News: Komentarz: Szambo

Kilka uwag z meczu - Dominacja i prymitywne żarty kibiców Jagiellonii

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

17.08.2014 10:13

(akt. 21.12.2018 15:11)

Piłkarze Legii w piątek wygrali z Jagiellonią w Białymstoku 3:0. Co rzucało się w oczy - całkowita dominacja, mimo kilku błędów w grze obronnej, brak radości po ostatnim gwizdku u piłkarzy naszego klubu oraz kibice Jagiellonii, którzy nie dostosowali swego poziomu do pięknego stadionu w Białymstoku. Poniżej kilka uwag i spostrzeżeń z ostatniego meczu legionistów.

- Dominacja – Piłkarze Legii pokazali, że grając w składzie zbliżonym do optymalnego, nie mają sobie dziś równych w lidze. Legioniści już do przerwy prowadzili 2:0 po golach Michała Żyry i Miroslava Radovicia, a były jeszcze inne okazje do strzelenia goli. Po przerwie zdobywcy bramek opuścili murawę, trener Henning Berg pozwolił im odpocząć, ale zmiennicy nie byli gorsi. Do siatki trafił Michał Kucharczyk, zaś gracze Legii długo utrzymywali się przy piłce, kontrolowali przebieg spotkania i zwycięstwo nawet przez moment nie było zagrożone. Wydaje się, że w takiej dyspozycji i w takim zestawieniu, zawodników trenera Berga nikt w ekstraklasie nie zatrzyma.


- Kibice – Stadion w Białymstoku robi wrażenie, gdy zostanie dokończony będzie to jeden z ładniejszych obiektów w ekstraklasie. Kibice jednak nie potrafili się skupić na dopingu dla swojej drużyny. Przed meczem puszczali z głośników hymn znany z Champions League i śpiewali „Liga Mistrzów, taki ch…”. Takie zachowanie spodobało się brytyjskim mediom, które opisują „żart” z Legii na łamach „Daily Mail” – ach te wysublimowane, brytyjskie poczucie humoru… Później kibice Jagiellonii wspierali Celtic Glasgow, a następnie zaintonowali przyśpiewkę znaną z Poznania - „Tak w nienawiści wychowano nas…”. Kiedy już dopingowali swoją drużynę, to doping był kompletnie oderwany od rzeczywistości. Przegrywając już 0:3 z trybun niosło się „Niepokonana, nasza Jaga kochana”.


- Piłkarze zrobili swoje, ale po meczu nastroje były umiarkowane. Cały czas w głowach zawodników siedzi decyzja UEFA. - Jesteśmy sfrustrowani, ale na boisku jesteśmy pełni szacunku do każdego rywala. Nie widzę na to żadnych szans byśmy zagrali w Lidze Mistrzów. Piłka przegrała z biznesem i taki jest fakt – mówił po ostatnim gwizdku Miro Radović. – Nie wierzę już w kolejne odwołanie. Przed meczem Mariboru z Celtikiem na pewno zadzwonię do Marko Sulera i będę mu życzył powodzenia, ale nie zajmuję już swoich myśli tym tematem. Celtic nie zasłużył na ten awans – dodał Ivica Vrdoljak. - Zamieszanie związane z naszą sytuacją w europejskich pucharach nadal gdzieś w głowach nam siedzi. Nie da się obok tego przejść obojętnie, stwierdzić, że nic się nie stało. Chcemy swoją postawą udowodnić, że pod względem piłkarskim miejsce w europejskiej elicie nam się należy. Kolejne decyzje wyzwalają w nas sportową złość – mówił z kolei Michał Żyro.


- Liczba drwali musi się zgadzać – Rok temu brutalnym faulem Jakub Tosik z Jagiellonii przerwał na długie miesiące karierę Marka Saganowskiego – zerwane więzadła krzyżowe i całkowity bałagan w kolanie. Tosika w Jadze już nie ma, ale liczba drwali w białostockim zespole się zgadza. W jego rolę wcielił się Marek Wasiluk, który za cel wziął sobie Jakuba Koseckiego. Kiedy był bezradny i obserwował jak „Kosa” go mija, popychał rywala a sędzia puszczał grę. Przewinienia na legioniście były odgwizdane dwa i już pierwsze było na czerwoną kartkę. Kosa padł wycięty równo z trawą. Arbiter pokazał jednak tylko żółta kartkę. Kilka minut później Wasiluk wystawił biodro i to wystarczyło by wywrócić Koseckiego w pełnym biegu. Wasiluk obejrzał drugi żółty kartonik, ale nasz zawodnik opuścił murawę z kontuzją…


- Nieskoncentrowana defensywa - Jeśli do czegokolwiek w meczu z Jagiellonią można się przyczepić to tylko do gry w obronie. Przez większość meczu było bez zarzutu, jednak trzy razy zabrakło koncentracji, pojawiły się błędy w ustawieniu i brak asekuracji. Tak było gdy Piątkowski nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Kuciakiem, tak było również gdy dośrodkowanie dotarło do niepilnowanego w polu karnym Tuszyńskiego, który strzałem ramieniem trafił piłką w słupek. W spotkaniu z lepszym rywalem taki brak koncentracji może wprowadzić niepotrzebną nerwowość.

Polecamy

Komentarze (88)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.