News: Kto zastąpi Jakuba Wawrzyniaka?

Jakub Wawrzyniak: Bywały trudne chwile

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

05.09.2011 08:37

(akt. 04.01.2019 12:42)

<p>- Bywały  trudne chwile jak złamanie kości piszczelowej i 14 miesięcy przerwy w grze, głodowanie w Błękitnych Stargard Szczeciński czy 10 miesięcy dyskwalifikacji za doping. Ja jednak wolę opowiadać o tych dobrych momentach - o wyjeździe na mistrzostwa Europy, grze w Lidze Mistrzów z Panathinaikosem czy dwóch Pucharach Polski zdobytych z Legią. Nie mam prawa narzekać. Nie myślę jednak o sobie, jak o spełnionym piłkarzu. Gdybym to zrobił, szybko poszedłbym na dno - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" piłkarz Legii Jakub Wawrzyniak.</p>

 

Dlaczego?


- W Ekstraklasie rozegrałem prawie 90 meczów. Kolega, z którym mieszkam teraz na zgrupowaniach Legii, ma 102 mecze w reprezentacji i ponad 60 w europejskich pucharach. Jak się z nim porównuję, to dopiero sobie uzmysławiam, jaki ze mnie chłopek. Jeżeli widzę po sobie, że za bardzo odlatuję, powtarzam sobie: „Żewłak. 102". I wystarczy. Pamiętam, jak w Stargardzie Szczecińskim zagrałem dobry mecz w drugiej lidze, a wszyscy wokół klepali mnie po ramieniu. Zaspokajali moją próżność. Wróciłem do domu i oglądałem w telewizji spotkanie naszej reprezentacji. Pomyślałem: „Tam to dopiero są kozacy. To oni grają w wielkich klubach, a nie ty. Musisz ich gonić".


Nim zaczął pan gonić, najpierw walczył o powrót na boisko po poważnej kontuzji. Podobnej do tej Marcina Wasilewskiego.


- Na turnieju halowym blokowałem strzał piłkarza Warty Poznań. Zamiast w piłkę, trafił w moją nogę. Padłem jak rażony piorunem, na podłodze szybko powstała kałuża krwi. Spojrzałem na nogę, miała kształt litery L. Dwa szpitale w Poznaniu nie chciały mnie przyjąć, lekarze twierdzili, że nie poradzą sobie z takim przypadkiem. Dopiero w szpitalu wojskowym mnie zoperowali. W sumie miałem sześć operacji. Po pierwszej zobaczyłem nogę pełną śrub i bałem się czy w ogóle będę chodził. Po powrocie do treningów ku la łem jesz cze przez kilka miesięcy.


A dalsze nieprzyjemne historie?


- W Stargardzie zajadaliśmy się pierogami, kiedy klubu nie stać już było na opłacenie nam obiadów. Kupowaliśmy hurtowo w sklepie i gotowaliśmy w pokoju u masażysty. O mojej dyskwalifikacji już chyba każdy dobrze wie...


Całą rozmowę o perypetiach Jakuba Wawrzyniaka w czasie przygody z piłką przeczytać można w papierowym wydaniu "Przeglądu Sportowego" oraz w serwisie przegladsportowy.pl

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.