News: Kenneth Zeigbo: Legii przydałby się Dariusz Czykier!

Kenneth Zeigbo: Kibice w Warszawie mnie pokochali

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Sport.pl

14.04.2020 13:10

(akt. 14.04.2020 18:48)

- Trzy lata temu przeprowadziłem się z całą rodziną do Stanów Zjednoczonych. Kupiliśmy dom w Houston. Próbuję założyć akademię piłkarską, która mogłaby się później rozwijać. Nie tylko w USA, ale i na świecie. Staramy się stworzyć coś dla młodych ludzi i zarazić ich miłością do piłki nożnej. Chciałbym dać coś w zamian tamtejszej społeczności i wykorzystać moje doświadczenie jako piłkarza – mówi Kenneth Zeigbo, były gracz Legii Warszawa, w rozmowie ze Sport.pl.

- Jak to robię, że ludzie mnie uwielbiają? Nie wiem, naprawdę. Byłem w Polsce chyba cztery lata temu, na stadionie Legii Warszawa. Czułem się tak jakbym nigdy nie wyjechał. Wróciłem do Polski po 20 latach i ciągle było widać tę całą miłość. Ludzie zatrzymywali mnie na ulicy i chcieli autografy. Nie wiem jak to możliwe, ale myślę, że to kwestia wiary w Boga. Kiedy przyjechałem do Polski, poprosiłem Boga, żeby zrobił przysługę i mnie wspierał. A gdy on cię wspiera, nie ma takiej możliwości, aby społeczeństwo cię nie uwielbiało. Nawet jeśli bardzo tego pragnie. To wszystko zasługa Boga, jestem mu za to wdzięczny do dzisiaj. Uśmiechałem się w najtrudniejszych momentach. Dostałem szansę pokazania się w klubie, a trzeba pamiętać, że był to pierwszy raz po opuszczeniu Nigerii. Trafiłem do państwa, w którym nikt nie rozumiał, co mówię po angielsku. 

- Zdradzę ciekawostkę o pobycie w Polonii Warszawa, w której przebywałem na testach przed transferem do Legii. Przez dwa tygodnie nie byłem w stanie nikomu przekazać, co chciałbym jeść. Nikt tego nie rozumiał, więc przez ten czas jadłem chleb i piłem herbatę, od rana do wieczora. To było kompletnie szalone. Nikt się nie zorientował, bo nie narzekałem tylko normalnie przychodziłem na treningi, uśmiechałem się i grałem. Aż pewnego razu mój menedżer, Janusz Kowalik, pojawił się, żeby mnie zobaczyć, i mówi: "Kiedy odbierałem cię z lotniska, byłeś wielkim gościem. Jak to możliwe, że teraz jesteś tak chudy?”. Mówię do niego jak wyglądał mój jadłospis przez ostatnie dwa tygodnie, a on spytał: "Ale po co?". Odpowiedziałem, że nikt nie rozumie, co chciałbym zjeść. Zrobił wielkie oczy i mówi: "Co?". Był strasznie zły. Udał się do prezesa Polonii i oznajmił, że domaga się dla mnie tłumacza. To wszystko zmieniło. 

Kenneth Zeigbo skomentował także pierwszego gola dla "Wojskowych" w debiucie, w Superpucharze z Widzewem Łódź. – Wszyscy kibice mnie pokochali? Tak było. A Legia to nie tylko drużyna, lecz także fani. I to z całej  Polski. Poznawali mnie nie tylko w Warszawie, ale wszędzie, w innych miastach: w Poznaniu czy w Gdańsku.Tak jest do dziś. Sympatycy podchodzili i mówili, że nie wspierają Legii, lecz podoba im się moja gra. Stwierdzali, że świetnie prezentuję się na boisku, robię różnicę w lidze i mają nadzieję, iż podoba mi się w kraju.  Wracając do bramki w pierwszym spotkaniu. Pamiętam, że wcześniej widziałem rywalizację Legii z Widzewem, w której warszawiacy przegrali i stracili szanse na tytuł. Miałem wtedy podpisany kontrakt i oglądałem mecz z trybun. "Wojskowi" musieli zremisować lub wygrać, żeby liczyć się w grze o awans do Ligi Mistrzów. A przegrali i byłem bardzo zły. Szef koreańskiej firmy, mającej związek z Legią, spytał się mnie wówczas: "Co by się stało, gdybyś dzisiaj zagrał?". Odpowiedziałem, że stołeczny klub na pewno by nie przegrał. Nie miałem pojęcia o Superpucharze, ale po 2-3 miesiącach przyszła pamiętna rywalizacja, na którą byłem gotowy. Strzeliłem gola w trudnym momencie, przed końcem pierwszej połowy. Taka bramka sprawia, że na drugą wychodzi się zupełnie inaczej. Kiedy trafiłem do siatki, i to jeszcze w taki sposób, wszyscy oszaleli. Chyba wtedy zaczęła się miłość do mnie. 

- To prawda, że parę lat później miałem ofertę z Wisły Kraków. Poleciałem do Zjednoczonych Emiratów Arabskich z Wenecji. Rozegrałem wcześniej wiele meczów i musiałem dojść do siebie, bo byłem zmęczony, miałem też kontuzję. Wówczas odezwał się do mnie Mirosław Jabłoński, który w tym czasie został trenerem Amiki Wronki. Zadzwonił do mojego menedżera i zapytał czy nie chciałbym do nich dołączyć. Spytał czy mógłbym przylecieć do Polski, jak wyzdrowieję. Tyle że nie byłem wtedy wolnym piłkarzem i powiedziałem, iż musieliby zapłacić za mnie AC Venezii. Nie mieli tyle pieniędzy, ale Wisła, która zyskała nowych inwestorów, miała znacznie większy budżet. Wtedy menedżer przekazał mi, że krakowianie są mną zainteresowani. Mieli Puchar UEFA, wszystko się tam zgadzało. Powiedziałem, że nie wiem czy dam radę. Wrócić do Polski i grać w innym klubie niż Legia, która dała mi tyle miłości? Te związki były naprawdę silne. Nie umiem sobie wyobrazić, że miałbym pojawić się na stadionie Legii i zagrać przeciwko niej. Odmówiłem. Jeśli miałbym możliwość powrotu do Polski i występów w ekstraklasie, to tylko w Legii. Ale tam brakowało chyba sponsorów i pieniędzy i związałem się wówczas z Al-Ain. Potrzebowałem czasu na wyzdrowienie po urazie i później było w porządku.

Całej rozmowy z Kennethem Zeigbo można posłuchać w tym miejscu.

Byli piłkarze i ich pseudonimy. Czy pamiętasz?

News: Kenneth Zeigbo: Legii przydałby się Dariusz Czykier!
1/19 Przed wojną jeden z najlepszych obrońców, reprezentant Polski, uczestnik Igrzysk Olimpijskich, kampanii wrześniowej i Powstania Warszawskiego, miał ksywę „Antałek”.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.