News: Igor Lewczuk: Cieszymy się z cięższych zajęć

Igor Lewczuk: Cieszymy się z cięższych zajęć

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

21.10.2015 11:30

(akt. 07.12.2018 19:32)

Kiedy Igor Lewczuk przychodził do Legii był czwartym obrońcą w hierarchii drużyny. Stoper warszawiaków opowiada naszemu serwisowi na co zwraca uwagę Stanisław Czerczesow w grze obronnej. Defensor opisuje również na jakiej pozycji czuje się najbardziej komfortowo. Piłkarz zaznacza, że nikt w ubiegłym sezonie nie wierzył w utratę mistrzostwa Polski przez Legię. Obecnie jest zdania, iż nie należy dużo rozmawiać o dyspozycji zespołu, tylko ciężko pracować i na końcu osiągnąć sukces. Zapraszamy do lektury!

Ciężko jest w Legii utrzymać miejsce w podstawowym składzie?


- Teoretycznie prosto. Trzeba wykonywać polecenia trenera. Należy wypełniać jego zadania. Wiadomo, każdy w drużynie chce grać jak najwięcej. Wszystko zależy od zawodnika i jego dyspozycji.


Pytam, ponieważ zdarzały się takie sytuacje, że zaliczałeś bardzo dobre występy, a mimo wszystko w następnych meczach siadałeś na ławce. Irytowało cię to?


- Tak, denerwowałem się. Czułem lekki zawód. Respektowałem jednak decyzję trenera i starałem mu się podporządkować. Nie muszę się zgadzać ze szkoleniowcem, ale szacunek do przełożonego musi być.


Kiedy Legia wydała komunikat o zwolnieniu Henniga Berga mogliśmy przeczytać, że pewna formuła współpracy między klubem a szkoleniowcem się wyczerpała. Czy relacje między wami i trenerem również uległy pogorszeniu w ostatnim czasie?


- Nie chciałbym się do tego odnosić, ponieważ takie rzeczy powinny zostać w szatni. Na pewno zdawaliśmy sobie sprawę, nie tylko piłkarze, ale kibice również, że nasze występy pozostawiają dużo do życzenia.


W kwietniu w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego powiedziałeś, że Henning Berg poprawił twoją grę w defensywie. Mógłbyś sprecyzować o jakie aspekty ci chodziło?


- W Lidze Europy mierzyliśmy się z silnymi drużynami, a mimo to potrafiliśmy zniwelować atuty przeciwników. Mądrze się ustawialiśmy. Defensywny pomocnik cofał się do obrony i ten manewr zdawał egzamin, ponieważ kolekcjonowaliśmy punkty. Wcześniej nie miałem możliwości nauczyć się grać na tej pozycji, ponieważ występowałem po prawej stronie boiska. Moja wiedza okazała się więc teoretyczna. Zrozumiałem, iż muszę poprawić pewne zachowania.


Teraz przy Łazienkowskiej jest nowy trener - Stanisław Czerczesow. Wiadomo, że kiedy przychodzi nowy szkoleniowiec, pojawiają się też zmiany. Możesz zdradzić swoje pierwsze spostrzeżenia?


- Tak jak mówiłem po meczu z Cracovią, my obrońcy musimy wywierać presję na napastnikach. Wychodziliśmy bardzo wysoko i myślę, że zdawało to egzamin. Czasami wkradał się pewien chaos, ale to może dlatego, że za bardzo chcieliśmy przeszkodzić rywalom. Strategia jednak poskutkowała, ponieważ zdobyliśmy pierwszą bramkę po kontrataku. U siebie takie założenia taktyczne mogą przynosić skutek. Jest to jakiś sposób, by odebrać przeciwnikom piłkę.


Właśnie, wcześniej nie wychodziliście tak często za napastnikiem. Teraz trener Stanisław Czerczesow nakazuje wam non stop pilnować przeciwników. Ciężko się przestawić na taki styl gry?


