News: Komentarz: Wymięta wizytówka

Komentarz: Wymięta wizytówka

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

24.02.2012 19:12

(akt. 12.12.2018 02:07)

<p>Stałe fragmenty gry to jeden z najistotniejszych elementów współczesnego futbolu. Gdy nie idzie w ataku pozycyjnym, gdy ustawienie przeciwnika nie pozwala na kontrę, gdy nie ma się argumentów piłkarskich, by zdominować rywala, zawsze w odwodzie pozostaje wypracowany schemat, którym można zaskoczyć przeciwnika. Perfekcyjnym wykonywaniem rzutów wolnych i rożnych w tak wyrównanej lidze jak Ekstraklasa można wygrać nie tylko mecz, ale nawet mistrzostwo Polski. Pokazał to choćby Dariusz Wdowczyk w 2006 roku, czy Czesław Michniewicz rok później. Żaden z nich nie miał drużyny przerastającej konkurentów, a przecież udało im się sięgnąć po prymat w Ekstraklasie.</p>

Nie mniej istotna od skutecznego wykonywania stałych fragmentów gry jest obrona przed nimi. Umiejętne ustawianie się, krycie i komunikacja z bramkarzem podczas bitego przez rywala rzutu wolnego lub rożnego często decyduje o zwycięstwie lub porażce. Za odpowiednie ustawienie w takich sytuacjach odpowiadają wszyscy – od trenera opracowującego schematy, poprzez bramkarza, po zawodników broniących we własnej szesnastce. Niezwykle niepokojąca jest więc sytuacja, gdy drużyna traci w trzech kolejnych meczach bramki po niemal identycznych stałych fragmentach gry. Oznacza to bowiem, że istnieją poważne błędy w organizacji gry obronnej, brakuje przećwiczonych schematów, a komunikacja między piłkarzami jest daleka od ideału. Tymczasem odrobienie strat spowodowanych utratą bramki w takich okolicznościach często bywa trudne lub jest wręcz niekiedy niemożliwe do wykonania.


Wszystkie rozegrane wiosną przez Legię spotkania pod względem zarówno ofensywnych, jak i defensywnych stałych fragmentów gry mogą dawać kibicom „Wojskowych” poważne powody do niepokoju. Rzuty rożne i wolne lewą nogą wykonywał Maciej Rybus, z którym właśnie Legia się pożegnała – i szczerze wątpię, by ad hoc znalazł się szybko jakiś wartościowy następca. Jeszcze gorzej jest przy sytuacji dla zawodnika prawonożnego – tu naprawdę nie ma dziś nikogo, kto precyzyjnie potrafiłby uderzyć stojącą piłkę. Ciężko też znaleźć w Legii zawodników umiejących w jakiś szczególny sposób walczyć w powietrzu i uderzać głową (jak się uderza głową, a nie tylko dostawia głowę do piłki – proszę obejrzeć sobie bramki Moussy Ouattary), i to pomimo dobrych warunków fizycznych Artura Jędrzejczyka, Michała Żyro, Daniela Ljuboi czy Jakuba Wawrzyniaka, o siedzącym na ławce Dicksonie Choto nie wspominając. Jednak o ile niemoc przy ofensywnych stałych fragmentach gry Maciej Skorża będzie mógł pewnie w najbliższych meczach wyjaśniać brakiem przygotowywanego do dogrywania ze stojącej piłki Rybusa, którego odejścia się nie spodziewał, to przy kardynalnych błędach w obronie przed bitymi przez rywali rzutami wolnymi, które oglądaliśmy w ostatnich spotkaniach, trener Legii nie może mieć żadnego usprawiedliwienia.


Wykonywanie stałych fragmentów gry i obronę przed nimi najłatwiej na treningach wypracować, dużo łatwiej niż zgrać defensywę w linii, ustawić poruszanie się przy pressingu, czy opracować skuteczny atak pozycyjny. Nie da się ostatnich wpadek uzasadnić ani zmianami kadrowymi – bo takich w obronie nie było, ani kiepskimi sparingpartnerami i boiskami zimą – bo można je przygotowywać nawet na kartoflisku bez udziału rywala. Szybkie rozwiązanie problemu jest niezbędne – wszak po wizycie u znanego w polskiej lidze specjalisty od stałych fragmentów gry czyli Adama Nawałki, Legia jedzie na mecz mogący mieć niebagatelny wpływ na mistrzostwo Polski do prawdziwego mistrza w tej dziedzinie, czyli Oresta Lenczyka. Trudno uwierzyć by Lenczyk, po obejrzeniu ostatnich spotkań Legii, nie miał gotowego patentu na stołeczną drużynę przy wykonywaniu stałych fragmentach gry, tym bardziej, że ma w kadrze najwybitniejszego specjalistę w polskiej lidze od ich wykonywania, czyli Sebastiana Milę oraz kilku znakomicie grających w powietrzu piłkarzy, takich jak Przemysław Kaźmierczak, Piotr Celeban, Johan Voskamp czy Jarosław Fojut. Maciej Skorża ma więc tak naprawdę tylko jeden dzień, aby opracować skuteczną taktykę obrony przed dośrodkowaniami Mili, a w szukanie odpowiednich rozwiązań powinna zaangażować się cała drużyna. Może wycofywać jednego piłkarza na długi słupek, niezależnie od krycia? Może opracować wbieganie w szesnastkę tak, by nie zasłaniać bramkarzowi piłki? Poprawić w jakiś sposób komunikację między bramkarzem i kryjącymi obrońcami? Cokolwiek wymyśli Skorża, po pierwsze musi wprowadzić w czyn szybko, po drugie musi to zadziałać – inaczej Legia wróci z Wrocławia na tarczy.


Mówi się, że stałe fragmenty gry to wizytówka trenera. Po trzech wiosennych meczach wizytówka Macieja Skorży wygląda na mocno wymiętą po niechlujnym przechowywaniu w tylnej kieszeni spodni. Pozostaje mieć nadzieję, że już w niedzielę ujrzymy pod tym względem inną Legię – inaczej marzenia o mistrzowskim tytule znów będziemy musieli odłożyć o kolejny rok.

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.