miał cyrkiel. Pociągało go też jednak życie kibicowskie, a porachunki na osiedlu załatwiał z siekierą w ręku.


Żmudnie przebijał się do pierwszej drużyny Hutnika, zdolniejsi odpadali po drodze. - Kiedy trafił do pierwszej drużyny, to było drzewo dębowe nieodosane. Tylko odbiór piłki i zaangażowanie. Na boisku jego zadaniem było zabranie futbolówki przeciwnikowi i przekazanie ją najbliższemu koledze: Trenerzy więcej nie wymagali - charakteryzuje Michał Wiącek.


- Mentalnie był za to zawodowcem. Innym zdarzało się przyjść wczorajszym na rozruch, jemu nigdy. To ta zawziętość doprowadziła go do reprezentacji. To zresztą charakterystyczne dla tych, którym Bozia poskąpiła talentu, a akurat trafili do Hutnika, jak Kazek Węgrzyn czy Tomek Hajto. Na treningach zawsze jako pierwszego wybierałem go do swojej drużyny. Nie dlatego, że był taki dobry, ale że nie uznawał świętości i wpierdzielał sie każdemu. Nawet trzydziestolatków nie oszczędzał, to mi się w nim podobało i na wszelki wypadek wołaem mieć go po swojej stronie.


W 2007 roku Leo Beenhakker powołał go do reprezentacji Polski. Na początku, kiedy to były zgrupowania dla zawodników z polskiej ekstraklasy, Michał śmiał się, że jedzie szrot z ligi. O sobie też tak mówił - opowiada Dawid Cyganek. Teraz chce pojechać do Francji. To dlatego latem odrzucił propozycje z zagranicy i podpisał kontrakt z Legią. Mógł wyjechać na Bliski Wschód, gdzie w miesiąc zarabiałby tyle, ile w Warszawie w rok. Interesowało się nim Kaiserslautern, ale 27-letni zawodnik, zamiast nieznanego, wolał pozostać w kraju. Przynajmniej do przyszłorocaiych mistrzostw Europy.


Całą historię Michała Pazdana autorstwa Łukasza Olkowicza można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.