News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Wisłą

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

24.10.2017 09:30

(akt. 21.12.2018 15:36)

Piłkarze Legii w Krakowie wygrali z Wisłą dzięki trafieniu Jarosława Niegzody i ogromnemu zaangażowaniu całego zespołu. Legioniści walczyli na całej długości i szerokości boiska. Czas na kilka pomeczowych uwag i spostrzeżeń.

Nieobecny Nagy – Zacznę od tego, który w Krakowie był nieobecny. Dominik Nagy został przesunięty do rezerw, co nie wywołało jednak oburzenia wśród kolegów, rada drużyny nie stawiła się w gabinecie prezesa Dariusza Mioduskiego aby prosić by karę Węgrowi darowano. Już to wiele mówi, głowa Nagya była na tyle gorąca, że zespół uznał, iż czasowy pobyt w drugiej drużynie może młodemu koledze wyjść na dobre. Sam gracz zapowiedział, że zrobi wszystko, aby swoją postawą zapracować na szybki powrót do jedynki. Tym chętniej jechałem na mecz do Ząbek z jedną z najsłabszych ekip III ligi – Turem Bielsk Podlaski. Niestety wracałem do domu rozczarowany – tak poziomem spotkania jak i samą grą Nagya. Węgier był mocno schowany, grał najczęściej tyłem do bramki i odgrywał piłkę do tyłu lub do boku. Nie podejmował ryzyka, nie wdawał się w dryblingi i pojedynki – co jest przecież jego mocną stroną. Tylko raz, w końcówce meczu, miał szansę na gola, ale z siedmiu metrów trafił wprost w bramkarza. Grał bardzo zespołowo, ale nie pomógł za bardzo kolegom, nie wziął na siebie odpowiedzialności. Skoro Nagy nie wyróżnił się na tle III-ligowca, to znaczy, że jego forma jest po prostu daleka od ideału. Tym meczem Węgier nie przybliżył się do powrotu do pierwszego zespołu. Może kolejne spotkanie będzie lepsze.


Mocna psychika - Spotkaniu w Krakowie towarzyszyło duże natężenie emocji. Na celowniku, w świetle reflektorów, był Krzysztof Mączyński. Cała Legia dla fanów „Białej Gwiazdy” delikatnie zeszła na drugi plan, kibice skupili się na ubliżaniu „Mące”. Choć to Legia przyciągnęła tłumy na trybuny. Przy Reymonta padł rekord głośności dopingu - 108 decybeli. Szkoda, że krakowski klub wspominał o tym, gdy przez większość konfrontacji obrażani byli mistrzowie Polski oraz reprezentant kraju. Legioniści wytrzymali napięcie i poradzili sobie na wrogim terenie, nie okazując psychicznej słabości choćby przez moment. W szeregach gości było więcej spokoju, co przybliżyło „Wojskowych” do zwycięstwa. Na odprężenie, już po ostatnim gwizdku sędziego, pozwolił sobie kapitan Legii, Artur Jędrzejczyk. Kiedy w stronę jego i kolegów z trybun poszybował kubek, „Jędza” podniósł go, udał, że pije i jedynie uśmiechnął się w kierunku rozgoryczonego fana gospodarzy. Natomiast bohater dnia, czyli Mączyński, biegał za dwóch, był niezwykle zmotywowany i wszędobylski. Dobre poruszanie się 30-latka często pomagało całej drużynie. Zanotował niezwykle ważne podanie przed bramką Jarosława Niezgody - golem na wagę trzech punktów. Środek pola okazał się jednym z kluczowych aspektów w Krakowie. Legia upiekła w Małopolsce pełnowartościowy chleb z dodatkiem „Mąki”.


