Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jacek Magiera: Piłka to całe moje życie

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

01.06.2009 13:49

(akt. 17.12.2018 16:20)

Jest w Legii już 12 lat! Najpierw jako piłkarz, obecnie jako trener. <b>Jacek Magiera</b>, bo o nim mowa, podzielił się z nami wspomnieniami, porozmawiał o teraźniejszości i przyszłości. - W 1993 roku zdobyliśmy z kolegami Mistrzostwo Europy do lat 16. Kilka miesięcy później wywalczyliśmy brązowy medal na Mistrzostwach Świata. Mogliśmy wiele osiągnąć, ale nasze organizmy nie wytrzymały nadmiernej eksploatacji. Dziś staram się, by nie popełnić tych samych błędów z młodymi zawodnikami w Legii. Poza tym zdobywam doświadczenie, kształcę się i w przyszłości chciałbym zostać pierwszym trenerem Legii - mówi nam "Magik". Zapraszamy do lektury wywiadu z asystentem trenera <b>Jana Urbana</b>.
- Jest Pan w Legii od 1997 roku, z małymi przerwami na epizody w Widzewie Łódź i Rakowie Częstochowa. Jakie chwile spędzone przy Łazienkowskiej wspomina Pan najmilej i najczęściej? - Na pewno wszystkie sukcesy odniesione z Legią. Najmilej wspominam rok 2002 kiedy po siedmiu latach zdobyliśmy tytuł mistrza Polski. Nasza drużyna przegrała wtedy pięć spotkań z rzędu. Były to mecze kończące sezon 2000/01 i rozpoczynające sezon 2001/02. Byliśmy jednak bardzo zdeterminowani do tego by osiągnąć duży sukces. Ten okres wspominam z największą przyjemnością, ale nie tylko ten. Już po pół roku swego pobytu w Warszawie zdobyliśmy Puchar Polski i Superpuchar. Później czekaliśmy i pracowaliśmy na to upragnione mistrzostwo. Radość była ogromna i to z pewnością najpiękniejszy mój czas w Legii. Grałem wtedy cały sezon w podstawowym składzie. Często wspominam także pojedyncze spotkania jakie rozgrywałem na stadionie Legii, bramki jakie strzelałem Wiśle Kraków, które były ważne i ładne. Tak naprawdę tych miłych chwil było bardzo wiele, ale te, o których wspomniałem, na pewno są najfajniejsze. Dosyć wcześnie zakończył Pan karierę piłkarską i został trenerem. Łatwiej jest być zawodnikiem czy szkoleniowcem? - To zupełnie inna praca. Piłkarze po zajęciach mają spotkania z masażystami, mają odnowę biologiczną, a resztę dnia do swojej dyspozycji. Praca trenera jest na pewno bardziej czasochłonna, ale bardzo ją lubię. Spędzam w klubie po 10-11 godzin, często jeżdżę na mecze innych drużyn. Jako trener nie ma się bezpośredniego wpływu na wynik, na boisku piłkarz może wziąć pewne sprawy na siebie. Jestem szczęśliwy, że zostałem w Legii jako jeden z asystentów trenera. Nigdy nie ukrywałem, że po zakończeniu kariery chcę się zająć właśnie trenerką. Wcześniej zdobyłem wszystkie potrzebne papiery, które uprawniają mnie do bycia w sztabie szkoleniowym. Także odpowiedź na pytanie jest taka, że nie jest ani łatwiej, ani trudniej. Jest inaczej. Najważniejsze w życiu jest to by robić to co się kocha. Ja uwielbiałem grać w piłkę, a teraz jestem szczęśliwy z tego, że mogę być trenerem w takim klubie i pracować z tymi zawodnikami.
Jest Pan asystentem trenera. Co w związku z tym należy do Pana obowiązków? - Biorę czynny udział w treningach. Zajęcia zawsze podzielone są na różne części, jedną z nich mam za zadanie przygotować i przeprowadzić. Prowadzę także zajęcia z zawodnikami, którzy dochodzą aktualnie do formy lub są po kontuzjach. Raz w miesiącu spotkam się z wyróżniającymi piłkarzami Młodej Ekstraklasy, Młodych Wilków. Staramy się mieć z nimi kontakt, który w przyszłości ułatwi im wejście do pierwszej drużyny. Do tego dochodzą obserwacje spotkań rywali Legii jakie czynię. Podczas każdego weekendu jestem na minimum dwóch meczach drużyn, z którymi w niedługim czasie przyjdzie nam się zmierzyć. Z każdego z tych spotkań przekazuję swój pisemny raport trenerowi Urbanowi. W czasie rundy takich meczów obejrzę minimum dwadzieścia, przejadę kilkanaście tysięcy kilometrów, ale robię to co lubię. Piłka to całe moje życie i cieszę, że mogę cały czas w piłce pracować. Jako młody chłopak zdobył Pan razem z kolegami Mistrzostwo Europy do lat 16. Wasze kariery nie rozwinęły się tak jak powinny. Na pewno mogło być lepiej, popełnione zostały jakieś błędy. Dziś otacza Pan opieką w Legii właśnie młodych piłkarzy. Robi Pan jakieś kroki by te błędy nie zostały powtórzone? - Oprócz tego, że zdobyliśmy Mistrzostwo Europy, co było dla nas ogromnym sukcesem, to kilka miesięcy później zdobyliśmy brązowy medal na Mistrzostwach Świata i ponownie byliśmy najlepszą europejską