Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.08.2019 16:35

(akt. 19.08.2019 16:38)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali 1:0 z Zagłębiem Lubin w niedzielę, ale zafundowali wszystkim nerwową końcówkę meczu. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Nerwówka na własne życzenie – To był mecz, który Legia powinna wygrać na dużym luzie, a prowadząc np. 3:0 próbować różnych rozwiązań pod mecz z Rangers FC. W pierwszej połowie spotkania legioniści nie pozwolili rywalom na nic, nie było najmniejszego zagrożenia pod bramką Radosława Majeckiego. Nasi piłkarze strzelili gola po główce Marko Vesovicia, a mogli drugiego, ale po dobrym zachowaniu i odegraniu piłki przez Sandro Kulenovicia, w słupek pechowo trafił Luquinhas. W drugiej połowie spotkania dalej przeważała Legia – szanse mieli dwukrotnie Walerian Gwilia, Cafu, Andre Martins i Dominik Nagy, ale nic nie wpadało do siatki. I nagle to goście strzelili gola – nieuznanego, bo Patryk Szysz był na pozycji spalonej. Po tej sytuacji jakaś dziwna zachowawczość wdarła się w szeregi zawodników Aleksandara Vukovicia. Rywale coraz większą liczbę graczy angażowali w atak i zrobiło się naprawdę nerwowo. W ostatnich dziesięciu minutach od straty gola ratowali zespół Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk i dwukrotnie Radosław Majecki. Legioniści wygrali i sięgnęli po trzy punkty, ale sami zapewnili sobie i kibicom bardzo nerwową końcówkę. Ten mecz mogli i powinni bowiem zamknąć znacznie wcześniej.

Żelazna jedenastka - Wielu kibiców i dziennikarzy spodziewało się zmian w podstawowej jedenastce na mecz z Zagłębiem Lubin. Legioniści w tygodniu grali przecież w Atenach, w dużym upale i sporej wilgotności, a samo spotkanie kosztowało graczy wiele sił. Tymczasem trenner nie dokonał żadnych zmian i korekt w składzie, posłał do boju tych samych graczy co w środę i zapewne ci sami rozpoczną starcie z Rangers FC w czwartek. - Na początku sezonu, po trzech tygodniach przerwy i trzech tygodniach treningu, nie jest możliwe, aby organizm był gotowy do gry co trzy dni. Dlatego były zmiany. Teraz nadszedł moment, w którym prawdopodobnie możemy grać co kilka dni. Nie mam obaw, że w czwartek, bez większych zmian, nie podołamy silniejszemu rywalowi - tłumaczył Vuko po meczu. Oznacza to, że zmian będzie coraz mniej, a okres rotacji mamy już za sobą. 

Pozytywy i nagetywy - Kilku zawodników zagrało w niedzielę naprawdę dobry mecz. Radosław Majecki w pierwszej połowie się wynudził, ale potrafił zachować pełną koncentrację i w końcówce spotkania uratować wynik. Kolejny raz solidnie spisał się duet środkowych obrońców - Igor Lewczuk i Artur Jędrzejczyk. Świetne zawody grał Cafu, jeszcze lepsze Walerian Gwilia. Ten większość spotkania grał na pozycji numer "dziesięć", w ostatnich minutach pełnił nawet rolę najbardziej wysuniętego gracza. Jego dośrodkowanie dało Legii gola, Gruzin staje się jednym z liderów zespołu. Za madrą i ofiarną grę należy pochwalić Andre Martinsa. Dynamiczny i skuteczny był Marko Vesović - strzelił pierwszego gola od piętnastu miesięcy. Imponować mógł wszędobylski i nieustępliwy Luquinhas. Do 60 minuty dla zespołu mocno pracował Sandro Kulenović, zwłaszcze w grze przed polem karnym, w grze defensywnej. Później gdy zrobiło się więcej wolnej przestrzeni, gdy legioniści grali krótki podaniami, wydawało się że ktoś z dwójki Carlitos - Jarosław Niezgoda powinien pojawić się na murawie. Stało się inaczej, a gdy "Kule" zmienił Mateusz Wieteska, kibice byli bardzo zaskoczeni. Niestety drugi już raz Chowat został wygwizdany gdy schodził z boiska. Uważam, że emocje niestety w tym przypadku wzięły górę. Niepotrzebnie.

