Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu ze Śląskiem - Fatalna defensywa, ale ofensywa nie lepsza

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.10.2023 21:20

(akt. 22.10.2023 23:31)

Piłkarze Legii Warszawa po rozegraniu katastrofalnej drugiej połowy ze Śląskiem we Wrocławiu przegrali aż 0:4. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Słaby mecz – Ten mecz miał wyglądać inaczej. Legioniści byli wprawdzie po trzech porażkach z rzędu, ale spotkanie w Alkmaar było niezłe, a porażka z Rakowem pechowa. Potem były dwa tygodnie przerwy, które jak wskazał trener Kosta Runjaić przeznaczono na odpoczynek fizyczny i mentalny oraz na przygotowanie do meczu. Niestety we Wrocławiu nie było widać niczego. O ile pierwsza połowa była wyrównana ale ze wskazaniem na Legię, to druga była dramatyczna. Przed przerwą oba zespoły oddały po jednym celnym strzale, ale to Legia stworzyła sobie najgroźniejszą sytuację – po zgraniu piłki przez Tomasa Pekharta w poprzeczkę trafił Marc Gual. Po zmianie stron na murawie był tylko jeden zespół – dwa gole Erika Exposito, po jednym Petra Schwarza i Piotra Samca-Talara. I była to porażka w pełni zasłużona. Po straconym golu na 0:1 Legia nie ruszyła do ataków, nie szturmowała bramki rywala. Niby dwa razy próbował strzelać Pekhart, ale nie było w tym zagrożenia. Im dłużej trwał mecz, tym błędy były większe, a gra coraz bardziej fatalna. Błędy obrońców wołały o pomstę do nieba, ale i w ofensywie wszystko wyglądało źle, akcje były rozgrywane w ślamazarnym tempie i dokonywano złych wyborów – tak na boisku jak i na ławce trenerskiej. 

Złe wybory – Nie rozumieliśmy wielu rzeczy na boisku, ale i wielu wyborów trenera. Obrona co mecz gra w innym zestawieniu, co nie ułatwia zgrania i wypracowania automatyzmów oraz pewnych zachowań. Na boisku zabrakło Ernesta Muciego, wszedł na murawę dopiero przy stanie 0:4 – trochę za późno na ratowanie wyniku. Igor Strzałek po tym jak zapewnił w doliczonym czasie gry trzy punkty w meczu z Górnikiem Zabrze, w kolejnych czterech spotkaniach nie wstał z ławki rezerwowych nawet na minutę. We Wrocławiu wszedł na boisko przy stanie 0:2 – za późno! Razem z Mucim powinni wejść na murawę o wiele wcześniej. Tym bardziej, że słabo prezentowali się Maciej Rosołek i Tomas Pekhart. Jako pierwszy boisko w sobotę opuścił Patryk Kun co też było dziwne, bo wcale złego meczu nie grał, na murawie zostali o wiele gorsi od niego. Wszedł za niego Gil Dias i kolejny raz wypadł bardzo słabo, od jego straty rozpoczęła się akcja po której padł czwarty gol dla Śląska. Rafał Augustyniak po urazie i rehabilitacji nie jest jeszcze w formie. Zagrał w rezerwach i przeciętnie wypadł w meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Mimo to, kilka dni później wystąpił w starciu z Rakowem – strzelił gola samobójczego. Mimo to, zagrał od początku w meczu ze Śląskiem i miał udział przy trzech golach dla wrocławian. Jędrzejczyk zagrał solidnie w Alkmaar, ale kolejny raz w meczu ligowym jego kosztem wychodzi na boisko Radovan Pankov. Steve Kapuadi był wystarczająco dobry by zagrać z Aston Villą, Pogonią Szczecin czy Rakowem Częstochowa, ale już w meczu z liderem ekstraklasy się nie znalazł w podstawowej jedenastce. Nieco się w tym pogubiliśmy i mamy wrażenie, że nie tylko my. 

