Kosta Runjaić
fot. Marcin Szymczyk

Kosta Runjaić: Mamy wielu nowych graczy, potrzebują czasu

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Prawda Futbolu

17.11.2023 14:40

(akt. 20.11.2023 13:18)

– Śląsk ma średnią 2,2 punktu na mecz, to bardzo dobry wynik. My mamy średnią punktów na mecz 1,7 – to jest za mało! Musimy to poprawić. Do świąt Bożego Narodzenia zagramy pięć meczów – optymalnie by było, gdybyśmy cztery z nich wygrali – mówi trener Legii, Kosta Runjaić, w Prawdzie Futbolu.

Mecz z Lechem Poznań i końcowy wynik. Wśród fanów jest duży niedosyt. A jak pan na to spogląda?

– Jeden punkt zawsze lepszy niż jego brak. W pierwszej połowie rozegraliśmy dobre spotkanie, natomiast zabrakło nam wykończenia, tego ostatniego podania. Było trochę za mało jakości w tym trudnym spotkaniu z Lechem Poznań.

Dziewięć punktów straty do Śląska Wrocław to dość dużo. Nie obawia się pan, że za dużo?

– Październik kosztował nas wiele, straciliśmy bardzo dużo punktów. Na dwanaście możliwych nie zdobyliśmy żadnego! Musimy spoglądać jednak przede wszystkim na siebie, musimy zrobić wszystko, by ponownie być łowcą punktów, zespołem, który będzie się starał wrócić do gry o tytuł mistrza Polski.

Czy jest trener zadowolony z miejsca w jakim znajduje się drużyna? Tak w ekstraklasie jak i w Lidze Konferencji?

– W lidze nie mogę być zadowolony, zgubiliśmy w miesiąc dwanaście punktów, co jest nie do wytłumaczenia. Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak łatwo pozwoliliśmy na zwiększenie przewagi przez lidera, dlaczego tak łatwo gubiliśmy te punkty. Dlatego w tym momencie, nie jestem zadowolony z tego sezonu. Natomiast łączenie gry w ekstraklasie z grą w Lidze Konferencji jest zauważalne na ligowym podwórku. Oczywiście jeśli chodzi o wyniki, ale też sposób gry w europejskich pucharach, to jestem zadowolony, nie mam żadnych zastrzeżeń. Ale gdy patrzę na tabelę ligową to już tak nie jest. Porównuję to do poprzedniego sezonu, patrzę ile punktów w analogicznej sytuacji miał Lech Poznań. Nie jest łatwo łączyć te podwójne obciążenia czyli łączyć pucharów z ligą. Lech miał 25 punktów, a my mamy 24. Jest różnica tylko jednego punktu w podobnym momencie sezonu.

W zeszłym sezonie Raków miał w tym momencie sezonu 35 punktów, a teraz Śląsk 33 czyli lider jest nieco słabszy.

– Ale Raków nie grał w zeszłym sezonie w fazie grupowej europejskich pucharów. 

Jakie są przemyślenia na temat tego, co się stało z Legią w październiku?

– To trudne do wytłumaczenia. Próbuję to wszystko zbilansować, pokazać na przestrzeni kilku meczów. Ze Stalą Mielec i Rakowem Częstochowa porażki nie powinny się zdarzyć. Ze Śląskiem we Wrocławiu do przerwy rozgrywaliśmy przyzwoity mecz, nawet do przerwy to my powinniśmy prowadzić. Z Jagiellonią też rezultat mógł być inny. To wszystko jest trudne do wytłumaczenia, a zaczęło się od wydarzeń w Alkmaar, które były nadzwyczajne.

A do siebie trener ma jakieś pretensje? Coś inaczej by pan zrobił gdyby mógł cofnąć czas, zwłaszcza w październiku?

– Trudno mówić o winie czy pretensjach. Podejmuję decyzje, zarządzam grupą ludzi, zdecydowałem się na pewne rotacje – jedne z nich były udane, inne mniej udane. Brakowało wykorzystywania sytuacji strzeleckich, bramkowych. Trudno się obwiniać, tak po prostu przebiegał ten październik.

