News: Komentarz: Szambo

Komentarz: Zostawmy Ljuboję w spokoju!

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

08.04.2013 10:51

(akt. 21.12.2018 15:11)

Od pół roku przyglądam się artykułom prasowym o Danijelu Ljuboi i nie mogę pojąć skąd tyle niechęci i złej woli w kierunku Serba. Jeszcze w rundzie jesiennej mogliśmy przeczytać w „Gazecie Wyborczej”, że „Ljubo” jest hamulcowym Legii, co kilka dni później obśmiał na swoim Twitterze Aleksandar Vuković. W tym roku mogliśmy przeczytać, że czas Serba już minął, że musi pogodzić się z rolą rezerwowego. Potem było oburzenie, gdy trener Jan Urban podkreślił, że zdrowy Ljuboja zawsze będzie grał, bo jest świetnym piłkarzem. Dziś poszła wieść, że Danijel krzyczał i rzucał butami w szatni. A wszystko to w trosce o Legię i jej dobro…

Otóż Legia sobie poradzi, trener Jan Urban oraz asystenci Jacek Magiera i Kibu Vicuna widzą codziennie wszystkich graczy na treningach, znają ich problemy poza boiskowe. Gdyby Ljuboja był słabszy od innych, to by nie grał. Żaden normalny trener przecież nie będzie osłabiał celowo swojego zespołu. To szkoleniowiec wie najlepiej, co jest dobre dla drużyny, a co nie. Wie, kiedy trzeba krzyknąć i na kogo, a komu potrzebna jest spokojna rozmowa i poklepanie po plecach. Dlatego zostawmy też kwestię Ljuboi trenerowi. Dajmy mu w spokoju popracować i nie podsycajmy atmosfery dla zasady.


Ljuboja cieszy się w drużynie szacunkiem, jest ważną postacią w szatni. Zapracował sobie na to grą w lidze i w europejskich pucharach. Przychodzący na Łazienkowską nowi gracze muszą być świadomi, że istnieje pewne hierarchia, że aby grać muszą udowodnić swoją wartość na boisku. I piłkarze to rozumieją, czemu wielokrotnie dawał przykład Wladimer Dwaliszwili w wywiadach prasowych. Nie rozumieją tego jednak niektórzy dziennikarze, którzy z dnia na dzień oczekują rewolucyjnych zmian. A przecież trener Urban wielokrotnie podkreślał, że zmiany w drużynie muszą zachodzić powoli. I zachodzą powoli, czego efektem była zmiana Ljuboi na Dwaliszwilego w przerwie spotkania z Zagłębiem. Wcześniej Wladimer zdobył kilka bramek wchodząc z ławki rezerwowych, dawał znać, że się nie obraża i jest w dobrej dyspozycji.


Natomiast Ljuboja to postać, jakiej w naszej piłce jeszcze nie było. Przez Miroslava Radovicia nazywany jest Maestro – nie na wyrost. Ljuboja, jak każdy, miewa słabsze mecze, ale nawet będąc w gorszej dyspozycji potrafi robić rzeczy nieosiągalne dla innych. Tak było choćby w niedawnych meczu z Górnikiem Zabrze, kiedy zdobył bramkę z takiej pozycji, z jakiej nikt inny przy Łazienkowskiej nie byłby w stanie tego zrobić. I takich przykładów było wiele – włącznie ze spotkaniem z Rosenborgiem w Trondheim, kiedy w pojedynkę stanowił o sile ofensywnej Legii i mało tej rywalizacji z Norwegami nie wygrał…


Ktoś ostatnio zadał mi pytanie czy warto było ściągać Ljuboję do Legii, gdyż facet jest dużym obciążeniem dla budżetu? Może i jest, ale dobry piłkarz musi kosztować! Ljuboja zagrał w Legii w ekstraklasie 51 spotkań, zdobył w nich 23 bramki - to prawie pół gola na mecz. Do tego trzeba jeszcze doliczyć to w ilu bramkach miał swój udział, w ilu asystował. Ljuboja był wybrany najlepszym piłkarzem naszej ligi w zeszłym roku, najlepszym obcokrajowcem. Ljuboja obecnie przewodzi w klasyfikacji na króla strzelców naszej ligi. Czy takie pytania mają sens?


Dlatego zostawmy Ljuboję w spokoju, okażmy mu szacunek za to, co pokazał już w Legii, za to, co zrobił dla naszego klubu. Dajmy mu zdobyć mistrzostwo Polski i tytuł króla strzelców. A kwestie jego przydatności do drużyny w przyszłym sezonie zostawmy trenerowi Janowi Urbanowi oraz władzom klubu – prezesowi Bogusławowi Leśnodorskiemu i dyrektorowi sportowemu Jackowi Mazurkowi

Polecamy

Komentarze (107)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.