News: Igor Lewczuk: Czerczesow to był gość!

Igor Lewczuk: Czerczesow to był gość!

Marcin Szymczyk

Źródło: weszlo.com

16.11.2016 17:15

(akt. 07.12.2018 11:36)

- U nas jest opinia, że Ekstraklasa to liga ogórkowa… Ja tak nie uważam, ale jasne, piłkarz przychodzący z Ekstraklasy do takiego Bordeaux niekoniecznie jest rozpatrywany jako zawodnik od razu do gry, a kolejny do rywalizacji. Byłem gotowy, żeby być cierpliwym, jeśli chodzi o dostanie szansy. A dostałem ja bardzo szybko. Ale uwierz, że dzień meczowy miałem stresujący. Musiałem zaśpiewać piosenkę na obiedzie przedmeczowym. Dostałem brawa, ale prosili, żebym jednak już przestał - opowiada w rozmowie z Weszło.com były obrońca Legii, Igor Lewczuk.

Miałeś rozterkę w sprawie wyjazdu do Bordeaux? Przez wywalczoną Ligę Mistrzów z Legią?

- Szybko mi przeszło, ale gdybym został, to prawdopodobnie bym w niej zagrał. Cieszę się, że to wywalczyłem, bo łatwiej w Lidze Mistrzów zagrać, gdy już się do niej trafi, niż do niej awansować. Tam można już tylko zyskać, a walcząc o awans można było wiele stracić. Gdybyśmy odpadli z Dundalk bylibyśmy zjedzeni przez media, bo przekaz był taki, że to drużyna pastuchów.

Liga Mistrzów była na wyciągnięcie ręki, więc chyba musisz jednak żałować?

- Przeszło, nie myślę już o tym. Uważam, że trzeba czerpać z życia, wykorzystywać możliwości, jakie się dostaje.

Oglądasz Ligę Mistrzów?

- Przyznam ci się, że nie oglądałem żadnego z czterech meczów Legii. Skrótu ostatniego też nie widziałem. Nie miałem jeszcze telewizji, pojawiały się też problemy z internetem. Wszystko trwa tam długo. W Polsce chcąc zamówić telewizję czeka się dzień, maksymalnie dwa na technika, który przyjdzie i wszystko zamontuje. Klub ma umowę z Orange, więc jesteśmy – powiedzmy – vipowskimi klientami. Teoretycznie jesteśmy obsługiwani szybciej, ale nie jest to jeden dzień, tylko tydzień zamiast dwóch… Innym razem mieliśmy kolację klubową, wszystko układało się tak, że nie dane mi było obejrzeć Ligi Mistrzów.

A może specjalnie nie oglądasz, żeby nie żałować: mogłem tam być?

- Być może też. To nie jest tak, że odciąłem się od Legii. Utrzymuję kontakt z chłopakami. Może faktycznie coś w tym jest, po co się męczyć takimi myślami… Ale mam już telewizję, kolejne mecze będę oglądał.

A wracając do pytania o pozostanie – co gdyby trenerem Legii był jeszcze Czerczesow albo już Jacek Magiera?

- To bardziej bym się nad tym zastanawiał. Ale raczej i tak bym odszedł. Trener Czerczesow, to był gość. Po tym uczuleniu na zgrupowaniu przepisano mi tabletki, jedne, drugie trzecie. Brałem podwójne dawki i nic, zero poprawy. Zaraz graliśmy mecz z Lechią Gdańsk w Warszawie. Wyglądałem jak trup. Poszedłem do trenera o tym porozmawiać, a Czerczesow był jak Kaszpirowski. Powiedział mi na wstępie, że po rozmowie z nim już w życiu żadne tabletki nie będą mi potrzebne. I faktycznie, rozmowa z nim zadziałała.

Co ci powiedział?

- A to już tajemnica, wiesz, czary-mary. Śmieję się, ale faktycznie od tamtej rozmowy zacząłem dobrze spać i lepiej się czuć. Kazał mi zasnąć, to się posłuchałem, może ze strachu. Taka była siła sugestii trenera Czerczesowa. Jak coś mówił, to widać było w jego oczach przekonanie nawet nie, że w to wierzy, a jest o czymś święcie przekonany. I bardzo żywiołowy. Trener musi dbać, żeby formuła się nie wyczerpała. On robił to doskonale.

A jak szybko wyczerpała się formuła w Legii Hasiego?

- Nie pamiętam.


W uciekaniu od odpowiedzi jesteś perfekcyjny.


- Zawsze jak policja cię o coś pyta, mów: nie pamiętam. Bo jeśli nie wiesz, to możesz kłamać. A przecież każdy ma prawo zapomnieć, czegoś nie pamiętać. „Nie pamiętam” to łatwa odpowiedź.


Zapis całej rozmowy z Igorem Lewczukiem można przeczytać w serwisie weszlo.com

Polecamy

Komentarze (34)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.