Domyślne zdjęcie Legia.Net

Lech Poznań – najbliższy rywal Legii

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

25.09.2009 00:02

(akt. 17.12.2018 03:57)

Już dziś na Łazienkowską przyjeżdża Lech Poznań. Tradycyjny szlagier Ekstraklasy nie budzi jednak tak wielkiego zainteresowania jak w ostatnich latach. Oba zespoły prezentują bowiem przeciętną formę i jak na razie nie odgrywają wiodących ról w lidze. Jednak żaden z zespołów nie może pozwolić sobie na stratę punktów – wszak trenerzy obu klubów wciąż zapowiadają, że walczą o najwyższe cele, a sezon ligowy dopiero się zaczął. Dodatkową motywacją oprócz sportowej jest oczywiście prestiż, wszak kibice obu zespołów porażek w takich meczach swoim piłkarzom raczej nie wybaczają.
Lech przyjeżdża do Warszawy poważnie osłabiony. Oprócz sprzedanego latem Rafała Murawskiego z powodu kontuzji zabraknie na Łazienkowskiej Manuela Arboledy, Zlatko Tanevskiego i Luisa Henriqueza, a po ledwo wyleczonych urazach wracają do gry Grzegorz Wojtkowiak i Tomasz Bandrowski, co powoduje, że w defensywie trener Jacek Zieliński nie ma praktycznie żadnego pola manewru. Osobny problem stanowi będący w bardzo słabej formie i grający z miernym zaangażowaniem Hernan Rengifo, który właśnie zapowiedział, że po tym sezonie definitywnie kończy przygodę z poznańskim klubem. Lech po odejściu trenera Franciszka Smudy i kluczowego pomocnika Rafała Murawskiego został przestawiony na klasyczny system 4-4-2 z jednym defensywnym i jednym ofensywnym pomocnikiem w środku pola i bardzo ofensywnymi skrajnymi pomocnikami. Na razie zmiana ta nie wywarła zbytniego wpływu na grę „Kolejorza” – nadal jest on znakomicie zorganizowany w ataku i dużo słabszy w obronie i to pomimo ściągnięcia latem Grzegorza Kasprzika i Seweryna Gancarczyka. Kluczem w grze ofensywnej Lecha jest szybkie przechodzenie z obrony do ataku inicjowane poprzez błyskawiczne przeniesienie gry na połowę przeciwnika, szybkie rozgrywanie piłki połączone z dużą ruchliwością zawodników z przodu oraz podłączanie się do akcji ofensywnych dużej liczby piłkarzy. Przy wyprowadzaniu kontr lechici mają od razu pięciu piłkarzy z przodu (dwóch napastników i trzech pomocników), a za akcją starają się nadążyć dodatkowo boczni obrońcy, co w efekcie daje aż siedmiu piłkarzy zaangażowanych w konstruowanie akcji ofensywnych. Po włączeniu się do akcji bocznych obrońców skrajni pomocnicy schodzą do środka, pełniąc de facto rolę kolejnych dwóch napastników, zaś zawodnicy grający nominalnie w ataku starają się zrobić im miejsce wyciągając stoperów rywala z pola karnego poza linię szesnastki. Kluczem do powstrzymania tak grającego zespołu jest uniemożliwienie mu rozgrywania piłki poprzez krótkie krycie przeciwnika bez piłki i atak na niego już w momencie przyjmowania futbolówki tyłem do bramki. Gdy pozwoli się lechitom na przyjęcie piłki, odwrócenie się przodem do bramki i zostawi metr czy dwa wolnego, kilkoma podaniami są w stanie rozmontować każdą defensywę. Piłkarze Lecha preferują kończenie akcji dośrodkowaniami ze skrzydła, bądź ofensywnym wejściem w pole karne bocznych pomocników, rzadziej rozgrywają akcję prostopadłym podaniem przez środek pola. Tak duża ilość graczy biorących udział w ataku odbija się na grze defensywnej. Co prawda Lech po stracie piłki rozpoczyna agresywną próbę odbioru już pod bramką rywala (często