Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z ŁKS-em - wszyscy nowi gracze na plus

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.07.2023 20:10

(akt. 24.07.2023 22:32)

Piłkarze Legii Warszawa w pierwszym meczu ligowym nowego sezonu pewnie wygrali z ŁKS-em Łódź 3:0. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Pewna i zasłużona wygrana - Legioniści w pierwszym meczu ligowym z ŁKS-em w nowym sezonie odnieśli pewne zwycięstwo. Wprawdzie przez pierwsze dwadzieścia minut nie było fajerwerków, ale później gracze Kosty Runjaicia zaczęli śmielej atakować. Był strzał Tomasa Pekharta, który zdołał wybronić bramkarz ŁKS-u, potem już gol Czecha, który trafił po raz pierwszy tego dnia. Do przerwy powinno być dwubramkowe prowadzenie, ale rzutu karnego wywalczonego przez Juergena Elitima nie wykorzystał Josue - świetnie spisał się w bramce ŁKS-u Aleksander Bobek. Po zmianie stron uderzali na bramkę Patryk Kun i Elitim. Później swoją jedną, jedyną szansę mieli goście, ale sytuacji sam na sam z Kacprem Tobiaszem nie wykorzystał Kay Tejan. Następnie wszystko wróciło do normy i to Legia wykonywała atak za atakiem. Paweł Wszołek zgrał piłkę do Pekharta, a ten głową się myli bardzo rzadko - było 2:0. Po chwili mogło być 3:0 ale po szybkiej kontrze wyprowadzonej przez Josue i Ernesta Muciego, Pekhart uderzając piłkę na wślizgu z bliskiej odległości nie trafił w bramkę. Co się jednak odwlecze to nie uciecze. Tym razem Bartosz Slisz wyprowadził atak Legii, obsłużył Czecha, który mocnym strzałem ustalił wynik spotkania. Sztab szkoleniowy przy trzybramkowym prowadzeniu sprawdził kilku graczy rezerwowych. Swoją okazję miał Marc Gual, ale znów bardzo dobrze w bramce ŁKS-u spisał się Bobek. Legioniści wygrali pewnie i w pełni zasłużenie. Ekipa gości nie miała żadnych atutów w piątkowy wieczór.

Dwa debiuty - Piłkarze Legii pierwszy mecz ligowy w Warszawie rozpoczęli  w składzie podobnym do tego w jakim legioniści grali o Superpuchar Polski z Rakowem w Częstochowie. Zmiana była tylko jedna - wracającego po urazie Artura Jędrzejczyka zastąpił Radovan Pankov. Dla Serba był to debiut udany. Zaczął od gry bezpiecznej, bez ryzyka, nie popełniał błędów. Z biegiem czasu grał na coraz większym luzie, wygrywał niemal wszystkie pojedynki, obrzydzał rywalom grę, notował wiele odbiorów. Podawał z dokładnością 89 procentową, wygrał 14 z 21 pojedynków, miał aż 15 odbiorów w tym 3 na połowie przeciwnika. Jego gra mogła się podobać, była agresywna i odważna, ale mieszcząca się w ramach przepisów. Był pewnym punktem defensywy, nie osłabił jej. I z pewnością Pankov po debiucie jest zadowolony, zyskał też w oczach sztabu szkoleniowego. Drugim z debiutantów był Filip Rejczyk. Zmienił Bartosza Slisza w 82. minucie. Już na zgrupowaniu w Austrii grał dojrzale i odpowiedzialnie. Teraz dostał kilka minut w meczu o stawkę. Wszystko zgodnie z założeniami. Między innymi dlatego do klubu nie trafił Walerian Gwilia - by szanse na grę mógł dostawać młody i utalentowany gracz akademii. Grał bezpiecznie, bez ryzyka. Podawał z dokładnością 82 procent - 9 z 11 podań dotarło do adresata, miał jedną stratę. Dla niego najważniejszy był sam fakt debiutu. Teraz wypada trzymać kciuki za kolejne minuty na boisku w pierwszym zespole.