- Nie. Tutaj trochę mniej kalkulujemy. Wcześniej musieliśmy się pilnować, żeby w odpowiednim monecie odpuścić napastnikowi, abyśmy zdążyli wrócić na swoją pozycję. Teraz gramy odważniej. Oczywiście są tego plusy i minusy. Jeżeli rywalowi uda się odwrócić z piłką, to ma przed sobą jednego obrońcę mniej. Gdy prowadził nas Henning Berg ustawialiśmy się bardziej asekuracyjnie. Defensywny pomocnik cofał się i przejmował krycie danego zawodnika. Obecnie możemy więcej zyskać tym wysokim odbiorem, ale również istnieje ryzyko, że łatwiej stracimy bramkę.


To najistotniejsza zmiana w defensywie po zmianie trenera?


- Nie chcę wypowiadać się za pomocników, ale u obrońców jest to największa zmiana. Musimy wychodzić za napastnikiem, nawet czasami bardzo daleko.


Trener zapowiedział, że wszyscy zawodnicy dostają u niego czystą kartę. Liczysz na częstsze występy w podstawowej jedenastce?


- Liczyć na częstsze występy mogę, a czy tak będzie? To się okaże.


W meczu przeciwko Cracovii w zasadzie dyrygowałeś obroną. Dobrze czytałeś grę, przerywałeś akcje rywali w kluczowych momentach i przyzwoicie rozpoczynałeś ataki. Widać, że z każdym kolejnym spotkaniem czujesz się pewniej. Jak oceniłbyś swoją obecną formę? Jesteś w stanie jeszcze więcej dać z siebie?


- Bardzo bym chciał. Myślę, że wszyscy przyzwoicie spisaliśmy się w tym meczu. Obrońcom gra się łatwiej, gdy nie tylko oni wraz z defensywnymi pomocnikami pracują, by odebrać przeciwnikom piłkę. Zawodnicy z przodu wywierali presję na rywalach i piłkarze Cracovii przez to mieli mniej miejsca na boisku. Weźmy pod uwagę naszych skrzydłowych. Mimo że przebiegają najwięcej kilometrów, to i tak starali się nam pomagać. Nie mówię oczywiście, iż wcześniej tak nie było, ale teraz zakładamy o wiele większy pressing. Wracając do pytania, mam nadzieję, że osiągnę jeszcze lepszą formę, lecz nie chcę o tym mówić, muszę wziąć się do po prostu do roboty.


Z Jakubem Rzeźniczakiem na środku obrony nie grałeś po raz pierwszy. Natomiast w tym spotkaniu nastąpiła mała roszada, ponieważ wystąpiłeś jako prawy stoper. Odczuwałeś jakąkolwiek różnicę?


- Ja to się śmiałem, że lewą nogę mam bardzo dobrą, a prawą jeszcze lepszą. A tak na poważnie, całe życie występowałem na prawej obronie i łatwiej jest mi operować moją lepszą nogą. Z Cracovią zagrałem więc na większym luzie. Moja pozycja w tym spotkaniu ma przełożenie przy wyprowadzeniu piłki, ponieważ gdy przeciwnik mnie atakował, mogłem się zastawić i zastanowić jak rozegrać akcję. Wcześniej nie miałem takiej możliwości. Jest podobnie, ale mam większy komfort psychiczny. Nie ma jednak takiej dysproporcji jak zmiana pozycji w przypadku dwóch skrajnych obrońców.


Kolejny raz mówisz o czasach, kiedy grałeś na prawej obronie. Stanisław Czerczesow dokonał już pewnych zmian w składzie. Bartosz Bereszyński w sparingu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki i w spotkaniu z Cracovią zagrał jako skrzydłowy. Pazdan wystąpił jako defensywny pomocnik, a Furman ustawiony był tuż za napastnikiem. Myślisz, że może się jeszcze tak zdarzyć, że wrócisz na swoją poprzednią pozycję?


