Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jan Mucha: Najważniejsze to dobrze się wyspać

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

03.11.2006 09:11

(akt. 24.12.2018 13:26)

Słowak Jan Mucha jest w tej chwili najlepszym bramkarzem polskiej ekstraklasy. W tym sezonie zagrał cztery razy w lidze i jeszcze nie puścił gola. Dziś czeka go najtrudniejsze jak do tej pory zadanie - musi powstrzymać najskuteczniejszy zespół w lidze, Lecha Poznań. - Wiem, że tym meczem żyje cała Polska. Dlatego musimy wygrać. Ostatnio świetnie nam idzie i dobrze byłoby podtrzymać tę passę. Dzięki tym zwycięstwom poprawiła się atmosfera w zespole i aż miło jest iść na trening - mówi <b>Jan Mucha</b>
- Reiss, Zakrzewski, Quinteiros, Wasilewski - zna pan te nazwiska? - Oglądałem wiele meczów Lecha. Widziałem, jak piękne bramki umie strzelać Peruwiańczyk, jak skutecznym piłkarzem jest Reiss. Na szczęście Lech dużo strzela, ale jeszcze więcej traci. Raz idzie im dobrze, a raz bardzo słabo. Tak czy inaczej mecz na pewno będzie ciekawy. - Podchodzi pan do tego występu inaczej niż do innych? - Prawdę mówiąc, nie wiedziałem nawet, że to najskuteczniejszy zespół w lidze. Wiem, że tym meczem żyje cała Polska. Dlatego musimy wygrać. Ostatnio świetnie nam idzie i dobrze byłoby podtrzymać tę passę. Dzięki tym zwycięstwom poprawiła się atmosfera w zespole i aż miło jest iść na trening. - Ochłonęliście już po dramatycznej końcówce spotkania z Widzewem? Pan też brał udział w awanturach, do których doszło po meczu w Łodzi? - Jestem zbyt spokojnym człowiekiem, żeby się bić. Jako pierwszy zszedłem do szatni. Ta awantura była niepotrzebna. Widzewiacy nie umieli pogodzić się z porażką, choć to w piłce normalna rzecz. - Czym pan tłumaczy swoją skuteczną grę? - Nie lubię wyciągać piłki z siatki. A tak poważnie to wyjaśnieniem może być nasza coraz lepsza gra w obronie. Choć w defensywie Legii występują piłkarze z kilku krajów, rozumiemy się doskonale. W czasie meczu krzyczymy do siebie, pomagamy sobie. Po polsku, po angielsku, bez różnicy. Wyjazd, prawa, lewa - już każdy w Legii to rozumie. - Jeśli nadal nie będzie pan puszczał bramek, to może okazać się, że Łukasz Fabiański już w Legii nie zagra. - Zapewniam, że tak nie będzie. Ciężko mi jednak powiedzieć, kiedy zagra, bo to nie ode mnie zależy. Zobaczymy, jak będzie. Nie chcę rozmawiać o Łukaszu. Proszę jego pytać o wyjazd za granicę, powrót do bramki i inne sprawy. - Jak pan się koncentruje przed meczami? - Nie mam żadnego sposobu. Leżę zwykle w hotelu i odpoczywam. Najważniejsze dla bramkarza to dobrze się wyspać! - Pogoda się popsuła. Ciężko będzie bronić w śniegu i błocie. - Nie narzekam, bo ja najbardziej lubię grać w deszczu. Taka angielska pogoda bardzo mi odpowiada. Lubię, kiedy piłka jest ciężka. Obawiam się tylko, że może być bardzo zimno. Kiedy tempretaura spadnie poniżej zera, to trudno będzie się rozgrzać, nawet jeśli będę miał dużo pracy. Czeka mnie więc sporo biegania. - Czy czuje się pan słabszym bramkarzem niż reprezentant Słowacji, Kamil Contofalsky? - Na pewno nie jest lepszy ode mnie. Pojawia się szansa gry w reprezentacji, bo niedługo będziemy mieli nowego selekcjonera. Wcześniej nie myślałem o kadrze, bo po prostu nie grałem. Teraz sytuacja się zmieniła. Idzie mi nieźle, piszą o mnie w słowackich gazetach, może więc ktoś przyjedzie mnie zobaczyć w akcji? Przecież z Bratysławy do Warszawy nie jest daleko.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.