W lipcu, sierpniu, wrześniu ofensywa Legii strzelała wiele goli, ale od października coś się zacięło. Co się dzieje z ofensywą pana zespołu?

– Te przegrane mecze akurat bardziej wynikają z postawy defensywnej, z tego jakie błędy popełnialiśmy. Oczywiście stwarzane sytuacje powinniśmy wykorzystywać, one były, ale brakowało skuteczności i koncentracji. Dyskutujemy o tym co poprawić w tym względzie. Przeciwnik już wie jak bronić się przed Legią, stara się robić to bardzo skutecznie. W poprzednim sezonie mieliśmy więcej możliwości, więcej czasu na pracę w trakcie tygodnia. Mogliśmy pracować w spokoju nad szczegółami funkcjonowania tego zespołu. Teraz tego czasu nie ma. Kolejna rzecz to szesnaście miesięcy bez porażki na własnym stadionie i nagle przydarzają się dwie z rzędu. To nie jest tak, że to nie ma znaczenia na funkcjonowanie głowy, na mentalność, na pewność siebie drużyny.

Czemu tak rzadko korzysta pan w ataku z Guala i Muciego jednocześnie? Czy zawsze musi być Pekhart lub Kramer na murawie?

– Z Aston Villą zagrał tercet Muci, Josue, Gual i oni mogą razem występować, ale doceńmy też Tomasa Pekharta – ma sześć bramek w tym sezonie, jest specyficznym snajperem, bardzo potrzebny przy grze obronnej, przy stałych fragmentach gry. Mecz z Aston Villą to był nadzwyczajny mecz, miał wyjątkowe okoliczności. Mamy wielu nowych piłkarzy, mamy inną – nową drużynę w porównaniu do zeszłego sezonu. Ci nowi piłkarze byli nie tak dawno w innych klubach i mieli inne zadania. Marc Gual miał w Jagiellonii inną pozycję, miał inne obciążenia treningowe, w innym rytmie przygotowywał się do meczów. Potrzebuje czasu, by to wszystko się zazębiło, zadziałało, by ci piłkarze przyzwyczaili się do nowych warunków pracy i nowych wymagań. Ci zawodnicy mają różne momenty w trakcie trwającego sezonu. Ernest Muci ma ogromny potencjał, ale to piłkarz, który wciąż się rozwija. Juergen Elitim miał świetny początek, ale później nieco zgasł – to wszystko jest dla niego nową sytuacją. Brakuje nam rytmu treningowego, który pozwoliłby wypracować pewne rzeczy z nowymi piłkarzami. Sposób prowadzenia tych piłkarzy jest dość ciekawy, popatrzmy na przykład Blaza Kramera. Przez dwa sezony nie był podstawowym piłkarzem, po takim czasie piłkarz ma dobre i gorsze momenty, trzeba mu dozować obciążenia, by nie przydarzyła mu się inna ciężka kontuzja. Nie jest to łatwe, dlatego podejmujemy różne decyzje personalne. Czasem trafiamy w „dziesiątkę”, a czasami widzimy że ta zmiana nie zafunkcjonowała tak, jakbyśmy chcieli. To jest doświadczenie, które zdobywamy w trakcie tego sezonu, inne doświadczenie niż było rok wcześniej. Budujemy tych piłkarzy, ale to jest proces, który wymaga czasu.

Tomas Pekhart czy Blaz Kramer? Kto jest numerem jeden w ataku Legii?

