Domyślne zdjęcie Legia.Net

Komentarz: Niebieska klęska

Piotr Jasiński

Źródło: Legia.Net

04.04.2011 10:30

(akt. 14.12.2018 15:42)

Dość się już w tym roku naoglądałem rewolucyjnych awansów i degradacji umiejętności poszczególnych rodzimych drużyn, spowodowanych przerwą zimową. Śmiało mogę więc stwierdzić, że w nadwiślańskich realiach rundę jesienną, ciężko połączyć (czy choćby skojarzyć) z rundą wiosenną. To dwie inne bajki. Moją tezę najlepiej ilustruje przypadek Cracovii, która w zaledwie trzy miesiące z ligowego popychadła stała się postrachem całej stawki. Należałoby zapytać: co jest powodem? Czy chodzi tu o nadzwyczajne kwalifikacje polskich szkoleniowców, potrafiących do maksimum wykorzystać przerwę zimową i zupełnie zmienić oblicze swojego zespołu? Czy też może (wersja bardziej pesymistyczna) o znikome istnienie jakkolwiek ustabilizowanego poziomu, doprawione nutką egzotycznej specyfiki naszych rozgrywek? Módlmy się aby to pierwsza opcja była odpowiedzią…

Idąc dalej tym tropem, trzecia porażka z rzędu Legii nie powinna zatem nikogo dziwić. Co z tego, że oprawcą okazał się walczący zaledwie o utrzymanie Ruch, skoro ten sam Ruch był zdecydowanym faworytem sobotniej konfrontacji. Przypomnijmy, iż dla „Niebieskich” było to trzecie zwycięstwo z rzędu, oraz dziesiąty punkt w rundzie wiosennej. Przy takim wyniku trzy oczka „Wojskowych”, zdobyte kosztem jednej z najsłabszych drużyn rundy rewanżowej – Polonii, wypadają do prawdy blado. Przykry jest również fakt, iż cały wysiłek włożony w wypracowanie całkiem miłego dla oka stylu gry, obserwowanego w drugiej połowie rundy jesiennej, poszedł na marne.

Nie twierdzę oczywiście, iż mecz z Ruchem nie niesie za sobą żadnych pozytywów. Wystarczy spojrzeć na pierwszą odsłonę spotkania. I nie chodzi mi bynajmniej o przewagę Legii, ponieważ ta wynikała głównie ze skrajnie zachowawczego, czy też wręcz bojaźliwego stylu gry „Niebieskich”. Warto wyróżnić jednak pojedynczych zawodników w drużynie gospodarzy. Miroslav Radović rozegrał prawdopodobnie najlepszy mecz w rundzie wiosennej, a balans ciałem wykonany przy bramce na 2:0 to prawdziwy majstersztyk. Nieźle – szczególnie w ofensywie – zaprezentował się Jakub Rzeźniczak. Maciej Rybus przez pierwszy kwadrans spotkania był w zespole „Wojskowych” postacią wiodącą, jednak po zdobyciu bramki wyraźnie zgasł. Nie jest to jednak nic dziwnego, ponieważ dla młodego zawodnika był to pierwszy występ po wyleczeniu kontuzji i to od razu w podstawowej jedenastce. W końcu, nie można również zapomnieć o kolejnym solidnym występie młodziutkiego Michała Kucharczyka, który zapisał na swoim koncie wyjątkowo celną asystę.

Powyższe pozytywy powodują, iż wiosna w wykonaniu Legii jest co raz bardziej podobna do rundy jesiennej (o czym zresztą wspominałem w moim ostatnim felietonie). Aktualnie jesteśmy świadkami stopniowego wzrostu formy poszczególnych zawodników. Kolejnym etapem powinno być więc przełamanie i (miejmy nadzieję) początek wędrówki w górę tabeli. Nie jest to jednak nic pocieszającego, ponieważ nawet jeśli taki scenariusz nastąpi, ujawni on jedynie słabość Skorży którego drużyna wyższy bieg wrzuca o dobre dwa tysiące obrotów za późno. Wiąże się to oczywiście z błędami w przygotowaniu drużyny podczas przerwy w rozgrywkach.

Spójrzmy prawdzie w oczy, porażka z Ruchem najprawdopodobniej ostatecznie zamknęła Legii drogę do tytułu Mistrzowskiego. Nie oznacza to jednak zakończenia sezonu i początku przygotowań do przyszłorocznych rozgrywek. Przypomnijmy, iż nadal pozostaje realna szansa na zajęcie miejsca premiowanego występem w europejskich pucharach. Legia wciąż walczy również w rozgrywkach Pucharu Polski. Największym problemem Skorży wydaje się być aktualnie obsada miejsca na środku obrony u boku Marcina Komorowskiego. Ani Inaki Astiz, ani Dejan Kelhar – delikatnie mówiąc - nie prezentują najwyższej formy. Przypomnę się: Choto wracaj prędzej!

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.