wślizgami), w co zaangażowani są napastnicy i trójka ofensywnie ustawionych pomocników, jednak szybkie minięcie tej linii i przeniesienie przez przeciwnika gry na połowę Lecha poprzez wymianę podań lub długi i celny przerzut stwarza „Kolejorzowi” duże problemy zwłaszcza gdy boczni obrońcy zapędzą się pod bramkę rywala. Powstaje wtedy duża dziura w środku pola, której nie jest w stanie załatać jeden defensywny pomocnik, a przeciwnik atakujący tylko przeciw niemu i parze stoperów przy umiejętnym wyprowadzeniu akcji nierzadko miewa nawet przewagę liczebną. Dużo lepiej obrona Lecha wygląda przy wolno rozgrywanym ataku pozycyjnym przeciwnika, choć i wtedy ofensywni pomocnicy i napastnicy raczej czekają na przejęcie piłki i okazję do wyprowadzenia kontry niż biorą udział w pracy w destrukcji. Z Poznania dochodzą wieści, że na Legię trener Zieliński przestawi więc zespół na 4-5-1 zastępując napastnika drugim defensywnym pomocnikiem by zagęścić środek pola i uniemożliwić szybkie wyprowadzanie ataku przez legionistów. Patrząc na rozdźwięk między poczynaniami defensywnymi i ofensywnymi „Kolejorza” zmiana taka jest jak najbardziej uzasadniona i choć wpłynie pewnie negatywnie na atrakcyjność gry poznaniaków, to przyczyni się z pewnością na szczelniejsze zastawienie drogi do własnej bramki. Stałe fragmenty gry w wykonaniu Lecha są tradycyjnie bardzo groźne, głównie dzięki świetnie bijącemu je Semirowi Stiliciowi, który potrafi zarówno bezpośrednio uderzyć na bramkę, jak i dokładnie dośrodkować, a polu karnym nawet przy nieobecności Arboledy i Tanevskiego jest dużo piłkarzy mogących skierować piłkę głową do bramki, jak Bartosz Bosacki, Ivan Djurdjević, Grzegorz Wojtkowiak, Robert Lewandowski czy Hernan Rengifo, a nawet nie imponujący warunkami fizycznymi Jakub Wilk. Ponieważ „Kolejorz” stałymi fragmentami gry wygrał już niejedno spotkanie, a Norwegów z Fredrikstadt wręcz nimi zdemolował, należy w takich sytuacjach zachować zdwojoną czujność i nie odpuścić żadnego piłkarza Lecha w polu karnym choćby na pół metra. Mimo braku Arboledy, Tanevskiego i Henriqueza kadra Lecha jest bardzo silna, choć nie wszyscy zawodnicy są w najwyższej formie, a i ławka rezerwowych nie jest specjalnie imponująca. Po przestawieniu na 4-2-3-1 „Kolejorz” zagra zapewne w składzie Kasprzik - Kikut, Bosacki, Djurdjević, Gancarczyk – Injac, Bandrowski – Peszko, Stilić, Wilk – Lewandowski. W przypadku niekorzystnego wyniku trener Zieliński wpuści zapewne drugiego napastnika w miejsce któregoś z defensywnych pomocników powracając do systemu 4-4-2. Kadra Lecha: BRAMKARZ Grzegorz Kasprzik (187/83, 26 lat). Objawienie bramkarskie zeszłego sezonu. Latem przyszedł do Lecha z Piasta Gliwice i bez trudu wywalczył sobie miejsce w pierwszej jedenastce, zastępując Krzysztofa Kotorowskiego. Kasprzik imponuje charyzmą, zdecydowaniem, dobrym wyszkoleniem bramkarskim i refleksem. Problem stanowi dla niego gra w powietrzu, gdzie brakuje mu kilku centymetrów wzrostu, a przede wszystkim współpraca z obrońcami na przedpolu. Przyzwyczajony do gry z głęboką cofniętą gliwicką obroną ma problemy z aktywną asekuracją wysoko grających stoperów i niepewnie czuje się interweniując kilkanaście metrów od własnej bramki – przestawienie się na taki styl gry wymaga wspólnych treningów i gry znacznie dłuższej niż dwa-trzy miesiące. STOPERZY Bartosz Bosacki (189/81, 