Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Lechią - czwarty mecz bez straty gola, przełamanie Pekharta

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.04.2021 19:05

(akt. 27.04.2021 19:35)

Piłkarze Legii w niedzielę wygrali w Gdańsku z Lechią. Trzy punty spowodowały, że mistrzostwo jest już tuż za rogiem. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Udane posunięcia - Trzy dni wcześniej, w Gliwicach, trenerzy Legii nie zawahali się posadzić na ławce rezerwowych Luquinhasa i Andre Martinsa. Dzięki temu szanse gry otrzymali Walerian Gwilia i Rafael Lopes. Obaj zaprezentowali się całkiem nieźle, a Portugalczyk został bohaterem spotkania – strzelił jedyną bramkę zespołowi Waldemara Fornalika. Takich graczy zwykle nie sadza się na ławce rezerwowych, ale z Lopesem przed spotkaniem w Gdańsku porozmawiali trenerzy i podpierając się wynikami badań i wykresami wykazali, że zawodnik nie jest w stanie zagrać co trzy dni całego spotkania na pełnych obrotach, dlatego też zacznie jako rezerwowy, zaś w przerwie pojawi się na murawie. Tak też się stało i Rafael dał bardzo dobrą zmianę, miał swoją szansę na gola, gdy ośmieszył Mario Malocę, ale jego strzał w świetnym stylu wybronił Kuciak. Z kolei Luquinhas zagrał od początku, rozegrał dobre spotkanie, wywalczył rzut karny. Do pierwszego składu wrócił też Martins i w pierwszej części spotkania grał pewnie, wprowadził sporo spokoju w środkowej strefie. Trzeba przyznać, że decyzje sztabu szkoleniowego były bardzo słuszne.

Czwarty mecz bez straconej bramki – Nie było to spotkanie, które obfitowało w sytuacje bramkowe. W pierwszej połowie spotkania, żaden z zespołów nie podejmował zbytniego ryzyka, nie atakował większą liczbą zawodników, grał spokojnie i czekał na błędy rywala. Artur Boruc był w pierwszej części gry właściwie bezrobotny. Duża w tych zasługa gry trójki stoperów oraz Bartosza Slisza i Anrde Martinsa. Dwaj pomocnicy Legii byli bezbłędni, czyścili przestrzeń przed polem karnym, obrzydzali grę przeciwnikowi. Dzięki ich postawia co jakiś czas do ofensywny włączał się Artur Jędrzejczyk czy Mateusz Hołownia robiąc z przodu przewagę i dając więcej opcji kolegom z zespołu. O to, by w drugiej połowie było ciekawiej, zadbała pogoda. Padający deszcz ze śniegiem spowodował, że na boisku zrobiło się ślisko, było więcej przypadku, więc i sytuacji pod bramką było więcej. Nawet piłka została wymieniona z białej na pomarańczową, by było ją lepiej widać. Jako pierwszy pomylił się Mateusz Hołownia, co wykorzystał Flavio Paixao, ale z pomocą bramkarzowi Legii przyszedł słupek. Kilka minut później w sytuacji sam na sam Łukasz Zwoliński w sobie tylko wiadomo sposób przegrał pojedynek z Borucem, ale jak się później okazało był i tak na pozycji spalonej. W 84. minucie Boruc wślizgiem wybił piłkę pędzącemu na bramkę Zwolińskiemu, który zderzył się za słupkiem i połamał sobie żebra. W doliczonym czasie gry, po błędzie Hołowni, fatalnie przestrzelił w idealnej sytuacji Karol Fila i Legia czwarty mecz z rzędu skończyła na zero z tyłu.

Nieśmiałe sprawdzanie Kuciaka – Legioniści nie stwarzali sobie w tym meczu dziesiątek sytuacji, ale gdy już zagrażali bramce Lechii Gdańsk, to na drodze piłki do siatki stawał bramkarz gospodarzy, Dusan Kuciak. W 11. minucie wybronił strzał Filipa Mladenovicia oddany na bliższy słupek. W 32. minucie Luquinhas przymierzył tuż przy słupku, ale Słowak kapitalną interwencją wybił piłkę na rzut rożny. Pięć minut później piłkę wstrzeloną w pole karne przez Brazylijczyka w kierunku Pekharta odważnym padem wyłapał były golkiper Legii. W końcu nadeszła 71. minuta spotkania, kiedy strzałem z rzutu karnego Pekhart nie dał szans na skuteczną interwencję kapitanowi Lechii. W 89. minucie Rafael Lopes fantastycznie przełożył sobie Malocę, po chwili oddał niezły strzał, ale fenomenalnie wybronił uderzenie Kuciak. Słowak jest najmocniejszym punktem Lechii i gdyby nie jego interwencje, zespół miałby o wiele punktów na koncie mniej.

Przełamanie Pekharta – Bez gola na koncie kończył mecze z Lechem, Cracovią i Piastem Tomas Pekhart. Okazji nie brakowało, ale Czech zablokował się pod bramką rywala i przestał zdobywać bramki. W Gdańsku grał przeciętne zawody. W 12. minucie dostał piłkę w polu karnym będąc tyłem do bramki, uderzył z pół obrotu, z trudnej pozycji i pomylił się naprawdę niewiele. W 31. minucie uderzał z dystansu, zza pola karnego, ale jego strzał został zablokowany, podobnie jak próba skierowania piłki głową do bramki sześć minut później. Po zmianie stron Czech otrzymał żółtą kartkę, za nakładkę. Później Czech był niewidoczny i wydawało się, że znów skończy mecz bez gola, ale w 69. minucie Luquinhas wykorzystał fakt, że murawa była śliska. Trącił sobie piłkę w lewo, a robiący wślizg Maloca już nie miał jak zahamować i trafił w nogi filigranowego pomocnika Legii. Jedenastkę na bramkę zamienił pewnym uderzeniem właśnie Pekhart. Był to tego dnia jedyny sposób jaki zawodnicy Legii znaleźli na pokonanie Kuciaka. Dla Tomasa była to 22. bramka w sezonie. Pekhart zdecydowanie wygrał klasyfikację króla strzelców ekstraklasy.

Mistrzostwo tuż za rogiem – Piłkarze Legii pokonując graczy Lechii spowodowali, że obrona tytułu mistrzowskiego stała się niemal pewna. Być może legioniści już w środę staną się mistrzami Polski w 2021 roku. Po treningu razem usiądą do oglądania meczu Jagiellonii z Rakowem. Strata punktów przez zespół Marka Papszuna oznaczać będzie, że cel został osiągnięty. Co dalej. Do rozegrania pozostaną trzy mecze. Jeśli faktycznie mistrzostwo stanie się faktem, to można spodziewać się przeglądu kadr i szans dla piłkarzy, którzy ostatnio z różnych powodów grali mniej lub wcale.

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.