News: Jan Urban: Nie zbliżamy się poziomem do kibiców

Jan Urban: Nie zbliżamy się poziomem do kibiców

Marcin Szymczyk

Źródło: Nasza Legia

15.10.2012 12:36

(akt. 10.12.2018 15:54)

- Widzę u zawodników wielki żal, że nie dali kibicom mistrzostwa Polski w minionym sezonie. Widzę też świadomość, ze ten tytuł powinni zdobyć. Jestem pewien, ze pomoże nam to w osiągnięciu celu w tym sezonie. Drugi raz nie popełniła tego samego błędu, nie poczują się za pewnie mając przewagę w tabeli - odpowiada na pytania kibiców na łamach miesięcznika "Nasza Legia" trener Jan Urban.

Dlaczego wciąż nie ma Pan pomysłu na grę Legii? Jeżeli tak dalej pójdzie, to Pański portret będzie wisiał w zupełnie innym pomieszczeniu niż w tym, o którym Pan marzy...


- Albo przemawia przez Pana zawiść, albo w ogóle nie wie Pan o czym mówi (śmiech). Wszyscy widzą jak Legia gra w piłkę i taki jest pomysł na tę Legię, żeby w ten, a nie inny sposób grać. Większość meczów Legii w tym sezonie oglądało się z przyjemnością i nie mam w tym temacie nic do powiedzenia. 


Jak ważne jest dla Pana wsparcie z trybun i jak te wsparcie jest potrzebne piłkarzom?


- Bardzo ważne. Przyjemnością jest grać dla takich kibiców, jacy są na naszym stadionie, ale wszystko musi mieć swoje granice. My, jako drużyna, nawet się nie zbliżyliśmy poziomem do dopingu, jaki ma miejsce przy Łazienkowskiej. To bardzo wysoki poziom, europejska czołówka.

 

Wiem, że Pan widzi, jak kto wygląda na treningach, ale dlaczego „świętą krową" w zespole jest Michał Żewłakow?Większość bramek w tym sezonie padła po jego błędach. Jest wolny, niezdecydowany, tragicznie podaje do przodu. Może czas sprawdzić inne rozwiązania?


- Nie, nie jest świętą krową. Popełniał błędy w kilku spotkaniach, ale świętych krów w Legii nie ma. A to, że Michał jest kapitanem drużyny, nie jest gwarancją, że wiecznie będzie grał w podstawowym składzie. Wszystko opiera się na formie sportowej i jeśli będzie taka konieczność, nie będę się obawiał tego, że Michał nie wyjdzie w pierwszym składzie.


Czy zdążył już Pan odkryć prostą prawdę, że z umiejętnościami strzeleckimi naszych piłkarzy jest coś nie tak i czy zamierza Pan coś z tym zrobić, czy dalej będziecie bawić się na treningach w siatkonogę? 


- Wykańczanie sytuacji podbramkowych, to rzeczywiście są umiejętności, to jest jakość. Ale też psychika. Zależy jaka w danym momencie jest sytuacja drużyny i jak czuje się zawodnik. Jeśli ktoś nie strzela goli przez kilka spotkań, to przy kolejnej sytuacji jest zestresowany. Wie, że z każdym meczem presja i odpowiedzialność będzie coraz większa. Ale trzeba umieć sobie z tym radzić. Brakuje nam skuteczności, ale z drugiej strony jesteśmy zespołem, który strzela dużo goli. Narzekamy na to, ale nie możemy przesadzać, bo jednak bramki zdobywamy, chociaż w wielu spotkaniach powinno ich paść więcej. Wykańczać sytuacje podbramkowe, to wcale nie jest prosta sprawa. Trzeba to ćwiczyć na treningach i my to robimy. Nie można jednak na zajęciach wytrenować presji i odpowiedzialności, która towarzyszy piłkarzom podczas meczów. To inna historia. Piłkarz musi dostać od trenera sygnał - nie strzelisz, nic się nie stało, a nie, że spotka cię jakaś kara. U nas piłkarze takie zaufanie mają. Jeśli chodzi o siatkonogę, to może być ona treningiem uzupełniającym. Może być także częścią treningu normalnego lub regeneracyjnego. To najbardziej kompletne ćwiczenie, jeśli chodzi o technikę. Jest tam wszystko - przyjęcie, uderzenie, przegląd sytuacji czy refleks. Jeśli ktoś chce się zmęczyć, to prosta sprawa, jak w każdych grach taktycznych na treningu - można zwiększyć pole gry i zmniejszyć ilość zawodników, kończąc siatkonogę z wywieszonym językiem do pasa.


Odpowiedzi na wszystkie pytania można przeczytać w najnowszym, październikowym wydaniu miesięcznika "Nasza Legia".

Polecamy

Komentarze (107)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.