- To nie ode mnie zależy. Ja mogę powiedzieć, że czuję się bardzo dobrze na stoperze. Pracuję cały czas nad swoją sylwetką i masą mięśniową, więc powrót po roku, półtora na prawą stronę defensywy byłby na pewno cięższy niż moja wcześniejsza zmiana, czyli przeniesienie na środek. Nie wykluczam jednak takiego rozwiązania.


W ostatnich spotkaniach decydowałeś się na indywidualne akcje. Włączałeś się do ataku, przebiegając z piłką połowę boiska. Ciągnie cię do przodu?


- Jak się nadarzy okazja, to oczywiście staram się pomóc w ofensywie. Moim głównym zadaniem jednak jest bronienie dostępu do bramki. Daję wykazać się innym zawodnikom, którzy dobrze spisują się w ataku. Wszystko oczywiście zależy od sytuacji.


Goli jednak nie strzelasz dużo. W ostatnich latach zdobywałeś bramkę na sezon. W tych rozgrywkach raz już wpisałeś się na listę strzelców, to oznacza, iż na twoje kolejne trafienie poczekamy do następnego roku?


- Zdobyłem bramkę z Lechią Gdańsk w Pucharze Polski. Ja sobie zaliczam też tego gola w Superpucharze. To nie jest zły wynik, nie ma się czego za bardzo czepiać. Oczywiście, gdy obrońca wpisuje się na listę strzelców, zawsze podnosi to jego notę za dany mecz. Zdarza się, iż te trafienia okazują się kluczowe.


Stanisław Czerczesow zaaplikował wam kilka cięższych treningów w swoim pierwszym tygodniu pracy. Mecz z Cracovią rozpoczął maraton, w którym w ciągu kilkunastu dni rozegracie siedem spotkań. W starciu z „Pasami” można było zauważyć, że w końcówce troszkę opadliście z sił. Czy takie problemy mogą pojawić się w nadchodzących pojedynkach?


- Nie wydaję mi się. Nie odczuwaliśmy w meczu z Cracovią wcześniejszych treningów. Racja, powinniśmy zagrać mądrzej przy prowadzeniu 3:0. Wkradło się pewne rozluźnienie, ponieważ straciliśmy bramkę. W końcowych minutach mogło pojawić się zmęczenie, ale to wynikało z naszego stylu gry podczas tej rywalizacji.


Trenowałeś kiedykolwiek z podobnymi obciążeniami w trakcie sezonu?


- Mieliśmy dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach i myślę, że w wielu klubach jest tak, iż drużyny ciężej trenują w tym okresie. To jest normalnie i proszę mi uwierzyć, iż każdy z nas cieszy się z tych zajęć. Nie było tak, że dowiedzieliśmy się, iż przychodzi do nas nowy trener i zaczęliśmy się bać jego metod pracy. Jesteśmy zadowoleni z tych ćwiczeń.


Przed wami dwa trudne mecze na własnym stadionie. Do Warszawy przyjeżdża Club Brugge, a później będziecie gościć Lecha Poznań. Następnie czekają was wyjazdowe spotkania z Chojniczanką Chojnice, Lechią Gdańsk i rewanżowa potyczka z Belgami. Jesteście w stanie zagrać przyzwoicie na wszystkich frontach?


- Wszystko wyjdzie w praniu. Nie chcę za bardzo wybiegać w przyszłość. Powiem teraz, że będziemy w stanie walczyć na trzech frontach, a wyniki mogą zweryfikować moje słowa. Skupiamy się teraz na czwartkowym meczu z Club Brugge.


Awans z grupy w Lidze Europy jest jeszcze realny?


-  Tak. Wszystko zależy od nas. Przed nami dwa decydujące mecze z Club Brugge. Oczywiście, dużo też zależy od tego jak Napoli zagra z FC Midtjylland. Jeśli wygramy, przechodzimy dalej. Natomiast jeżeli przegramy, wtedy pojawi się kłopot. Teraz jednak podejmujemy Belgów na naszym obiekcie i to będzie kluczowa rywalizacja.


