News: Kamil Kamiński - bydgoski łącznik

Kamil Kamiński - bydgoski łącznik

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

02.04.2014 14:35

(akt. 08.12.2018 19:06)

Kamil Kamiński w przeszłości robił dobre wrażenie w Młodej Legii, pojechał nawet na zgrupowanie z pierwszą drużyną, ale wypadł średnio. A potem... przepadł. Na początku tego roku napastnik związał się z Zawiszą Bydgoszcz. W niedzielę przy Łazienkowskiej zmierzą się była i obecna drużyna 20-latka. "Kamyk" łączy obie drużyny, ale w tej chwili tylko tym, że obie może sobie wpisać do piłkarskiego CV...

Kamil Kamiński jest wychowankiem Unii Solec Kujawski, w której występował do połowy 2009 roku. Potem na sześć miesięcy trafił do Promienia Opalenica, a od początku 2010 roku napastnik zaczął występować w barwach juniorów Legii. Piłkarz sprowadzony do stolicy regularnie występował w juniorskiej reprezentacji Polski do lat 17, a razem z nim w jednej ekipie grał chociażby Wojciech Pawłowski, wypożyczony obecnie z Udinese do Śląska Wrocław.


"Kamyk" po raz pierwszy dostał szansę w Młodej Ekstraklasie po roku spędzonym w stolicy. Napastnik zadebiutował u trenera Dariusza Banasika w derbowym pojedynku z Polonią, a już w następnej kolejce zanotował honorowe trafienie w starciu ze Śląskiem Wrocław. W sumie zawodnik z Solca Kujawskiego rozegrał w ME 164 minuty. Niewiele, ale przełomowy miał być dla niego sezon 2011/2012.


Faktycznie, w następnych rozgrywkach napastnik do przerwy zimowej uzbierał na swoim koncie osiem trafień. Wobec kłopotów zdrowotnych Michała Efira, zainteresował on sobą sztab pierwszego zespołu. - Po udanej rundzie w Młodej Ekstraklasie, trener Maciej Skorża zabrał mnie na obóz "jedynki" do Ayia Napy. Slyszałem potem, że zebrałem dobre recenzje od szkoleniowców, ale wiosnę i tak miałem spędzić w Młodej Legii. Doskonale to rozumiałem, ale tego co działo się później, nie mogłem już pojąć. Jesienią byłem najskuteczniejszy w całym zespole, regularnie otrzymywałem powołania do reprezentacji Polski do lat 19, 20 i 21, a trener Banasik przestał na mnie stawiać. Najpierw siadałem na ławce rezerwowych, a potem nawet tam brakowało dla mnie miejsca... Nie jestem sobie w stanie tego wytłumaczyć. Widocznie szkoleniowiec miał inną wizję... - opowiada Kamiński w rozmowie z Legia.Net.


Po powrocie ze zgrupowania, Kamiński grywał znacznie rzadziej. Atakujący wystąpił wiosną w ośmiu meczach, ale zaledwie dwa razy wybiegał na murawę w pierwszym składzie. Przez całą rundę piłkarz zaledwie raz trafił do siatki. Z ust Dariusza Banasika coraz częściej można było wtedy usłyszeć, że Kamiński nie dał drużynie tego, czego od niego oczekiwano. Jak szkoleniowiec obecnie tłumaczy rezygnację z niezbędnego jesienią "Kamyka"? - W pewnym momencie stwierdziliśmy, że ta "dziewiątka" przegrywa rywalizację z kolegami, a dodatkowo grał słabo tyłem do bramki, a potrzebowaliśmy piłkarzy, którzy dobrze radzą sobie z tą czynnością na boisku. Wiadomo, że graliśmy atakiem pozycyjnym i Kamil nie do końca pasował nam do filozofii gry. To nie był zawodnik do naszej taktyki. Kamiński miał dobrych rywali w walce o miejsce w składzie i mimo, że szybko zaczął grać w "młodej", to jednak jego techniczne braki wzięły górę nad dynamiką i atutami fizycznymi - stwierdził trener, który w tej chwili prowadzi przy Łazienkowskiej ekipę występującą w Centralnej Lidze Juniorów.


- Kontrakt z Legią skończył mi się w czerwcu 2013 roku. Z przewlekłego skręcenia kostki, praktycznie przez pół roku byłem bez klubu. Do teraz odczuwam momentami dyskomfort po urazie. Potem zacząłem dochodzić do formy na treningach trzecioligowej Unii Solec Kujawski, której jestem wychowankiem. Starałem się powrócić do niezłej dyspozycji, a zimą zostałem zaproszony na testy do Zawiszy. Dziwiło mnie, że nagle stałem się wręcz niepotrzebny przy Łazienkowskiej. Do tej pory nie wiem, czemu tak się stało. Po przygodzie z Legią na pewno pozostał niedosyt. Wiem, że byłem o krok od czegoś dużego. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak udowodnić niektórym osobom, że się myliły  - mówi napastnik, który w ostatnim roku obowiązywania umowy wystąpił w Młodej Legii w trzech spotkaniach na początku sezonu, po czym zniknął. 


- Na testach uznano, że może być ze mnie jakiś pożytek i podpisano ze mną kontrakt. Trenuję z pierwszym zespołem Zawiszy, ale na razie muszę nadrobić wszystkie zaległości. Haruję na zajęciach i wierzę, że jeśli będę się dobrze prezentował, to wkrótce trener Ryszard Tarasiewicz da mi szansę. Wszystko zależy ode mnie i od tego w jakiej będę formie - dodaje "Kamyk", który ma już za sobą debiut w czwartoligowych rezerwach bydgoskiego klubu. 20-latek zagrał pod koniec marca z Szubinianką Szubin przez 45 minut i w tym czasie zdołał zanotować asystę. Zawisza pokonał rywali 4;0, a Kamil rozpoczął tym spotkaniem walkę o powrót do świadomości kibiców.


Już w niedzielę Legia zmierzy się w stolicy z niebiesko-czarnymi. - Zawisza jest klubem, do którego zawsze czułem duży sentyment. Pochodzę z oddalonego o 20 kilometrów Solca Kujawskiego, więc siłą rzeczy nie może być inaczej. Cieszę się, że dano mi tutaj szansę. Postawiłem już sobie cel - debiut w Ekstraklasie. Niebiesko-czarni są naprawdę dobrym zespołem, co pokazuje liczba zdobytych punktów. Ale wiadomo, że z liderem będzie o punkty bardzo trudno. Przy Łazienkowskiej ciężko zdobyć bramkę, a dodatkowo będziemy osłabieni brakiem kilku zawodników. Myślę, że drużyna da z siebie wszystko, by w jakiś sposób pokrzyżować szyki Legii - stwierdził na zakończenie bydgoski łącznik, który w tej chwili łączy oba kluby niezbyt wielką więzią, bo zaledwie swoim piłkarskim CV, w którym WKS następuje po Legii. Kamil chce jeszcze podbudować swoją karierę, ale występami przeciwko większym drużynom niż Szubinianka, Flisak Złotoria, Grom Osie czy Piast Złotniki... Wszystko w jego nogach.

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.