News: Komentarz: Jak wiele Ljuboja daje Legii?!

Komentarz: Jak wiele Ljuboja daje Legii?!

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

08.12.2011 08:52

(akt. 12.12.2018 12:54)

<p>- Kiedy Danijel Ljuboja przechodził latem do Legii, pomyślałem, że Leszek Miklas wymyślił dla siebie bardzo widowiskowy sposób na popełnienie samobójstwa. Sprowadzenie uchodzącego za osobę konfliktową, zaawansowanego wiekowo gracza, dla którego Legia była dziewiątym klubem w karierze, miało być logicznym dopełnieniem transferowej klęski. Po desancie Antolovicia, Kneżevicia, Mezengi, Cabrala i niesamowitego Okbuke, Ljuboja miał być tym, który wszystko podpali i wysadzi w powietrze. Tylko że nowy nabytek Legii nie tylko nie uczynił niczego złego, ale był jednym z najważniejszych czynników pomocnych w odrodzeniu drużyny - pisze w swoim kolejnym tekście Rafał Zarzycki na łamach Gazety Wyborczej.</p>

Marek Jóźwiak i Leszek Miklas wielokrotnie zasługiwali na krytykę. Teraz należą im się słowa uznania. Wadą Ljuboji jest fakt, że dużo zarabia. Jak w Polsce ktoś ma wysokie uposażenie, to od razu odzywa się ludzka zawiść. Transfer został przyjęty chłodno. Zaczęto wytykać, często urojone, wady zawodnika. Jedno pozostawało niemalże pewne: nawet jak dobrze zacznie, to mu się szybko znudzi.


W 86. minucie meczu z Zagłębiem Lubin osamotniony w ataku Ljuboja wyprzedził obrońców, dopadł do długiego podania i mocnym, precyzyjnym strzałem podwyższył na 3:0. To była końcówka jego 25. meczu w rundzie. Wspaniały przykład pazerności na gole, ambicji, zaangażowania, szacunku wobec kibiców. Doskonały wzór dla młodzieży. I zaprzeczenie, że coś mu się znudziło.


Niektórzy twierdzą, że w stosunku do kosztów powinien dawać jeszcze więcej. Nie umiem tego przeliczyć. Wiem, że Legia już na nim gotówki nie zarobi, ale dostrzegam wiele innych korzyści. Przy Ljuboji wzrosła cena na Radovicia. To prawda, że renesans formy Rado miał już w zeszłym sezonie, ale razem z Ljuboją stworzyli naprawdę groźny duet, który potrafił kąsać w rozgrywkach europejskich, gdzie wartość rośnie najszybciej. Na dodatek w ostatnich meczach daje się zauważyć coraz lepsze zrozumienie na linii Ljuboja - Rybus. Nie byłoby uczciwe pisanie, że Rybus, który wyrwał się ze stagnacji i zaczął szybować naprawdę wysoko, wszystko zawdzięcza Serbowi, ale nie da się ukryć, że statystykę sobie poprawił. Jeszcze niedawno wydawało się, że zapadł się w przeciętności i można się było jedynie modlić, żeby ktoś nim się zainteresował, a teraz ze swoimi asystami i golem z Moskwy Rybus przestał być piłkarzem w promocji. Jeśli znajdzie się zainteresowany, to nie będzie go już miał za drobne. Czy ma na to wpływ współpraca z Ljuboją? Myślę, że w pewnym stopniu tak. Trudno przeliczyć na gotówkę, jaką ten wkład ma wartość, ale myśląc o pensji Serba, warto o tym pamiętać.


Kiedy Danijel rozgrywał pierwsze mecze w Legii, sprawiał na mnie wrażenie egoisty. Wszystko chciał robić sam. Wyglądało to niepokojąco. Dzisiaj jest inaczej. Wkomponował się w drużynę, która gra dziwnym systemem pozbawionym w zasadzie napastnika. Drużynę, w której błyszczą młode talenty w takim stopniu jak nigdy przedtem. Daje tym młodym komfort, ściąga na siebie uwagę obrońców, przetrzymuje piłkę pod presją, pokazuje takie sztuki techniczne o których się im nie śniło. A oni z tego korzystają, starają się naśladować, łapią luz i radość z gry. Ile wart jest Ljuboja jako demonstrator? Czy to w ogóle da się przeliczyć?


Kibice FC Liverpool przerobili stary przebój Depeche Mode ( jeszcze z Vince'em Clarkiem) "I Just Can Get Enough" (Ciągle nie mam dość). Śpiewają go na cześć Luisa Suareza. Danijel Ljuboja jest stary, drogi, wolny i podobno nie umie grać głową, ale ja ciągle nie mam go dość.


Autor: Rafał Zarzycki

Polecamy

Komentarze (57)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.