News: Nikolić królem strzelców MLS

Komentarz: Niko dziękujemy!

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.12.2016 21:50

(akt. 04.01.2019 13:49)

Z Legią dziś pożegnał się napastnik wyjątkowy – strzelec wyborowy. Na takiego atakującego nasz klub i kibice czekali dziesiątki lat i pewnie na podobnego poczeka równie długo. Wcześniej często było tak, że legioniści mieli przewagę, ale brakowało piłkarza, który postawiłby kropkę nad „i”, był skuteczny do bólu. „Niko” taki był – nie był efektowny, nie czarował sztuczkami czy dryblingiem – ale miał coś, czego nie ma tysiące innych napastników – potrafił znaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu, a gdy już miał okazję to zwykle wykorzystywał ją tak, że nawet powieka mu nie drgnęła – na ogromnym luzie i spokoju.

Tylko w tej rundzie zdobył 13 bramek w lidze, 6 w Lidze Mistrzów – to w dużej mierze dzięki niemu Legia awansowała do fazy grupowej elitarnych rozgrywek. Był też 1 gol w Pucharze Polski. W sumie 20 trafień. W minionym sezonie zdobył tytuł króla strzelców, zdobywając bramki z każdym możliwym rywalem. W sumie 28 trafień w lidze, 6 w Pucharze Polski i 2 w Lidze Europy. Razem 56 goli w 86 występach. To daje średnią 0,64 gola na mecz. By znaleźć napastników, którzy grając w Legii mieli lepszą średnia trzeba sięgnąć bardzo daleko. Byli to Mariań Łańko, Henryk Kempny i Ernest Pol. Tyle, że wtedy piłka była zupełnie inna, a wyniki dużo wyższe. Liczby pokazują, jak bardzo potrzebny był to Legii napastnik.


Do Legii Nemanja Nikolić przychodził po tym, jak z Łazienkowską rozstał się Orlando Sa. Po kilku treningach na zgrupowaniu napisałem, że kibice Legii szybko zapomną o Portugalczyku, bo na jego miejsce przyszedł atakujący jeszcze lepszy – choć poprzeczka była zawieszona wysoko. „Niko” to jednak zupełnie inny typ człowieka – spokojny, rodzinny, pozytywnie nastawiony do życia i skupiający się tylko na piłce. Został szybko zaakceptowany przez starszyznę i potem cały zespół. Z każdym dniem w klubie, z każdym meczem i treningiem, zyskiwał sobie szacunek sztabu trenerskiego i szatni.


W lidze zaczął trafiać z regularnością szwajcarskiego zegarka. Węgier pokonywał kolejnych bramkarzy z taką łatwością, jakby to robił na treningach. Doszło do tego, że gdy nie strzelał w dwóch meczach z rzędu, to dziennikarze mówili o kryzysie, o tym, że się zaciął. A jemu po prostu czasem brakowało podań, a z nich żyje. Nie stworzy sobie przewagi sam, nie minie rywala, ale gdy stworzy mu się okazję, potrafi ją wykorzystać z zimną krwią.


Dziś można śmiało powiedzieć, że to był jeden z najbardziej udanych transferów Legii w ostatnim czasie. Nikolić z Legią w półtora roku wygrał niemal wszystko – zdobył tytuł mistrzowski, Puchar Polski, awansował do Ligi Mistrzów, grał też w fazie grupowej Ligi Europy. Mimo to, z biegiem czasu zaczęły go irytować pojawiające się o nim opinie – że to napastnik kieszonkowy, że wolny, że tylko na polską ligę. I nic, że głównie dzięki niemu Legia awansowała do fazy grupowej Champions League – 3 gole z Mostarem, 1 z Trenczynem, 1 z Dundalk. W fazie grupowej grał mniej, ale zdołał trafić z Borussią w Dortmundzie. Wkurzały go wyliczenia dziennikarzy, wytykanie minut bez gola, na tego typu pytania reagował wręcz alergicznie. – O co im chodzi. Strzelam gola za gola, a oni mi liczą, że od 160 minut nie trafiłem do siatki, to jakiś żart – pytał po jednym z treningów.


W pierwszym sezonie był doceniany, zdobywał tytuł gracza miesiąca – jeden za drugim, a potem tytuł gracza sezonu. Zanotował 28 goli, dołożył do tego 10 asyst. To oznacza, że miał swój udział w ponad 54 procent bramek całego zespołu! Na Gali Ekstraklasy ustrzelił hat-tricka - był najlepszy w kategoriach "napastnik sezonu", "plus sezonu" oraz "piłkarz sezonu". Gdy wrócił z Euro był jakby przemęczony, może też gorzej przygotowany fizycznie. W prasie od razu zaczęły pojawiać się opinie, że obrońcy już go przeczytali, że już każdy wie jak gra. Mimo, że każdy „wiedział” zdobył w lidze 13 goli i prowadzi w klasyfikacji króla strzelców. Jednak we wszystkich plebiscytach jego nazwisko tym razem jest pomijane. Czuł się niedoceniany gdy z ławki rezerwowych rozpoczynał mecze w Lidze Mistrzów. Był tak ambitny, że nie potrafił się z tym pogodzić i to chyba w dużej mierze zaważyło na decyzji o tym, że postanowił zmienić otoczenie. Zanim to jednak zrobił, pożegnał się z kibicami w najlepszy z możliwych sposobów – zdobywając hat-tricka, a publiczność na trybunach zgotowała mu owację na stojąco, gdy w 79 minucie spotkania opuszczał murawę.


Nikolić powiedział na odchodne, że Legia długo szukała takiego napastnika jak on, a on takiego klubu jak Legia i dlatego wszystko zagrało idealnie. I to jest szczera prawda – Legia od dawna szukała atakującego, który potrafi wykorzystać sytuacja stwarzane przez kolegów, a on sam jest stworzony do gry w zespole, który atakuje, przeważa – w takiej drużynie zawsze będzie robił różnicę. W polskiej lidze nie było takiego napastnika od czasów Tomasza Frankowskiego. Kto by go przy Łazienkowskiej nie zastąpił, będzie miał przed sobą piekielnie trudne zadanie. Siłą rzeczy będzie porównywany do poprzednika, a podobne statystyki będzie mu niezwykle trudno osiągnąć. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że nie będziemy tęsknić za bardzo NiGOLiciem, że ofensywnie grająca Legia Jacka Magiery nadal będzie zmierzać po mistrzowski tytuł demolując kolejnych rywali.

Póki co pozostaje podziękować Nikoliciowi za wszystko co zrobił dla Legii. Niko dziękujemy!

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.