Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Wisłą Płock - Udany kinderbal

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

25.07.2021 19:40

(akt. 26.07.2021 11:00)

Piłkarze Legii Warszawa wystąpili w rezerwowym składzie a mimo to wygrali z Wisłą Płock w pierwszej kolejce PKO Ekstraklasy w sezonie 2021/22. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Udany Kinderbal – „Żartowaliśmy sobie, że w sobotę przy Łazienkowskiej będzie Kinderbal, gdyż miało zagrać wielu młodych zawodników – mówił na konferencji pomeczowej trener Czesław Michniewicz. I trzymając się tej terminologii, był to bal bardzo udany. W bramce mogliśmy obejrzeć wychowanka klubu, zaangażowanego kibica – Kacpra Tobiasza (18 lat). Informacji o tym, że zadebiutuje specjalnie nie rozgłaszano, w trosce o zawodnika, który otrzymałby setki gratulacji i mógłby się rozproszyć. Zagrał dobrze, może jedynie na przedpolu brakowało pewności, ale poza tym radził sobie z każdą minutą coraz lepiej. Dobrze wybronił strzały Kocyły i Rasaka, miał pod kontrolą lot piłki po uderzeniu Szwocha. Dobry bramkarz musi mieć szczęście i to uśmiechnęło się do legionisty gdy w poprzeczkę trafił Cielemęcki. Debiut na plus. Kolejnym młodym graczem był debiutujący na środku obrony Maik Nawrocki (20 lat) . Miał słabszy kwadrans, ale poza tym grał świetnie. Im dłużej przebywał na boisku, tym mniej błędów popełniał. Uratował zespół przed stratą gola wybijając piłkę z linii bramkowej. W środku pomocy zobaczyliśmy po raz pierwszy w tak dużym wymiarze czasowym Jakuba Kisiela (18 lat). Zagrał poprawnie, choć momentami bardzo widoczny był brak pewności siebie. Ale właśnie takimi meczami będzie ją sobie budował. Wspaniałą bramkę, jakiej dawno nie oglądano przy Łazienkowskiej, zdobył Ernest Muci (20 lat). Poprzedni tak efektowny gol z dystansu był chyba dziełem Michała Kucharczyka w wyjazdowym starciu z Cork City. Na szpicy przez 80 minut występował Maciej Rosołek (19 lat) – nie miał okazji do wykazania się, oddał jeden celny strzał, ale na posterunku był bramkarz. Ale radził sobie bez problemu z siłową grą rywali. Nie można zapominać jeszcze o Kacprze Skibickim (19 lat) – już doświadczonym, ale wciąż młodym. To był naprawdę udany wieczór dla legijnej młodzieży. 

Doświadczenie kontra młodzieńcza fantazja – Zerknijmy najpierw na wyjściowe jedenastki pod kątem wieku. 

Legia: 18 – 19, 29, 20, 23 – 20, 22, 18, 30, 29 – 19 (śr. wieku 22,45)
Wisła: 30 – 32, 34, 22, 33 – 28, 25, 27, 28, 19 – 31 (śr. wieku 28,09)

Jeszcze ciekawiej to wygląda jeśli chodzi o występy w ekstraklasie. Piłkarze wyjściowej jedenastki Legii mieli ich w sumie 177 czyli średnio 16 na zawodnika. Gracze Wisły Płock występów w najwyższej klasie rozgrywkowej mieli w sumie 1445 co daje średnią 131 meczów na piłkarza. 

Ale doświadczenie było górą tylko przez pierwszy kwadrans. Wtedy gracze Wisły, na tle nerwowo grającej Legii, wyglądali zdecydowanie lepiej. Później jednak wszystko się wyrównało, a po straconej bramce to goście nieco się pogubili. Ostatecznie górą była młodość, choć gdyby w końcówce Cielemęcki – inny młody gracz – posłał piłkę kilka centymetrów niżej, to padłby remis. 