Cztery transfery i cztery wzmocnienia?! - Oczywiście jest za wcześnie na to by oceniać letnie transfery. Na to przyjdzie czas najwcześniej zimą albo i po sezonie, ale pierwsze wrażenia są pozytywne. O Radovanie Pankovie już było. Bardzo dobre spotkanie w piątek zagrał Patryk Kun. Były zawodnik Rakowa już w Częstochowie się wyróżnił, a w starciu z ŁKS-em miał udział przy bramce - asysta drugiego stopnia. Dodatkowo ciężko pracował w defensywie, asekurował kolegów, biegał od pola karnego do pola karnego. Podawał z 89 procentową skutecznością, miał wszystkie udane długie podania, dryblował czterokrotnie a trzy razy z sukcesem, wygrał 70 procent pojedynków z rywalami. Zyskał pseudonim „Pracuś” i jak na razie w pełni na niego zasługuje. Juergen Elitim wciąż poznaje system gry oraz kolegów i ich możliwości, ale Kolumbijczyk już teraz gra dojrzale i odpowiedzialnie, wywalczył rzut karny, miał swoją szansę na gola. Podawał z 94 procentową dokładnością - 33 z 35 podań trafiło do celu. Przez cały mecz miał tylko 1 stratę i 6 odbiorów. Widać w jego poczynaniach duży potencjał, świetną technikę użytkową. To dopiero początki, ale są udane i obiecujące. Marc Gual w piątek wszedł z ławki rezerwowych. Król strzelców minionego sezonu walczy o miejsce w składzie z Ernestem Mucim i Josue. Po godzinie zmienił Elitima, bardzo chciał się pokazać z dobrej strony, czasem chyba aż za bardzo. Miał swoją szansę na gola, ale jego strzał po którym kozłowała piłka, w efektowny sposób wybronił Aleksander Bobek. Nie był to zły występ Hiszpana, ale lepsze z pewnością przed nim. Każdy z nowych zawodników już zadebiutował i pokazał, może być przydatny dla zespołu. Za wcześnie na oceny ale na razie wygląda na to, że każdy z zakupów może okazać się udany.

Słowo o Pekharcie - Tomas jest piłkarzem niedocenianym, nikt się po nim nie spodziewa nie wiadomo czego. W zeszłym sezonie każdy ogromne nadzieje i oczekiwania miał od Carlitosa, ale to Czech wrócił na Łazienkowską i zdobył kilka ważnych bramek. Latem wśród graczy ofensywnych zrobił się tłok. Kibice swoją uwagę skupiali na Marcu Gualu, który miał za sobą świetny sezon w Jagiellonii oraz na wracającym do zdrowia i formy Blażu Kramerze. Mówiło się też o tym, że w ataku namieszać może Ernest Muci, ale mało kto wspominał o Pekharcie. Tymczasem Tomas w pierwszym starciu o punkty ustrzelił hat-trick. Bramki zdobywał prawą nogą, lewą nogą i głową. Można więc powiedzieć, że to napastnik kompletny. Czech po pobycie w Turcji wrócił do Polski i pokazuje, jak dobrze czuje się w Legii. Nie zamierza przejmować się dużą rywalizacją, bo jest świadomy tego co potrafi i na co go stać. I Legia może na jego grze w tym sezonie mocno skorzystać. Wypada się tylko cieszyć, że wrócił do Legii.

Co za początek! - Pora wakacyjna, pierwszy mecz ligowy - nie z zespołem z czołówki naszej ligi, ale z beniaminkiem. Wprawdzie firmą uznaną, ale jednak. Nic nie zapowiadało więc tłumów na trybunach, a wszystkie bilety zostały wyprzedane! To naprawdę świetny wynik pokazujący, jak bardzo w Warszawie kibice stęsknili się za dobrą grą i sukcesami. Wszyscy wierzą w mistrzostwo Polski i każdy chce dołożyć swoją cegiełkę do tego trofeum. Jeśli do tego dodamy, że legioniści zagrali w nowych strojach, które większości kibiców przypadły do gustu, to możemy powiedzieć, że w stolicy znów nastała moda na Legię. W takich okolicznościach legioniści wygrali z ŁKS-em 3:0, hat-trickiem popisał się Tomas Pekhart, a Legia została liderem w tabeli ekstraklasy. To naprawdę piękny początek rozgrywek dla władz klubu, trenerów, piłkarzy i kibiców. Teraz trzeba pilnować by nic się nie wywróciło. To może być świetny sezon, tylko nie można pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji gdyż rywale nie śpią, a przynajmniej jeszcze dwa kluby mają identyczne ambicje jak Legia.

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.