Domyślne zdjęcie Legia.Net

Janusz Wójcik chce wrócić do futbolu

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

21.12.2010 16:57

(akt. 15.12.2018 03:24)

Były trener Legii i reprezentacji Polski Janusz Wójcik wrócił do pełnej sprawności po wypadku. Kilka dni temu był ekspertem w czasie jednego z meczów Ligi Europejskiej w Polsacie Futbol. Mimo szesnastu postawionych zarzutów korupcyjnych zamierza wrócić do futbolu - na ławkę trenerską.

- Korupcja powstała w polskiej piłce dużo wcześniej, była pielęgnowana i udoskonalana. To się tak rozwinęło, że ten, kto nie wchodził w układ, w to koło zamachowe, kierat, który się kręcił, słyszał, że po pierwsze, twoja drużyna leci, albo nic nie osiągniesz, a ciebie usuną. (...) To było koło przypominające sieczkarnię, jak wpadła ci głowa pod tę sieczkarnię, to spadała - opowiadał były selekcjoner.

- Robienie z pana Forbricha (Fryzjera) głównego organizatora (...) to nie jest prawda). Ten człowiek milczy, nie chce zeznawać w wielu przypadkach. Ja myślę, że jak on by zaczął mówić, toby dopiero były ciekawe rzeczy. On książkę mógłby napisać, która sprzedawałaby się, uhu.

- Nie przyznałem się do wielu zarzutów - opowiada Wójcik. Tam jest zarzut, że my ustawiliśmy mecz z Wisłą Płock z sędzią, nie będę przytaczał nazwiska. Ten mecz po pierwsze, przegraliśmy, po drugie - i najważniejsze - jak sędzia mógł być ustawiony, jeżeli według relacji dziennikarzy byliśmy drużyną lepszą, więcej sytuacji mieliśmy, ale jak nie umie zawodnik strzelić do pustej bramki, to co ja poradzę? I co najważniejsze - sędzia wyrzucił nam dwóch zawodników. Gdzie on był ustawiony, w którą stronę? Chyba że zgłupiał w szatni i nie wiedział w ogóle, co się dzieje.

W akcie oskarżenia stoi jak wół, że sędzią był Tomasz Mikulski z Lublina, obserwatorem Wit Ż. z Warszawy. Mikulski był jednym z niewielu sędziów, którego Ryszard F. nie potrafił podejść. Ale to nie Mikulski miał sędziować ten mecz, tylko Marcin Borski i do niego zadzwonił Wójcik z propozycją korupcyjną. Arbiter opowiedział jednak o tej rozmowie z Wójcikiem w PZPN i po małej aferze zmieniono Borskiego na Mikulskiego. Wójcik zeznał, że rozmawiał o tym z prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem, który miał powiedzieć: "Popatrz, głupek, jeszcze młody sędzia zrobił niepotrzebnie zadymę, że do niego dzwoniłeś".

Wójcik bagatelizuje całą aferę. - Przyjechała jakaś gaduła do Wrocławia. Wielu opowiadało - nie tylko na mój temat - niestworzone rzeczy, chroniąc własną tylną część ciała. Opowiadano różne dziwne rzeczy. Jak oni sobie spojrzą w twarz, jak usłyszałem, zobaczyłem nazwiska niektórych, to ręce mi opadły. Ja oczywiście nikogo nie straszę, ale niech się każdy zastanowi, co powie, bo ja też mam usta i dobrą pamięć. Mimo wypadku pamiętam wszystko dokładnie i mogę przytoczyć szczegóły. Lepiej, żeby nie było bajkopisarzy, tylko jeśli ktoś ma coś do powiedzenia, to niech mówi - ostrzega.

I ujawnia, że chce wrócić na trenerską ławkę. Od kilku miesięcy w PZPN jest pismo z prokuratury, która twierdzi, że Janusz Wójcik może wykonywać zawód i działać w piłce.

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.