Oszczędzanie sił – Po meczu o Superpuchar Polski były piłkarz Legii Warszawa Dariusz Dziekanowski na łamach Przeglądu Sportowego mianem skandalu i brakiem szacunku dla rozgrywek, określił wystawienie pięciu graczy rezerwowych przez Czesława Michniewicza. Teraz, gdy została zmieniona cała jedenastka, aż strach pomyśleć jak skomentuje to były napastnik „Wojskowych”. Ale dla Legii to był już piąty mecz o stawkę w tym miesiącu. W zespole są kontuzje, kilku graczy gra z mniejszymi urazami, jest poobijanych. A już we wtorek o godzinie 18. Legię czeka z perspektywy przyszłości klubu oraz jego budżetu mecz o wiele ważniejszy. Stawka idzie o 2,94 mln euro za awans do fazy grupowej Ligi Konferencji, ale też o całą jesień w europejskich pucharach, co będzie niosło za sobą kolejne pieniądze. Nikt nie może sobie więc pozwolić na to, by w Estonii nie zagrać w optymalnym składzie i by nie awansować do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. To jest sprawa absolutnie priorytetowa i wszystko jest temu podporządkowane – czy się to komuś podoba czy nie. Oczywiście Legia mogła wnioskować o przełożenie meczu z Wisłą Płock, ale dobrze że tego nie zrobiła, bo spotkanie przyniosło odpowiedzi na kilka pytań. Nie ma też co sytuacji Legii porównywać z innymi, polskimi pucharowymi drużynami. One swoje mecze zagrają w czwartek i nie muszą stosować takiej rotacji.

Josue, Rose i Nawrocki mocno zaplusowali – Jakich odpowiedzi? Przede wszystkim o aktualną dyspozycję i przydatność do zespołu już w tym momencie. Najbardziej zyskał Josue – wprawdzie nie jest wymarzonym czyli mobilnym, biegającym od pola karnego do pola karnego pomocnikiem dla Czesława Michniewicza, ale zrobił spore wrażenie. Był zawsze tam, gdzie być powinien, technicznie przerasta naszą ligę, prowadzi piłkę w taki sposób, że cały czas ją osłania od rywala. Ma zmysł do gry kombinacyjnej, potrafi zagrać zarówno długą piłkę za linię obrony jak i prostopadle podać do wybiegającego na pozycję kolegi. Szybko zobaczył, że na boisku nie ma czasu na to by się zastanawiać, zaczął więc szybciej myśleć i szybciej grać. Co ważne bez straty na dokładności i jakości. W Tallinnie ma szansę wybiec w pierwszej jedenastce, a w najgorszym wypadku pojawi się na murawie w drugiej połowie. Lindsay Rose dyrygował całą defensywą, naprawiał błędy kolegów. Był silny, dobrze się ustawiał, był skuteczny w grze w powietrzu i na ziemi. Sztab szkoleniowy zobaczył, że można na niego liczyć. Z kolei Maik Nawrocki rozkręcał się z biegiem czasu i nie licząc dwóch błędów zagrał naprawdę imponująco. Kto jeszcze zyskał po sobotnim starciu? Z pewnością Rafael Lopes – kolejny już raz pokazał, że można na niego liczyć. Poza jednym błędem na początku meczu, grał bardzo odpowiedzialnie, na miarę opaski kapitana, którą miał na ramieniu. I oczywiście Kacper Tobiasz, który potwierdził dobrą dyspozycję z treningów w meczu o stawkę i w dodatku w debiucie. Trenerzy już mają pewność, że w razie potrzeby, mogą na niego liczyć. 

Wsparcie dla Kapustki – Wszyscy przy Łazienkowskiej wciąż są w lekkim szoku po tym jak okazało się, że Bartosz Kapustka zerwał więzadło krzyżowe i czeka go dziewięć miesięcy przerwy w grze. To przecież oznacza, że do treningów wróci pod koniec marca, a więc nie można wykluczyć, że w tym sezonie na boisku go nie zobaczymy. W dodatku „Kapi” urazu doznał po tym, jak strzelił kapitalnego gola, po akcji w stylu Diego Maradony. Niestety ta fantastyczna bramka zawsze będzie mu się źle kojarzyć, do tego stopnia, że nawet nie chciał jej oglądać na powtórkach. W klubie wszyscy okazują zawodnikowi wsparcie, pocieszają go i nie pozwalają załamać. Zawodnicy wyszli na rozgrzewkę przed meczem z Wisłą Płock w specjalnie przygotowanych koszulkach z napisem KAPI67 Jesteśmy z Tobą. Miły gest, który z pewnością podtrzyma Kapustkę na duchu. Przed nim trudny czas – najpierw operacja, a później długa i żmudna rehabilitacja. Trzymamy kciuki za jak najszybszy powrót na boisko. Fajnie by też było, gdyby wkrótce z zawodnikiem odbyły się rozmowy na temat przedłużenia wygasającej w czerwcu umowy. Nie ma sensu powtarzać scenariusza z Marko Vesoviciem, który im bliżej było końca sezonu, tym częściej rozmyślał o tym co będzie dalej. W efekcie tego pojawiły się nerwy i sytuacje, których można było uniknąć. 

Polecamy

Komentarze (32)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.