Spostrzeżenia, wnioski

Kilka spostrzeżeń po meczu z Lechią

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

30.09.2019 08:52

(akt. 30.09.2019 08:56)

Piłkarze Legii Warszawa przegrali z Lechią Gdańsk przy Łazienkowskiej 1:2. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Co z tymi skrzydłami? – Do tej pory defensywą grą Legia stała i dzięki takie grze remisowaliśmy lub wygrywaliśmy mecze. Ale w tych wygranych spotkaniach to jednak gracze ofensywni zwykle strzelali gole. Tym razem jednak to obrońcy mieli za zadanie nie tylko bronić, ale i strzelać. Legia w ciągu tygodnia rozegrała trzy mecze i najgroźniejszym graczem ofensywnym zespołu w tym okresie był… Mateusz Wieteska. To wiele mówi o postawie piłkarzy z przodu. Niestety, ale jako kibic i obserwator mam dość tego nieładu na skrzydłach. Kiedyś trener Aleksandar Vuković powiedział, że mimo iż dany piłkarz kilka razy zagrał źle, to dajemy mu szansę z nadzieją, że tym razem będzie inaczej. Często bezpodstawnie. Mam wrażenie, że teraz tak się dzieje z Arvydasem Novikovasem. Mimo, że w poprzednich meczach zagrał przeciętnie lub słabo, to otrzymuje kolejną szansę gry i oczywiście jej nie wykorzystuje. Może Litwin powinien dojść do formy regularną grą w rezerwach? Dominik Nagy też powinien odpocząć, bo na boisku jest bezbarwny. Luquinhas robił fajną robotę w pierwszej części meczu z Lechią, ale w drugiej będąc z boku pola karnego i mając kolegów wbiegających w szesnastkę, posłał dwa razy piłkę na aut bramkowy. Fajnie by było na bokach pomocy zobaczyć kogoś zupełnie innego – może Pawła Wszołka i Salvadora Agrę? Gorzej raczej nie będzie.

Kombinowanie – Trudno powiedzieć czy to chęć zmieniania i zaskakiwania rywala czy może chęć bycia sprawiedliwym wobec swoich piłkarzy – za wszelką cenę. Ale czasem niektóre zmiany tak można sobie wytłumaczyć. Kiedy Walerian Gwilia był chwalony za grę za napastnikiem, to zaczął się pojawiać na boku boiska, gdyż dobrze zaczęli wyglądać Cafu i Antolić. Znalazło się miejsce na boisku dla wszystkich, ale straciliśmy przez to atut Gruzina na "dziesiątce". Teraz tak było z obroną. Mateusz Wieteska zagrał bardzo dobre spotkanie w Niepołomicach, zdobył bramkę. Trener zostawił więc go w składzie na Lechię, tyle że w ten sposób rozbity został duet Artur Jędrzejczyk – Igor Lewczuk, który gdy grał, to Legia zwykle goli nie traciła. Oczywiście można szukać miejsca dla całej trójki, ale wtedy ktoś z tych graczy nie będzie grał na swojej nominalnej pozycji. Może jednak w przyszłości nie warto zmieniać czegoś, co funkcjonowało dobrze? Zmiany są wskazane, ale gdy jest ich zbyt wiele, może to powodować efekt odwrotny od zamierzonego.

Zagrożenie tylko po dośrodkowaniach – W starciu z Lechią, Legia mogła zdobyć bramkę lub dwie więcej. Po strzałach Mateusza Wieteski, Artura Jędrzejczyka czy Igora Lewczuka było groźnie. Pewnie nawet stojącemu w bramce Dusanowi Kuciakowi ciśnienie skakało wyżej, gdy pojedynki główkowe w polu karnym wygrywał ktoś ze wspomnianej trójki. Niestety legioniści tylko w taki sposób potrafili zagrozić przeciwnikowi. Patrząc na grę Arvydasa Novikovasa czy Dominika Nagya można zatęsknić za Michałem Kucharczykiem. Legii brakuje z przodu ludzi przebojowych z umiejętnościami zagrania niekonwencjonalnej piłki otwierającej drogę do bramki koledze z drużyny. Niestety dziś nie mamy kogoś takiego jak Ondrej Duda, Miroslav Radović, Guilherme czy Vadis Odjidja-Ofoe. Nie mamy też nikogo podobnego do Kaspera Hamalainena czy Sebastiana Szymańskiego. Jakość ofensywna drugiej linii w ostatnich sezonach bardzo spadła. Dlatego też nie ma szybkich akcji na jeden kontakt, nie ma zbyt wiele gry kombinacyjnej – po prostu mało kto, to obecnie potrafi. A szkoda, bo jak takie prostopadłe podanie wyszło w środę Luquinhasowi, to okazało się, że Jose Kante bez problemu zamienił je na bramkę.

Błędy indywidualne – Do tej pory obrońcy byli zawodnikami, którzy stanowili fundament zespołu. W starciu z Lechią to jednak błędy indywidualne defensorów spowodowały utratę dwóch bramek. Przy pierwszym golu legioniści byli chyba zaskoczeni mocą z jaką piłka została wrzucona w pole karne z autu. Futbolówka mijała kolejnych zawodników, wyskoczył do niej dopiero Artur Jędrzejczyk, ale jakoś tak niemrawo i piłka przeleciała mu nad głową. Trafiła do Michała Nalepy. Doskoczyć do niego chciał Mateusz Wieteska, ale zrobił to nieudolnie, a Radosław Majecki ani nie wyszedł wcześniej do piłki, ani nie interweniował stojąc na linii – odprowadził piłkę wzrokiem. Przy drugiej bramce akcja znów rozpoczęła się od autu – tyle, że tym razem rozegranego na krótko. Lukas Haraslin miał czas i miejsce by przymierzyć, zagrał w pole karne. A tam najpierw pojedynek w powietrzu przegrał Mateusz Wieteska, a później uprzedzić dał się Paweł Stolarski i drugi gol dla Lechii stał się faktem.

Kontuzje – Na pewno uraz Cafu to osłabienie zespołu. Przed meczem okazało się, że z Lechią nie zagra Marko Vesović. W trakcie spotkania urazu doznał Jarosław Niezgoda – niegroźnego ponoć, ale jednak. Ostatnio na różne kontuzje narzekali Salvador Agra, William Remy, Kacper Kostorz, Arvydas Novikovas, Inaki Astiz, Ivan Obradović czy Jose Kante. Dłuższą przerwę zalicza Vamara Sanogo. Sporo tych urazów. A za nami dopiero 1/4 sezonu.

Polecamy

Komentarze (108)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.