ekipą. To sukces dziś trochę zapomniany, ulegliśmy dopiero Nigerii w półfinale. Na pewno tą drużynę było stać, by dalej takie sukcesy osiągać. Nie zgodzę się z tym, że nikt nie zrobił kariery. Patrząc później na kadrę, która grała w eliminacjach Mistrzostw Europy, czy Świata to wielu zawodników z naszej drużyny w niej było. Trzeba tu wymienić choćby Mirka Szymkowiaka, Artura Wichniarka czy Mariusza Kukiełkę. Maciek Żurawski nie pojechał z nami w 1993 roku na turniej tylko dlatego, że tuż przed nim doznał kontuzji. To są zawodnicy, którzy do czegoś w piłce doszli. Ja grałem przez wiele lat w Legii, Maciek Terlecki miał epizod w reprezentacji. Na pewno jednak mogliśmy osiągnąć więcej. Popełnione zostały błędy, głównie eksploatacyjne. Nasze młody organizmy były nadmiernie wykorzystywane. Nie jest przypadkiem to, że z szesnastu osób, które były na Mistrzostwach Europy, dziś w wieku 32 lat połowa już nie gra w piłkę. Szymkowiak, Terlecki, ja, Drajer, Rajtar, Szulik nie gramy już zawodowo. Jest to efektem tego, że graliśmy wszędzie gdzie się tylko dało – igrzyskach młodzieżowych, rezerwach swoich drużyn, czasem również dodatkowo w pierwszym zespole. Nie mieliśmy dni wolnych na odpoczynek i regenerację, trenowaliśmy po trzy razy dziennie na obozach. Cały czas byliśmy w rozjazdach i organizm nie wytrzymał czegoś takiego. Po trzydziestu latach mieliśmy przebieg dwóch tirów, a powinniśmy mieć przebieg jednego. Na pewno można było nami pokierować zupełnie inaczej, ale kiedyś były inne czasy. Nie było monitoringu treningów, wszystko robiło się na nos, na wyczucie. Teraz czasy się zmieniły i staram się młodym piłkarzom uświadamiać i tłumaczyć w jaki sposób powinni się prowadzić i trenować. Ostatnio w dzienniku Fakt ukazały się zdjęcia jednego z piłkarzy Legii z papierosem i piwem. Jak reaguje Pan na takie sytuacje jako opiekun młodych? Jest ostra reprymenda? A może pouczenie, że jeśli już to trzeba robić takie rzeczy w domu? - Nie mam nic przeciwko temu by Maciek Rybus, czy inni młodzi zawodnicy wyszli się zabawić. To normalne, że ludzie muszą czasem odreagować tylko ważne w jaki sposób to robią i w jakim czasie. Przecież piłkarz to tez człowiek i może napić się piwa, ale musi wiedzieć kiedy i gdzie. Maciek będzie żałował tego, że pali papierosy ale on dziś tego nie rozumie. Obawiam, że zrozumie za kilkanaście lat kiedy bardzo trudno będzie mu rzucić ten nałóg. Znam wielu młodych ludzi i nic nie powinno mnie zaskoczyć w ich zachowaniu. My jesteśmy od tego by im wiele rzeczy uświadamiać. Poza tym powinni brać przykład ze starszych kolegów w szatni, którzy są profesjonalistami, którzy mieli lat dwadzieścia, dziś mają trzydzieści i wiedzą jakie popełniali błędy. Ja im zawsze powtarzam, że muszą pielęgnować to co mają. Grają w Legii w pierwszej drużynie, zdobywają bramki, trofea – to jest coś co wielu młodym się nie udaje. Im się udało i powinni być za to wdzięczni losowi i powinni to wykorzystać jak najlepiej potrafią. Aby to zrobić muszą się przykładać i trenować najlepiej jak potrafią. Jeśli już ma być o nich głośno to przez wyczyny na boisku, a nie poza nim. Nikt nikomu nie zabrania wyjścia do klubu, ale musi być to zrobione w odpowiednim czasie i miejscu. Najlepszym czasem na odreagowywanie są wakacje.
Myślał Pan już o swojej przyszłości? Może planuje zostać Pan w przyszłości pierwszym trenerem Legii i legijnym odpowiednikiem Jose Guardioli? - Póki co jestem na początku pracy trenerskiej. Nie ukrywam, że kiedyś chciałbym pracować na Łazienkowskiej jako pierwszy trener. Dziś robię wszystko, by jak najwięcej się uczyć, by zdobywać jak najwięcej doświadczenia. Uczę się od innych trenerów, mających dłuższy staż i większe doświadczenie. W Legii pracowałem z trzema trenerami i teraz najdłużej współpracuję z Janem Urbanem. Kształcę się, mam nadzieję, że będzie mi dane wyjechać na jakieś zagraniczne staże, na których mógł podpatrywać inne warsztaty trenerskie. Cieszę się, że jestem w Legii – mówię to po raz kolejny. Wszystko idzie w dobrym kierunku i chciałbym kiedyś w przyszłości zostać tu pierwszym trenerem. Czy tak będzie to czas pokaże, gdyż nie wiadomo jak potoczą się moje losy. W tym zawodzie trzeba mieć dużo pokory. Ale na pewno z wiarą i sumienną pracą podchodzę do swojej przyszłości. Już teraz zapraszamy państwa do lektury wywiadu z trenerem przygotowania fizycznego Ryszardem Szulem, który ukaże się w naszym serwisie w najbliższy czwartek.

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.