Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Koroną - Wstydliwa porażka

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

08.12.2023 16:13

(akt. 08.12.2023 16:26)

Piłkarze Legii Warszawa w Kielcach nie wykazali się dostatecznym zaangażowaniem, odpowiednią skutecznością, za to w łatwy sposób stracili dwie bramki i w efekcie odpadli z rozgrywek Pucharu Polski. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Wstydliwa porażka – Piłkarze Legii pojechali do Kielc po awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Trener Kosta Runjaić i piłkarze podkreślali przed meczem jak ważne jest spotkanie w Kielcach i zapewniali, że podejdą do starcia z Koroną z pełnym zaangażowaniem. To tyle teoria, która jednak rozmyła się z praktyką. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. Josue, Bartosz Slisz czy Ernest Muci - już te zmiany wskazywały, że nie jest to spotkanie wysoko ustawione w hierarchii. Odpowiedniego zaangażowania i podejścia do meczu starczyło na pierwszą połowę. Po przerwie w szatni uznano chyba, że kolejne gole po bramce Tomasa Pekharta są kwestią czasu, że wkrótce coś wpadnie do sieci i awans stanie się faktem. Tak się jednak nie stało. Gospodarze zobaczyli, że legioniści grają na zaciągniętym hamulcu i grali z jeszcze większym zaangażowaniem przy okazji mądrze i skutecznie się broniąc. Legii brakowało polotu, elementu zaskoczenia, pozytywnej energii, wygrania pojedynków czy po prostu większej woli zwycięstwa lub dobrego pomysłu na pokonanie rywala. Od początku dogrywki można było odnieść wrażenie, że celem piłkarzy Legii jest seria rzutów karnych – wychodzili przecież z nich zwycięsko w Superpucharze, Pucharze Polski czy Lidze Konferencji. Ale jak to często bywa – myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli. Korona zdobyła bramkę na wagę awansu w 120. minucie gry i nie dała szansy na jakąkolwiek odpowiedź Legii. Ten wynik końcowy to kara za minimalizm.

Problemy z bronieniem – Tracone gole pokazały, że poszczególni zawodnicy Legii mają problemy z bronieniem. Chwaliliśmy ostatnio kilka razy Gila Diasa za coraz lepszą grę w ofensywie, niestety mecz w Kielcach wykazał jego braki w grze defensywnej. W akcji dającej gospodarzom prowadzenie był zdezorientowany, nie wiedział czy ma kryć będącego po prawej stronie boiska Jacka Podgórskiego, czy biegnącego na środku Ronaldo Deaconu. Ostatecznie podbiegł do tego drugiego, ale nie zdążył. Deaconu oddał strzał, który odbił Kacper Tobiasz. Do futbolówki dopadł Adrian Dalmau, który przez dość długą część akcji był kryty przez Steve'a Kapuadiego. Były obrońca Wisły Płock jednak kompletnie odpuścił krycie po strzale Deaconu, nie spodziewał się, że piłka w taki czy inny sposób może trafić do Dalmau, w momencie strzału jakby uznał akcję za zakończoną. Piłkarz Korony nie miał więc problemu z umieszczeniem piłki w siatce, po drodze obijając jeszcze poprzeczkę.

Druga bramka była też ciekawym zjawiskiem. Korona ruszyła z kontrą, ale to legioniści mieli liczebną przewagę w tej akcji. Do będącego przed polem karnym Marcusa Godinho ruszyło jednak aż trzech piłkarzy – Bartosz Slisz, Artur Jędrzejczyk i Patryk Kun zupełnie zapominając o będącym na skrzydle Dawidzie Błaniku. Szkoda, że linię spalonego złamał w tym momencie Rafał Augustyniak. Błanik mając czas i miejsce nie posłał piłki wzdłuż bramki, czego spodziewali się wszyscy gracze „Wojskowych”, ale wycofał futbolówkę do wbiegającego gdzieś z okolicy 25. metra Martina Remacle, którego nie krył już nikt. Dość biernie temu co zrobi Belg przyglądał się z tyłu Josue. W obu przypadkach piłkarze Legii byli jak dzieci we mgle, o jakiejkolwiek dyscyplinie taktycznej mowy nie było. Szkoda! W ten sposób zakończyły się marzenia o Pucharze Polski.

Czas dostosować taktykę do stanu posiadania – Piłkarze Legii całą rundę jesienną rozgrywają z wahadłowymi. Gra na tej pozycji wymaga sporo wysiłku, trzeba zasuwać od jednej linii końcowej do drugiej. Nie byłoby z tym żadnego kłopotu gdyby nie fakt, że Legia posiada w swojej kadrze jednego zawodnika, który bez problemu radzi sobie w tej roli – jest nim Paweł Wszołek. Makana Baku jest skrzydłowym i na wahadle się nie sprawdza – ostatnio jest poza kadrą meczową. Rola wahadłowego nie jest przewidziana dla Gila Diasa, który raz że nie biega tak szybko i tak dużo, a dwa ma problemy z bronieniem. Również młodzi zawodnicy tacy jak Jakub Jędrasik czy wyróżniający się w rezerwach Szymon Grączewski to skrzydłowi, na wahadle sobie nie poradzą. Jest jeszcze Patryk Kun, który daje radę, ale nie jest robotem i nie może grać na takiej intensywności cały czas. Do roli wahadłowego nie pasował też Robert Pich – dziś już odesłany do drugiego zespołu. A jeśli szukamy z boku boiska miejsca dla Macieja Rosołka, to znów zdecydowanie bardziej widzimy go na skrzydle niż na wahadle. Oczywiście to wymagałoby zmiany ustawienia na czwórkę obrońców. Ale grając trójką trzeba mieć szybkich i zwrotnych stoperów, inaczej rywale posyłają podanie za linię obrońców i robi się problem. Legia już kilka razy w ten sposób gole traciła. W kadrze zespołu jest zdecydowanie więcej defensorów pasujących stylem i warunkami motorycznymi do gry w systemie czwórką obrońców. W Kielcach było widać, że posłanie piłki na bok boiska do Wszołka czy Diasa i liczenia na to, że kiwną rywala i idealnie dośrodkują nie działa. Szczególnie Wszołek w tej rundzie był mocno eksploatowany i chyba tylko dzięki temu, że wzorowo się prowadzi nie doznał jeszcze żadnego urazu.

Sytuacja się komplikuje – Legia Warszawa meczem w Kielcach straciła szansę na obronę trofeum. Przepadło też 5 milionów złotych przewidzianych za wygranie obecnej edycji Pucharu Polski. Ale przede wszystkim skomplikowała się sytuacja z przyszłoroczną grą w europejskich pucharach. Zdobywca Pucharu Polski będzie mógł zagrać w Lidze Europy, a już dwa wygrane dwumecze zapewnią fazę grupową Ligi Konferencji. Taka ścieżka zwiększa szansę na grę co trzy dni oraz na pieniądze dzięki tej grze. Legia takiej możliwości się pozbawiła, choć istnieje jeszcze teoretyczna szansa na el. do Ligi Europy. Ale wtedy mistrzostwo Polski i Puchar Polski musiałaby zdobyć ta sama drużyna, a zespół Kosty Runjaicia wicemistrzostwo Polski. Choć w klubie każdy podkreśla, że celem jest mistrzostwo! Tylko by można było o nie skutecznie powalczyć, przydałoby się 9 punktów w kolejnych trzech meczach i mniejsza strata do lidera przed startem rundy wiosennej. W teorii wszystko jeszcze jest możliwe, ale sytuacja już teraz się zaczyna komplikować.

Polecamy

Komentarze (49)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.