Kacper Tobiasz

Kacper Tobiasz: Bycie numerem jeden to szansa i wyróżnienie

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

15.07.2022 18:15

(akt. 16.07.2022 08:32)

- W sporcie trzeba być pewnym siebie, ale musi to iść w parze z pokorą. Jestem pewny siebie, pewny swoich umiejętności. Wierzę też w zespół, który widzę codziennie na treningach, wiem co potrafią koledzy, nad czym drużyna pracuje i wiem, że stać nas na to, byśmy mistrzostwo Polski zdobyli - mówi w rozmowie z nami bramkarz Legii, Kacper Tobiasz.

Szybko wszystko się zmienia. Rok temu byłeś trzeci w hierarchii, za Arturem Borucem i Cezarym Misztą, a dziś zostałeś numerem jeden. 

- Tak było, rok temu czułem, że o ewentualną grę może być trudno, ale mocno trenowałem i robiłem co w mojej mocy, by się uczyć, rozwijać się, robić postęp. Zimą otrzymałem propozycję gry na wypożyczeniu. Skorzystałem z propozycji Stomilu tylko dlatego, że miałem stuprocentową pewność występów w bramce. Swój pobyt w Olsztynie uważam za udany, skorzystałem na nim, zdobyłem doświadczenie, a rytm meczowy pozwolił mi mocniej uwierzyć w siebie. Wróciłem i dalej trenowałem na maksimum, chcąc przekonać trenerów do tego, aby na mnie postawili. Wygląda na to, że mi zaufali.

Zrobiłeś krok w tył, z ekstraklasy do I ligi i wyszło ci to na dobre. A mogło być tak, ze po powrocie już nie byłoby tu dla ciebie miejsca. 

- Oczywiście mogło tak być, zawsze każdy kij ma dwa końce. Ale w tej sytuacji sprawdziło się powiedzenie, że czasem warto zrobić krok do tyłu, aby później zrobić dwa do przodu. Specyfika pozycji bramkarza jest taka, że jeśli gra, to po 90 minut. Nas nie zmienia się tak, jak kolegów z pola. Ale bycie drugim czy trzecim nigdy nie oznacza pewności braku gry. Rok temu nie trenowałem nawet z pierwszym zespołem, ale dwóch bramkarzy zaraziło się koronawirusem, kolejny złapał uraz i otworzyła się szansa dla mnie, usiadłem na ławce rezerwowych w oficjalnym meczu. W tym wszystkim trzeba być cierpliwym, ciężko pracować ale i mieć odrobinę szczęścia. 

Cierpliwość to jest cecha, którą masz w sobie czy raczej się jej wciąż uczysz?

- Zdecydowanie to cecha jaką mam, a w tym przypadku jest moim atutem. 

Wspomniałeś, że pobyt w Olsztynie był udany. Co dało Ci wypożyczenie do Stomilu?

- Zanotowałem rozwój. Miałem okazję w końcu się wykazać, pokazać duszone w sobie umiejętności. Zrobiłem postęp w kwestii mentalnej, inaczej reaguję na wszystko, co się dzieje wokół mnie. Przyzwyczaiłem się do presji, do tego że stale mi towarzyszy. 

Umiejętności duszone w sobie… Miałeś takie wewnętrzne poczucie, że już wiele potrafisz, ale nie możesz tego nigdzie pokazać?

- Dokładnie tak, dlatego użyłem takiego zwrotu. Ciężko pracowałem na treningach, czułem się dobrze, ale nikomu nie mogłem tego pokazać, nikomu udowodnić, nawet sobie. Całe otoczenie nie patrzy na treningi, tylko ocenia przez pryzmat meczów. Mogłem dobrze ćwiczyć, fajnie wyglądać w treningu, ale nie miałem okazji do tego by pokazać co potrafię, by się sprawdzić. 

A jak wiosną wyglądał twój kontakt z Legią?