Jodła jak za dawnych lat – Dziś wypada się tylko cieszyć, że nic nie wyszło z letnich planów sprzedaży Tomasza Jodłowca – choć chętni byli – m.in. Lechia Gdańsk. Trener Romeo Jozak szybko zrozumiał, że to kluczowy gracz do środka pola, który może Legii pomóc w osiąganiu kolejnych wygranych. Aż dziwne, że tego samego zdania nie byli Besnik Hasi i Jacek Magiera. „Jodła” w formie i z czystą głową, to wciąż najlepszy defensywny pomocnik w ekstraklasie. Świetnie uzupełnia się z Krzysztofem Mączyńskim, obaj stanowią naprawdę ciekawy duet. W Krakowie Jodłowiec pracował w defensywie, ale też miał najlepszy procent celnych podań – 88 procent, a jedno z nich było kluczowe. Co ciekawe miał stuprocentową skuteczność przy dryblingu – na jego zwody nabrało się czterech rywali. Obierał piłki, dobrze się ustawiał, a kiedy było trzeba to faulował lub się zastawiał. Taki Jodłowiec jest dla Legii po prostu nieoceniony. Brawo.


Szczelna defensywa – Scenariusz meczu z Wisłą był podobny do tego z Lechią. Bardzo dobra gra przez 30-35 minut pierwszej połowy meczu. W tym czasie gol po dwójkowej akcji Michał Kucharczyk – Jarosław Niezgoda. Później zaś przeszkadzanie, obrona i gra z kontrataku. I właśnie grze obronnej należy poświęcić cały akapit. Zacznijmy od bramkarza – Arkadiusz Malarz pokazał, że za wcześnie kilka osób go skreśliło i krytykowało. W Krakowie bronił jak w transie, a parada przy sytuacji Carlitosa w końcówce meczu była najwyższych lotów. Inaki Astiz świetnie kierował defensywą, kolejny już raz. Jego spokój, doświadczenie i umiejętności są dla Legii nieocenione. Bardzo dobrze obok Hiszpana czuje się Michał Pazdan, który może skupić się na grze, jaką lubi najbardziej. Świetne zawody w Krakowie zagrał Łukasz Broź – najlepszy w zespole Instat Index. Wygrał 75 procent wszystkich pojedynków – najwięcej w zespole. Miał taki sam procent celnych podań. Gdy Artur Jędrzejczyk wróci do zdrowia, wcale nie będzie mu łatwo odzyskać miejsca w składzie. Tym razem najmniej widoczny z całej linii defensywy był Adam Hlosuek, co nie znaczy, że zagrał źle. Ale gra defensywna całego zespołu zasługuje na pochwałę. O Jodłowcu już było, poświęcenie z jakim w obronie walczyli Michał Kucharczyk czy Gulherme było naprawdę imponujące. Tak dalej!


Niezgoda daje punkty – Fajnie ktoś zauważył, że Legia szukała napastnika na całym świecie – ściągnęła Tomasa Necida – reprezentanta Czech, sięgnęła po Daniela Chimę Chukwu z ligi chińskiej oraz Armando Sadiku z kadry Albanii. Tymczasem okazało się, że najlepszy atakujący wyrósł Legii tuż pod nosem i gdy otrzymał szansę gry, gdy na niego postawiono, to zaczął się odpłacać trafieniami. Zagrał czwarty mecz od pierwszej minuty i zdobył czwartą bramkę. Wykorzystał swój największy atut czyli szybkość i opanowanie. Gdy ma piłkę w polu karnym zachowuje się jakby miał wyłączony układ nerwowy. Oczywiście nie zawsze jest skuteczny, ale nie wynika to z nerwowości, a błędnych decyzji. Po golu w Krakowie wyjątkowo się ucieszył, okazał emocje. Zwykle na twarzy gości jedynie delikatny uśmiech, zaś w geście zadowolenia podniesie rękę do góry – i to wszystko. Dla niego strzelanie bramek jest czymś tak normalnym, że nie ekscytuje się tym zbytnio. Fajnie, że Romeo Jozak odważnie na niego postawił. Będą z tego wyłącznie korzyści.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.