– Nie chcę ich porównywać, to są dwaj różni napastnicy, o innej charakterystyce. Dla mnie ważna jest integracja danego napastnika z zespołem. Integracja Pekharta jest dużo większa, trenuje z nami od zimy, zna zasady funkcjonowania zespołu. Kramer długo leczył kontuzję i jest z nami krócej. Swoje szanse dostawali Muci, Rosołek czy Gual. Nikt z nich nie może powiedzieć, że nie otrzymał swojej szansy gry w zespole. Pytanie co wnoszą do drużyny i do gry? Nie chodzi tylko o walory defensywne, ale i skuteczność w ofensywie. Jeśli patrzymy na punktacje kanadyjską, to widzimy kto jest na czele – Paweł Wszołek. Ja jednak rozgraniczam grę w Europie i ekstraklasie. Muci w pucharach wygląda świetnie, ale w lidze polskiej już tak nie jest. Wszołek to z kolei dla mnie i niesamowity skrzydłowy i bardzo dobry obrońca. Łączy te dwie cechy i do tego jest skuteczny. I tutaj dochodzimy do bramkostrzelności. W tej kwestii musimy się poprawić – mam na myśli ekstraklasę. Zwłaszcza napastnicy muszą się poprawić, choć to nie jest tak, że od pomocników nie wymagam zdobywania bramek. Mogą więcej goli strzelać i Elitim, i Slisz – choć za wiele bramek w karierze nie zdobył, i Josue. W ostatnich spotkaniach udało się ustabilizować defensywę i to mnie cieszy, ale w następnych tygodniach musimy popracować nad wykończeniem, nad strzelaniem goli.

Kibice pytają czemu tak mało szans na grę otrzymuje Igor Strzałek i dlaczego tak wiele minut otrzymuje Maciej Rosołek? I czy pasuje on do Legii?

– Mam problem z takimi pytaniami. Co to znaczy, że piłkarz pasuje lub nie do Legii? Rosołek to piłkarz mający kontrakt z Legią, jest legionistą z krwi i kości, który w trudnych momentach pomagał zespołowi. Nie rozumiem tego pytania i stawiania takiego pytania. Kibice rozliczają go z goli i asyst? To jest problem, ale nie tylko Rosołka, ale skuteczności całego zespołu. Ze skuteczności Ernesta Muciego też nie jestem zadowolony. Przy jego potencjale i umiejętnościach, powinien mieć o wiele lepsze liczby. Każdy piłkarz, włącznie z Blazem Kramerem czy Tomasem Pehartem, podlega weryfikacji pod kątem tego co wnosi do drużyny. I to jest element ważny na przyszłość, przy transferach, musimy patrzeć na to, co dany piłkarz jest w stanie wnieść do zespołu. Piłkarz, który jest w Legii musi radzić sobie z presją jaka jest w tym klubie. Ci ofensywni piłkarze Legii, o których rozmawiamy, też nie są zadowoleni ze swojej skuteczności. Co do Igora Strzałka… w moim przekonaniu on nie jest jeszcze gotowy na regularną grę w Legii. Za kogo miałby grać? Za Josue? Za Muciego? Za Guala? A jak dam mu szansę poważniejszą i postawię w kilku meczach z rzędu to pojawi się pytanie czy to jest piłkarz na Legię? To ważny temat w kontekście rozwoju klubu i pracy akademii, rozwoju zawodników. Legia oddała swego czasu wielu zawodników z akademii. Czy oni odgrywają ważne role w topowych klubach poza Polską? Czy pokazują się z dobrej strony w zagranicznych klubach? Poza Sebastianem Szymańskim próżno takich szukać. Ale gdy przyszedłem do polskiej ligi od razu widać było, że on robi różnicę i dlatego on robi karierę również poza ekstraklasą. Spójrzmy na przykład Michała Karbownika. Być może odszedł za szybko z Legii, nie był jeszcze w pełni ukształtowany. Musimy spojrzeć na to, jak kształcimy piłkarzy w najwyższych rocznikach juniorskich, na ile oni są gotowi, by wejść do pierwszego zespołu seniorskiego i pomóc temu zespołowi. Musimy dbać o jakość tej pracy, w takiej firmie jak Legia, z taką marką. Mamy w Legii Marka Śledzia, bardzo doświadczonego faceta w zarządzaniu takimi wielkimi projektami jak akademia. Trzeba selekcjonować najlepszych piłkarzy i właściwie ich przygotowywać do gry w pierwszym zespole. Nie mam nic przeciwko młodym zawodnikom, to nie jest tak, że ich nie lubię czy nie chcę. Pytanie jest o jakość i o ich przegotowanie do poziomu w pierwszym zespole. O tym w klubie wiele rozmawiamy, by zmienić ten proces, by był on sprawniejszy. By w bliższym lub dalszym dystansie czasowym wprowadzać młodych ale przygotowanych graczy do pierwszego zespołu.