Sprawa Carlitosa - Podobnie jak wielu kibiców, mnie także bardzo ciekawi sprawa Carlitosa i fakt, że ostatnio częściej siedzi na ławce rezerwowych niż na boisku. Tym bardziej, że mam słabość do graczy takich jak Hiszpan – dobrych technicznie, potrafiących zrobić na murawie coś, czego inni nie potrafią. W Internecie powstało już mnóstwo teorii. Starałem się zgłębić temat, pytałem wielu osób i wychodzi na to, że powód jest ten sam, za który Carlitosa na ławce potrafił posadzić trener Ricardo Sa Pinto. Czyli brak zaangażowania w szeroko pojętą grę defensywną zespołu, brak wypełniania wszystkich założeń taktycznych. Z tego co usłyszałem od wielu osób, nie ma tu drugiego dna, że Carlitos w tym sezonie, jeśli grał, to często zawodził i nie wnosił do gry tyle, ile powinien, na ile go stać. Usłyszałem też teorię od jednego z trenerów w Ekstraklasie, że Hiszpan jest stworzony do bycia wolnym elektronem, ale taką postać można wprowadzić do dobrze funkcjonującej drużyny, a niekoniecznie do takiej, która dopiero się zgrywa i poznaje. Może więc trzeba poczekać i się przekonać, co będzie dalej? Może w październiku Hiszpan powróci do łask? A może nie? Wszystko i tak będzie ocenianie przez pryzmat wyników. A te ostatnio uległy poprawie.

Pomeczowa krytyka – Trener Aleksandar Vuković po meczu powiedział, że zachowanie części publiczności na trybunie naprzeciwko jego osoby, było obrzydliwe, że wygwizdywanie młodego chłopaka, który zostawia serce na boisku jest słabe. Cześć fanów poczuła się urażona słowami Vuko, uważa, że nie ma prawa do takiej krytyki. Ale Serb zawsze mówił co myśli i nie zmienił się do dziś. Przypomnę wypowiedź w trakcie konfliktu z czasów ITI, gdy również stawał za drużyną. – „To co się dzieje na trybunach to jest żenada, to jest śmieszne, to jest skandal. Nic by się nie działo, gdyby ci co siedzą cicho, siedzieli cicho jak ktoś źle poda czy straci piłkę. Ale ci ludzie odzywają się wtedy przeciągłym i szyderczym „ooooo…”. Ja się nie boję pana Mariusza Waltera, ale ci kibice, którzy mają coś do Mariusza Waltera, to niech walczą z Mariuszem Walterem, a nie z zespołem i nie udają, że są zakochani w klubie. Myślę, że ci ludzie powinni przemyśleć, czy są zakochani w tym klubie i na czym to uczucie polega. Bo dziś walka o interesy odbija się na zespole. Jak kilka gazet podało, że Vuković odchodzi do Wisły to potrafili wywiesić transparent – Vuko Pinokio. Teraz niech wywieszą transparent – Żyleta Pinokio”.  Takimi słowami zwrócił się wtedy do kibiców Vuković. Innym razem za krytyczną wypowiedź wobec ówczesnego prezesa Leszka Miklasa usiadł na ławce rezerwowych. Potrafił też powiedzieć do Mariusza Waltera, w obecności kolegów z szatni, że połowa zespołu nie powinna grać w Legii Warszawa. Serb zawsze mówił głośno o tym, co mu się nie podobało. Dziś jest podobnie.

Polecamy

Komentarze (158)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.