Złe bronienie – Szkoleniowiec Legii po meczu zwrócił uwagę na złe bronienie i łatwo tracone gole. To prawda, trudno z tym polemizować, ale to przecież nic nowego. Legia od początku sezonu broni źle, gra słabo w defensywie. Tylko jak straciła dwa gole, to strzeliła trzy, a jak rywale zdobyli trzy bramki, to legioniści cztery czy pięć razy trafiali do siatki. Wiadomo było jednak, że takie rzeczy nie będą działy się wiecznie. Dlatego tak ważna jest gra obronna całego zespołu. Niestety legioniści nie uczą się na błędach, łatwe gole stracili w sobotę kolejny raz. A to Radovan Pankov czy Marco Burch źle obliczyli tor lotu piłki i się z nią minęli, a to Rafał Augustyniak nie dogonił rywala lub dał się ograć w polu karnym, a to Yuri Ribeiro był źle ustawiony i nie pilnował napastnika. Kwintesencją błędów w defensywie była czwarta bramka – najpierw fatalnie stracona piłka przez Gila Diasa, a potem cała trójka obrońców nie tylko nie kontrolowała Erika Exposito, ale też linii środkowej boiska. Do tego Pankov nie kontrolował też linii spalonego. Ten gol powinien być pokazywany w legijnej akademii młodemu narybkowi z adnotacją – jak nie grać w defensywie. Nie pomagają ciągłe zmiany w linii obrony, która co mecz gra w innym składzie. Nie pomaga też to, że linia obrony jest tak wysoko ustawiona. Jak widać, nie wszystkie tracone gole da się wpisać w ryzyko gry w taki sposób. 

Smutne życie bez Josue – W meczu ze Śląskiem we Wrocławiu zabrakło Josue i jego brak był aż nadto widoczny. Brakowało w środku pola kogoś, kto zagrałby niekonwencjonalnie, kto swoim podaniem otworzyłby koledze drogę do bramki. Napastnicy jeśli otrzymywali podania to raczej z boku boiska, od jednego z wahadłowych. Juergen Elitim był zagubiony, jedynie stałe fragmenty gry były dobrze egzekwowane. Poza tym jednak a to nie zdążył z kryciem przez co czas i miejsce do gry miał Piotr Samiec-Talar, a to nie wychodziły mu podania do przodu. Przegrywał liczne pojedynki z rywalami – wygrał w sumie 2 z 9. Miał 8 strat, w tym dwie na własnej połowie. Bartosz Slisz zagrał nieco lepiej, próbował uderzać z dystansu, ale piłka trafiała zwykle w obrońców. Nie było jednak prostopadłych podań, miał osiem odbiorów, ale i 12 strat! Ten mecz pokazał, że smutne jest życie Legii bez Portugalczyka, a gra bez niego bardzo przewidywalna. Brakowało elementu zaskoczenia, ale też po prostu jakości. Gra Legii w defensywie była bardzo zła, ale w ofensywie wcale nie lepsza. Faza kreacji wyraźnie kulała bez kapitana. 

Lampka alarmowa – Piłkarze Legii przegrali czwarty mecz z rzędu – ostatni raz dokonali tego gdy trenerem zespołu był Marek Gołębiewski. Wówczas legioniści przegrali kolejno z Napoli 1:4, Stalą Mielec 1:3, Górnikiem Zabrze 2:3 i Leicester City 1:3. Miało to miejsce w sezonie 2021/22, którego nikt przy Łazienkowskiej nie wspomina miło. Legia ze Śląskiem przegrała 0:4 co poprzednio zdarzyło się jej we wrześniu ubiegłego roku gdy zespół Kosty Runjaicia przegrał 0:4 z Rakowem w Częstochowie. To niechlubne wydarzenia, do których nawiązano w sobotę we Wrocławiu. Legioniści muszą się jednak szybko ogarnąć, gdyż jak określił to szkoleniowiec przed nimi etap królewski. Już w czwartek mecz w Mostarze, ze Zrinjskim który wygrał 4:3 z AZ Alkmaar, choć przegrywał 0:3 i przegrał 0:1 z Aston Villą, ale mądrze się bronił przez 90 minut gry. Ewentualne niepowodzenie spowoduje nerwowość przy Łazienkowskiej. A potem przecież będzie jeszcze mecz z Lechem Poznań w Warszawie czy Radomiakiem w Radomiu. To nie są łatwi rywale, każdy z nich zrobi wszystko aby wykorzystać słabsze chwile Legii. Czas się otrząsnąć i wrócić na właściwą drogę. Czy tak się stanie? Wkrótce się przekonamy. 

Polecamy

Komentarze (67)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.