Domyślne zdjęcie Legia.Net

Koszmarne błędy arbitrów

Marcin Szymczyk

Źródło:

25.05.2009 09:03

(akt. 17.12.2018 17:09)

W 68 minucie meczu Śląsk - Legia <b>Tomasz Szewczuk</b> mimo ataków <b>Inakiego Astiza</b> i <b>Ariela Borysiuka</b> zdołał zagrać piłkę w pole karne. <b>Tomasz Kiełbowicz</b> złamał linię spalonego, a futbolówka trafiła do <b>Marka Gancarczyka</b>. Ten przyjął piłkę jedną ręką, po chwili pomógł sobie drugą i uderzeniem prostym podbiciem pokonał <b>Jana Muchę</b>. Sędzia <b>Adam Kajzer</b> żadnego z dwóch zagrań ręką nie zauważył, a remis odebrał Legii szanse na mistrzostwo Polski. Nie tylko jednak legioniści mają prawo mieć pretensje do arbitra.
W Warszawie Robert Małek nie zauważył, że przed golem dla Lecha Semir Stilić zagrał ręką, a Hernan Rengifo był na spalonym. Uznana bramka znacznie zmniejszyła szanse "czarnych koszul" na grę w Lidze Europejskiej. W Chorzowie Jacek Walczyński najpierw nie uznał bramki dla łodzian (ich zdaniem prawidłowej), potem przyznał Ruchowi problematyczny rzut karny, wreszcie w ostatniej minucie nie dał jedenastki dla ŁKS. Dzięki zwycięstwu Ruch utrzymał się w lidze. W Gdańsku Adam Lyczmański dał się nabrać na teatralny pad Marcina Kaczmarka. Dziwne to tym bardziej, że piłkarze biegnący obok siebie nie używali ani rąk, ani nóg w przepychance. Jedenastka została wykorzystana, Lechia prowadziła po tym golu 2:1. W Bełchatowie sędzia Artur Radziszewski nie uznał bramki Arki Gdynia na wagę trzech punktów w 85. minucie spotkania. Piłkę do siatki po dośrodkowaniu posłał Dariusz Żuraw, a arbiter dopatrzył się faulu w przepychance pomiędzy Zbigniewem Zakrzewskim a Pawłem Magdoniem. Obaj nie brali jednak bezpośredniego udziału w akcji. Wydział Sędziowski PZPN ma problem. Z jednej strony dba o czystość w swoich szeregach i nie wyznacza na mecze arbitrów, którym prokuratura postawiła zarzuty. Pozbawił się w ten sposób kilku sędziów, w tym najlepszego w kraju Grzegorza Gilewskego. Wydział przestrzega również (chociaż nie zawsze), aby meczów nie prowadzili sędziowie z tych samych miast, z których pochodzą drużyny. Jakby z góry zakładano, że sędzia z Warszawy musi pomagać Legii lub Polonii, Ślązak – klubom z tego regionu itp. Kwestionuje się tym samym uczciwość sędziego, która powinna stanowić podstawowy warunek jego pracy. Kiedyś, w sytuacji kryzysowej, pojedynek Widzewa z Legią poprowadził Michał Listkiewicz i żadna ze stron nie miała do niego najmniejszych pretensji. Jednocześnie kluby nie przejmują się zatrzymaniami, a nawet zarzutami dla swoich piłkarzy i wstawiają ich do drużyny natychmiast po złożeniu zeznań we Wrocławiu. Zatrzymanie nie jest tym samym, co wyrok sądowy, na który czeka się latami. Ale wątpliwości pozostają, zwłaszcza że niektórzy piłkarze w prokuraturze przyznali się do winy. Co do sędziów wątpliwości jest teraz jeszcze więcej. Załóżmy, że nie mylili się dlatego, iż chcieli, tylko po prostu są słabi. Ale co to za pociecha dla skrzywdzonych drużyn?

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.