News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Cracovią

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

07.11.2016 18:07

(akt. 21.12.2018 15:37)

Legia zwyciężając Cracovię 2:0 wygrała trzeci mecz z rzędu w rozgrywkach ligowych. Tym razem na pochwały zasłużyli przede wszystkim Thibault Moulin i Miroslav Radović. Zachęcamy do lektury pomeczowych spostrzeżeń.

Moulin jest w gazie – Jeden najlepszych piłkarzy meczu w niedzielę, harował jak wół.  Przede wszystkim świetnie bronił, było go wszędzie pełno, pracował za dwóch – zwłaszcza przez pierwsze 60 minut, kiedy to w środku pola z zadań defensywnych próbował wywiązywać się jeszcze tylko Vadis Odjidja-Ofoe - z różnym skutkiem. Po nim jako jedynym nie było widać tego, że ma za sobą trudny mecz z Realem Madryt. Asekurował kolegów, często ofiarnym wślizgiem zapobiegał niebezpieczeństwu. Jest jakby z innej bajki, zagrywa piłkę z ogromną precyzją, zarówno na początku meczu, jak i pod jego koniec, nie ma u niego pojęcia nogi zmęczonej. Kiedy jest naciskany przez rywala nie panikuje, nie popełnia błędów, nie wykopuje piłki byle dalej, ale z odpowiednią siłą i kierunkiem. Stara się być zawsze pod grą. Od kilku spotkań zasługuje na pochwałę, jest na wyraźnej fali wznoszącej. Brawo.


Radović przekonuje niedowiarków
– Ileż było krytycznych głosów związanych z powrotem Miroslava Radovicia do Legii. Szydzili dziennikarze, negatywnie podchodzili też niektórzy kibice. Tymczasem „Rado” w kolejnym meczu pokazuje, że Legia to jest miejsce, gdzie czuje się jak ryba w wodzie. Po dwóch trafieniach w meczach z Realem, udziale przy trzech golach w spotkaniu z Koroną w Kielcach, dwóch golach z Pogonią w Szczecinie, przyszedł czas na asystę drugiego stopnia przy trafieniu Nemanji Nikolicia i profesorką akcję i precyzyjne uderzenie z Cracovią. Przez stacje Canal+ został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu. - Radović! Miro Radović! Nie wierzyłem w Niego, gdy wracał do Polski, a Serb znowu najlepszym graczem Ekstraklasy. Ma to coś, co cieszy – napisał dziennikarz Polsatu, Roman Kołtoń. – Rado - "Jeszcze będzie ze mnie dużo radości". Byłem sceptykiem co do tego powrotu, ale… - napisał z kolei Piotr Koźmiński. Brawa za ten transfer należą się prezesowi Bogusławowi Leśnodorskiemu, bez którego Serba by w Legii nie było. Sprowadził go trochę na własne ryzyko, na własną odpowiedzialność. Opłaciło się!


Powrót twierdzy – Kiedy Legię prowadził Stanisław Czerczesow, Łazienkowską była twierdzą trudna do zdobycia. Ta sztuka udała się tylko raz Lechowi Poznań na początku przygody Rosjanina w Warszawie. Kiedy zastąpił go Besnik Hasi proporcje się odwróciły – legioniści jeden mecz na własnym stadionie wygrali, pięć zremisowali i dwa przegrali. Za trenerskiej kadencji Jacka Magiery legioniści przy Łazienkowskiej zaliczyli komplet ligowych triumfów – z Lechią 3:0, Lechem 2:1 i Cracovią 2:0. Do tego dochodzi remis z Realem Madryt 3:3 w Warszawie. Pomaga temu fakt, że nowy sztab szkoleniowy robi co może by wszyscy zawodnicy zrozumieli jakim klubem jest Legia, jakim miastem jest Warszawa, by identyfikowali się z klubem i zawsze walczyli od pierwszej do ostatniej minuty.


Cierzniak dał radę – Dwa dni przed meczem z Cracovią stało się jasne, że w bramce Legii nie zobaczymy Arkadiusza Malarza. Nasz podstawowy golkiper nabawił się urazu w spotkaniu z Realem, podkręcił staw kolanowy już w 5. minucie meczu. Dograł jednak spotkanie do końca, z dobrym skutkiem. Jednak dzień po meczu ból był już tak duży, że nie dało się normalnie trenować. Piłkarz ma być gotowy na starcie z Jagiellonią po przerwie na mecze kadr narodowych. W rywalizacji z Cracovią zobaczyliśmy Radosława Cierzniaka i trzeba przyznać, że był tu udany występ. Nie był zmuszony do nieprawdopodobnych interwencji, ale wyłapał kilka strzałów zza pola karnego i dośrodkowań w pole karne. Nie popełnił większych błędów, miał sporo szczęścia – gdy piłkę z linii bramkowej wybił Jakub Czerwiński i gdy Sebastian Steblecki trafił w słupek.


Doceniony Bereszyński – Gdy trenerem Legii został Jacek Magiera, rywalizacja o miejsce na prawej stronie bloku defensywnego rozpoczęła się od nowa. Na razie to Bartosz Bereszyński przekonał do siebie sztab szkoleniowy – szybki, dynamiczny, grający ambitnie od pierwszej do ostatniej minuty. W spotkaniu z Cracovią bardzo pewny w obronie, zrobił tylko jeden błąd w końcówce meczu, gdy Steblecki trafił w słupek. Nie dawał pograć Jedndriskowi. Był aktywny w ataku, doskonale asystował przy trafieniu Nemanji Nikolicia. Bardzo solidny, co zostało docenione przez selekcjonera reprezentacji Polski, Adama Nawałkę. – Na powołanie złożyło się wiele czynników. Słowo klucz: stabilizacja. Jestem zdrowy, normalnie trenuję, złapałem rytm, dlatego efekty widać w meczach. Jak jest regularna gra, to wzrasta również pewność siebie. Oby tak dalej – skomentował „Bereś”.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.