- Ludzie z klubu przyjeżdżali na mecze w których występowałem, obserwowali mnie, oceniali, rozmawiali ze mną. Czasem w tygodniu miałem kontakt, że ktoś był i mnie obserwował. Cały czas ktoś miał na mnie oko. Dodatkowo obserwowałem kolegów jak radzą sobie w walce o utrzymanie. Dla mnie to niewyobrażalna sytuacja. W ostatnich dziesięciu latach było siedem mistrzostw Polski. I akurat gdy trafiłem do kadry pierwszego zespołu, to przydarzył się sezon w którym spisywaliśmy się fatalnie. Gdzieś w głowie czułem się temu w jakiś sposób winny, brałem w tym wszystkim udział. Grając w Olsztynie wracałem do domu i zasiadałem przed telewizorem oglądając mecze Legii. Po remisach czy porażkach byłem smutny, gdy były zwycięstwa byłem spokojniejszy i bardziej radosny. Na szczęście to już za nami. Zaczynamy nowy rozdział i liczy się to co tu i teraz. 

Pół roku temu na zgrupowaniu w Dubaju rozmawialiśmy, że masz szczęście trenować z wybitnymi osobami – Krzysztofem Dowhaniem, Janem Muchą, Ricardo Pereirą, Arturem Borucem. Teraz do tego grona dołączył Arkadiusz Malarz. Jak wrażenie po pierwszym miesiącu wspólnych treningów. 

- Przekazuje nam w bardzo łatwy sposób swoje ogromne doświadczenie boiskowe. Wyłapuje różne sytuacje podczas treningu, podpowiada co zrobić lepiej, pokazuje jak on się zachowywał w podobnych akcjach, mówi co będzie bardziej efektywne. Dużo podpowiada i ta wiedza jest przekazywana w bardzo przystępny sposób. Pasuje mi to. 

Kacper Tobiasz

Gra bramkarza, w stosunku do tego co było za trenera Aleksandara Vukovicia, ulegnie teraz zmianie? Wymagania się zmieniły?

- Każdy trener ma swój styl gry, trzeba się do tego przystosować. Po to trenujemy, by być przygotowanym na takie sytuacje. Kosta Runjaić zwraca uwagę na to, by bramkarz był jednocześnie ostatnim stoperem, wymaga dobrej gry nogami. Mnie to nie przeszkadza, nie mam problemu z tym elementem gry. Mogę nawet powiedzieć, że zdecydowanie to lubię. 

Jak było z tym numerem jeden? Zamknęli was w ciemnym pokoju i kazali losować koszulki? 

- Trener Krzysztof Dowhań zapowiedział, że ten który będzie pierwszym bramkarzem, przejmie numer na koszulce po Arturze Borucu. Któregoś dnia zaprosili nas na spotkanie, oznajmili, że ja będę miał jedynkę na plecach. I w ten sposób się dowiedziałem o tym, że mam zacząć sezon w bramce. To dla mnie duże wyróżnienie i szansa. Na pewno nie będę się obijał, bo zostałem jedynką. Wręcz przeciwnie, to mobilizacja do jeszcze większego wysiłku. 

Ta wasza rywalizacja jest dość nietypowa – o miejsce walczy dwóch reprezentantów Polski oraz już mający ekstraklasowe doświadczenie Hładun. 

- Tak jak już wspomniałem, bramkarze mają o tyle trudniej, że może grać tylko jeden. Potrzebni są inni, rywalizacja jest wskazana, ale zawsze ktoś na tym ucierpi. Dwóch w bramce nie stanie, trzech tym bardziej. Taki mamy fach. 

Trener Kosta Runjaić rozmawiając z nami w Austrii wskazał, że drużyny z młodymi bramkarzami mistrzostwa Polski raczej nie zdobywają i że na tej pozycji ceni doświadczenie. 

- To dla mnie dodatkowy kop motywacyjny. To dla mnie szansa do udowodnienia, że niekoniecznie musi tak być, że między słupkami musi stać ktoś doświadczony, by sięgnąć po mistrzostwo Polski. 

A wierzysz w mistrzostwo Polski?

- Oczywiście. Jestem realistą, nie optymistą. Uważam, że nas na to stać. 

To fajnie, że mówisz o tym otwarcie. Koledzy raczej tego unikają, są ostrożniejsi, mówią tylko o kolejnym meczu. 

- W sporcie trzeba być pewnym siebie, ale musi to iść w parze z pokorą. Jestem pewny siebie, pewny swoich umiejętności. Wierzę też w zespół, który widzę codziennie na treningach, wiem co potrafią koledzy, nad czym drużyna pracuje i wiem, że stać nas na to, byśmy mistrzostwo zdobyli. Ale nie chodzi o to, że jesteśmy przekonani o własnej wielkości, tylko ciężko pracujemy nad tym, by cel osiągnąć.  

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.