Dominik Furman po meczu z Cracovią powiedział, że musicie w końcu nauczyć się grać co trzy dni. Michał Probierz pokusił się o twierdzenie, że europejskie puchary dla polskich trenerów są jak pocałunek śmierci. Zgadasz się, że jest to problem w naszym futbolu?


- Po to gramy w lidze, aby później występować w europejskich pucharach. Niestety, fakty są nie do podważenia. Lech, Jagiellonia i Śląsk nie sprawują się najlepiej. Chociaż wydaję mi się, że gdyby wygrali dwa mecze z rzędu, ich pozycja w tabeli mogłaby się znacznie zmienić. Na razie jednak potwierdzają tę opinię.


Głównym celem w Legii jest zdobycie mistrzostwa Polski na stulecie klubu. Wiem, że może za wcześnie się o to pytam, ale zważając na poprzedni sezon, dopuszczacie myśl, że w czerwcu nie zakończycie ligi na pierwszym miejscu?


- Gdybyś rok temu zadał to samo pytanie, gwarantuję ci, że każdy piłkarz powiedziałby, iż nie stracimy mistrzowskiego tytułu. Nie ma co gadać, trzeba walczyć. Moje słowa i tak nic nie zmienią.


Kibice Legii nie wyobrażają sobie innego scenariusza niż zajęcie pierwszego miejsca po 37. kolejce. Jesteś już jakiś czas w Warszawie, odczuwasz jeszcze presję grając przy Łazienkowskiej?


- Jeżeli ktoś nie odczuwa presji, to nie posiada układu nerwowego. Każdy sobie z nią radzi na swój sposób. Przychodząc do Legii nie byłem może przyzwyczajony do takiego zainteresowania. Wydaję mi się, iż zawodnicy, którzy wychowują się w takim klubie mają trochę łatwiej. Czasem zawodnik może być w słabszej dyspozycji, ale nie można wszystkiego zwalać na wspomnianą presję.


Uważasz, że twoja pozycja w zespole jest wyższa niż kilka miesięcy temu? Pytam o kwestie czysto piłkarskie, ale również o hierarchię w szatni.


- Nie ma u nas z góry rozporządzonej hierarchii w zespole. Wiadomo w każdej szatni jest kapitan i rada drużyny, ale my wszyscy ze sobą dobrze żyjemy. Nie posiadamy jednego lidera, którego słowa są święte. Bez sprzeciwu słuchamy się jedynie trenera bądź prezesa. My ze sobą rozmawiamy, staramy się siebie słuchać i jeżeli ktoś ma coś do powiedzenia, to wygłasza swoją opinię. Lubię tutaj przebywać i pracować z tymi chłopakami. Na pewno w tym aspekcie widzę poprawę.


Swoją postawą w Zawiszy zasłużyłeś na powołanie do reprezentacji Polski. Przechodząc do Legii spodziewałeś się, że gra w narodowym zespole oddali się?


- W Zawiszy grałem w każdym spotkaniu, a tutaj jest większa rywalizacja. Każdy zawodnik chce grać. Na początku startowałem jako czwarty obrońca w hierarchii. Krok po kroku musiałem udowadniać swoją przydatność dla zespołu. Raz z lepszym skutkiem, innym razem z gorszym. Dlatego zdawałem sobie z tego sprawę, iż moje przenosiny do Legii oddalą mnie od reprezentacji Polski.


Marzy ci się występ na EURO 2016?


- (Chwila ciszy) Tak, marzy mi się.


Gdzie widzisz siebie za trzy-cztery lata?


- Szczerze mówiąc, nie wiem co będę robił za rok, a ty mnie pytasz co się stanie za trzy, cztery lata. Trudne pytanie. Nie odpowiem na nie.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.