News: Jakub Czerwiński: W Legii była lekcja życia i pokory

Jakub Czerwiński: W Legii była lekcja życia i pokory

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

18.01.2018 08:59

(akt. 02.12.2018 11:39)

- Odszedłem z Legii - sam uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie. W sierpniu, w meczu Pucharu Polski w Puławach doznałem kontuzji stawu skokowego, konieczny był zabieg. Rehabilitacja trwała trzy miesiące, w międzyczasie w klubie wiele się zdarzyło. Nie chciałem, żeby powtórzyła się sytuacja z poprzedniej wiosny, kiedy całą rundę spędziłem na ławce rezerwowych. Decyzja dojrzewała, aż w grudniu mój menedżer Rafał Szczypczyk zaczął szykować grunt pod transfer. Poprosiliśmy Legię o zgodę i dziękuję, że nie robiła problemów. Czułem pismo nosem, co może być dalej, dlatego wolałem uprzedzić pewne sytuacje - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wypożyczony z Legii do Piasta Jakub Czerwiński.

- Wiosną odebrałem jedną z najważniejszych lekcji – piłkarskiego życia i pokory. Robiłem wszystko, na co mnie stać, ale widocznie to było za mało, by grać. Do nikogo nie mam żalu. Spojrzałem na futbol z innej perspektywy, zrozumiałem, że ważniejsza jest rozmowa trenera z tymi, którzy nie grają, niż z zawodnikami podstawowej jedenastki, bo ci cały czas czują się potrzebni. Ze mną bywało różnie. Nie wywiesiłem białej flagi. Odejście do Piasta to przemyślana decyzja. Nie poszedłem do Gliwic, bo tak wygodniej.


Pana pobyt w Legii to rollercoaster: trafił pan do Warszawy przedostatniego dnia okna transferowego, zaraz zagrał w Lidze Mistrzów, następnie trenera Besnika Hasiego zastąpił Jacek Magiera. Później wystąpił pan w listopadowym meczu LM w Dortmundzie, który Legia przegrała 4:8 i całą wiosnę przesiedział na ławce rezerwowych. Latem wywalczył pan miejsce w składzie, a stracił je po... starciu z Krzysztofem Mączyńskim. Na koniec, już u Romeo Jozaka, w ostatnim meczu 2017 roku zaliczył pan samobója.


- Nie było ani chwili stabilizacji, ale to jest futbol w najczystszej postaci. W 16 miesięcy w Legii zdarzyło mi się tyle, co niejednemu w całej przygodzie z piłką. Dopiero teraz zaczynam na to patrzeć z innej perspektywy, z boku widzi się więcej. Pobytu w Warszawie nie traktuję jako porażki, to wspaniałe doświadczenie i nauka. Miałem wiele czasu na przemyślenia, poznałem siebie, znalazłem się w sytuacjach, w których nigdy nie byłem, więc nie mogłem wiedzieć, czy sobie z nimi poradzę. Zobaczyłem, jak funkcjonuje Legia, jak wszystko w niej działa, poznałem mechanizmy. Wszystkie plany zmieniła kontuzja.


Mechanizmy?


- W Pogoni i Bruk-Bet Termalice, w których grałem wcześniej, były inne relacje w szatni. Bliższe. Nie mówię, że w Legii są złe, bo są... po prostu inne. Prawie każdy – bardziej niż w innych klubach – patrzy najpierw na siebie, potem na resztę zespołu. Rywalizacja odbywa się na innej płaszczyźnie. Niekoniecznie między tobą a innymi ligowcami, grającymi na tej pozycji, tylko między tobą a kolegami z drużyny, z których każdy uważa, że to on powinien grać  Szansę możesz  otrzymać jedną i niewykluczone, że w najmniej oczekiwanym momencie. Nie udało się? Następny proszę. Nie byłem przyzwyczajony do takich standardów, teraz już jestem. Legia funkcjonuje bardziej na zasadach klubu zachodniego, szatnia też, stąd „presja” z zewnątrz i wewnątrz.


Musiał pan odejść z Legii?


- Nie. Mam jeszcze kontrakt na dwa i pół roku, ale sam poprosiłem o zgodę na wypożyczenie. W Warszawie niczego mi nie brakowało. W sierpniu skończę 27 lat, potrzebuję cieszyć się graniem w piłkę, a siedzieć to lubię, ale  u siebie w domu. Udawanie rentiera nie byłoby w moim stylu.


Zapis całej rozmowy z Jakubem Czerwińskim można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (42)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.