Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jak długo Legia bez Chinyamy?

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

22.07.2009 08:17

(akt. 17.12.2018 11:13)

Na ból w kolanie Chinyama narzekał od połowy kwietnia. Często dostawał od trenerów wolne, trenował lżej od pozostałych zawodników. Chuchano na niego i dmuchano - był jedynym napastnikiem w zespole <b>Jana Urbana</b>. Ale kolano bolało coraz mocniej. 23 czerwca Chinyama miał artroskopię w Warszawie. Po kilkudniowej rehabilitacji, na początku lipca, wyjechał do ojczyzny i nowo narodzonej córeczki. Drużyna ruszyła wtedy na obóz przygotowawczy do Austrii. Do stolicy wróci prawdopodobnie dopiero w przyszłym tygodniu.
Ostatni raz w podstawowej jedenastce zagrał 10 maja z Wisłą - Legia przegrała 0:1 i straciła pozycję lidera. Straciła też swojego napastnika. Chinyama opuścił spotkania z Polonią Bytom i Śląskiem Wrocław. W ostatniej kolejce zagrał końcowe 20 minut z Ruchem Chorzów. Strzelił dwa gole i dogonił Pawła Brożka w klasyfikacji najskuteczniejszych. Razem z wiślakiem został królem strzelców ekstraklasy. Z pełnym obciążeniem Takesure zacznie trenować dopiero za kilkanaście dni. Pewne jest, że Chinyamy zabraknie w meczach III rundy kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej (30 lipca i 6 sierpnia). Do II rundy na mecze z Gruzinami nie był nawet zgłoszony. Opuści również inaugurację Ekstraklasy - w niedzielę 2 sierpnia nie zagra przeciwko Zagłębiu Lubin. Do gry będzie gotowy najwcześniej w połowie sierpnia. Na Łazienkowskiej wszyscy wierzą, że Legia wyeliminuje w III rundzie Broendby Kopenhaga lub Florę Tallin i 20 oraz 27 sierpnia zagra w IV rundzie kwalifikacji LE. Właśnie na ten dwumecz, który może dać Legii przepustkę do fazy grupowej i setek tysięcy euro (za awans klub dostaje od UEFA milion euro, za wygraną w fazie grupowej - 140 tys. euro, do tego dojdą wpływy za prawa do transmisji), szykowany będzie Chinyama. Przez najbliższy miesiąc Legia będzie musiała sobie radzić bez niego. Oprócz spotkań w Lidze Europejskiej drużynę Urbana czekają mecze ligowe. Na razie numerem jeden wśród napastników Legii jest Adrian Paluchowski - zagrał w podstawowej jedenastce przeciwko Olimpi Rustawi w Warszawie, wystąpi również w rewanżu. Do zdrowia powoli dochodzi już Bartłomiej Grzelak. Za tydzień powinien być do dyspozycji trenera, o ile oczywiście nie przytrafi mu się kolejny uraz. A wtedy to on zajmie miejsce Paluchowskiego w jedenastce. Do formy, przede wszystkim fizycznej, dochodzi też Marcin Mięciel - w sobotę strzelił pierwszego od ośmiu lat gola dla Legii (w sparingu z Wisłą Płock). Ma spore zaległości treningowe, ale kłopoty powinny się skończyć wraz z pierwszym meczem ligowym. Jednak Paluchowski nie jest na straconej pozycji. W porównaniu z poprzednim sezonem można więc powiedzieć, że Jan Urban ma kłopot bogactwa w pierwszej linii. Także dlatego, że do zdrowia wrócił po kontuzji Sebastian Szałachowski - pewniak szkoleniowca Legii do gry. On również jest ustawiany w ataku - niewykluczone więc, że w niektórych meczach Legia będzie grała dwoma, a nie jednym napastnikiem. Tłok w ataku jest tak duży, że we wtorek do I-ligowego Znicza Pruszków został wypożyczony 20-letni Kamil Majkowski, a wcześniej Maciej Korzym do Bełchatowa. Co jednak będzie, gdy Grzelakowi i Szałachowskiemu znów przytrafią się urazy? Wtedy koncepcja gry dwoma napastnikami szybko może zostać zamieniona na system 4-5-1 z wysuniętym Chinyamą. Na razie trener nie może narzekać na brak skuteczności zespołu - bez reprezentanta Zimbabwe legioniści zdobyli 26 bramek w siedmiu sparingach, do tego dołożyli trzy bramki w Lidze Europejskiej. Prawdziwą odpowiedź, czy w nowym sezonie Legia nie będzie zależeć wyłącznie od kapryśnej formy i skuteczności w kratkę Takesure Chinyamy, dadzą jednak mecze o stawkę z lepszymi zespołami niż Olimpi Rustawi. Autor: Robert Błoński

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.