Gra defensywna w ostatnich tygodniach uległa poprawie. Co takiego się zmieniło?

– Piłkarze na murawie sobie z tym poradzili. Z mojego punktu widzenia, było to najłatwiejsze do przeprowadzenia. To nie jest bardzo łatwe, bo trzeba pracować nad zachowaniami piłkarzy, nad tym by byli blisko siebie, by wzajemnie się rozumieli, by szybko potrafili przejść z defensywy do ofensywy. Pracowaliśmy nad tymi detalami i widać efekty tej pracy. Natomiast teraz trudniejsze zadanie przed nami, by zespół lepiej sobie radził w ofensywnej części boiska, by ponownie była energia i moc strzelania goli.

Marco Burch potrzebuje czasu by stać się ważną postacią zespołu?

– To bardzo ciekawy piłkarz i wydaje się odpowiednio dopasowany do sposobu naszej gry. To piłkarz mający duże możliwości, ma dobrze ułożoną nogę, ale widzieliśmy, że dziś nie funkcjonuje tak, jak powinien. Kilka jego zachowań skutkowało stratą bramek. Teraz ponosi tego konsekwencje, ale solidnie trenuje i robi wiele by zmienić swoje zachowania na lepsze. Jestem przekonany, absolutnie pewny, że da sobie radę, ale potrzebuje czasu.

W połowie listopada piłkarze Legii bardziej zmęczeni są psychicznie czy mentalnie?

– Trudno powiedzieć. Smakujemy tego wszystkiego, ale zauważalny jest fakt, że przestawienie się z gry w Lidze Konferencji na grę w ekstraklasie jest trudne. Są dni, gdy jest nam ciężko, gdy czujemy te obciążenie, ale bardziej kwestia mentalna, psychiczna. Widać to było najlepiej w październiku, w tych niepotrzebnych porażkach jakie miały miejsce. Przed nami znów ważne cztery tygodnie po przerwie na mecze kadr narodowych i będą pełne wyzwań.

Legia jest bardzo blisko awansu z fazy grupowej Ligi Konferencji, ale przed nią dwa bardzo trudne mecze.

– Ta sytuacja jest trochę zwariowana. Jesteśmy liderami, mamy dziewięć punktów, ale z tym dorobkiem można nie awansować. Tym bardziej trzeba więc powalczyć, by nie zmarnować tego co się dotąd osiągnęło, powalczyć już z Aston Villą. To topowy zespół Premier League, ale z meczu z tym zespołem lub bardzo silnym Alkmaar trzeba wywalczyć brakujący punkt. Ale nie myślimy jeszcze o tym, teraz najważniejszy jest mecz z Wartą Poznań, bo nie możemy sobie pozwolić na powiększającą się stratę do lidera, do czołówki. Będziemy mieć fantastyczne możliwości wiosną, ale dać sobie szansę na ich wykorzystanie, to nie można tracić dystansu do czołówki tabeli.

Ile punktów może Legia tracić do lidera na koniec roku, by wiosną to nadrobić?

– Myślę, że to kwestia matematyki i spojrzenia na nią, ale może sześć punktów straty nie byłoby złe przy obecnych dziewięciu. Śląsk ma średnią 2,2 punktu na mecz, to bardzo dobry wynik. My mamy średnią punktów na mecz 1,7 – to jest za mało! Musimy to poprawić. Do świąt Bożego Narodzenia zagramy pięć meczów – optymalnie by było, gdybyśmy cztery z nich wygrali i by nie było dużej straty do czołówki. W tym sezonie liga jest mocniejsza niż w zeszłym, wiele klubów ma ambicje by znaleźć się w czołówce. Ekstraklasa jest w tym sezonie bardzo silna, rywalizacja będzie ciekawa do samego końca.

Transfery zimowe. Ile pozycji chciałby trener wzmocnić?

– Nie będę o tym mówić  publicznie. Oczywiście wewnątrz klubu o tym rozmawiamy, dyskutujemy nad przyszłością kadry i jej kształtem.

Polecamy

Komentarze (139)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.