33 lata). Pomimo poważnego już wieku wciąż należy do najlepszych stoperów w lidze. Imponuje przede wszystkim siłą i grą w powietrzu, niedostatki w szybkości i zwrotności nadrabia doświadczeniem i ustawieniem, a także umiejętnością gry wślizgiem. W bezpośrednim pojedynku fizycznym nie poradzi sobie z nim nawet Takesure Chinyama. Twardy, trudny do ogrania przeciwnik, królujący w powietrzu pod własnym polem karnym, a przy stałych fragmentach gry również w polu karnym rywala. Ivan Djurdjević (183/81, 32 lata), Serb. Przestawiony z konieczności z lewej obrony spisuje się na pozycji stopera bardzo przyzwoicie. Przyzwoicie wyszkolony technicznie, silny, twardy i ambitny, wyznaje zasadę „piłka może przejść, zawodnik nigdy”, z lubością gra wślizgiem. Często ucieka się do umiejętnych, choć niezbyt brutalnych fauli, gdy nie może nadążyć za rywalem, pod względem szybkości i zwrotności prezentuje się raczej słabo. Twardy, solidny defensor nadrabiający ogromną ambicją i wolą walki niezbyt częste błędy w ustawieniu oraz niedostatki szybkościowe. BOCZNI OBROŃCY Marcin Kikut (179/75, 26 lat). Zapowiadał się kiedyś w Amice na świetnego skrzydłowego, ostatecznie został przeciętnym prawym obrońcą. Do gry ofensywnej wnosi mniej niż kiedyś. Szybkościowo przygotowany jest przyzwoicie, ma jednak spore braki w technice użytkowej, często ucieka mu piłka, marnuje też sytuacje podbramkowe. W defensywie niepewny, ma wciąż duże braki w ustawieniu, daje się ogrywać, zdarzają mu się kuriozalne podania do przeciwnika. Przeciętny piłkarz, najsłabszy punkt zespołu, gra w pierwszym składzie tylko ze względu na długotrwałą kontuzję Wojtkowiaka, w najbliższych kolejkach zapewne straci miejsce w podstawowym składzie. Seweryn Gancarczyk (181/70, 27 lat). Niezwykle udany letni transfer Lecha. Bardzo dynamiczny, aktywny i groźny w akcjach ofensywnych, nieustępliwy, waleczny i skuteczny w destrukcji, gra twardo, ale fair. Najlepszy chyba obecnie lewy obrońca ligi, przebojem wrócił do kadry, choć w nie najlepszym dla niej momencie, z pewnością jednak będzie brany pod uwagę również przez nowego selekcjonera. Dobrze wkomponował się w linę obronną zespołu, nie popełnia znaczących błędów w ustawieniu, w ofensywie potrafi groźnie dośrodkować. Jest w dobrej formie i stanowi pewny punkt zespołu. Grzegorz Wojtkowiak (184/75, 25 lat). wraca po ciężkiej kontuzji i wątpliwe by w tak trudnym meczu wyszedł na boisko w podstawowej jedenastce, ale w następnych spotkaniach z pewnością odzyska miejsce w pierwszym składzie. Bardzo pożyteczny w ofensywie, świetnie gra głową, często zapuszcza się prawym skrzydłem pod pole karne rywala kończąc akcję mocnym dośrodkowaniem. W obronie dość pewny i skuteczny, radzi sobie z szybkimi skrzydłowymi przeciwnika, choć sam nie należy do sprinterów. Może pojawić się na boisku w trakcie meczu. DEFENSYWNI POMOCNICY Dmitrij Injac (182/77, 29 lat), Serb. Jeden z bardziej niedocenianych zawodników Ekstraklasy. Specjalista od „czarnej roboty”, odbioru i przerywania szybkich kontr rywala, co w bardzo ofensywnie grającym Lechu, gdy wielu piłkarzy niechętnie wraca się pod własną bramką, jest zadaniem wyjątkowo niewdzięcznym. Gra twardo, skutecznie, w trudnych sytuacjach nie unika ostrej gry i taktycznych fauli, co często naraża go na kartki. Do gry ofensywnej nie wnosi wiele, z rzadka straszy uderzeniem z ponad dwudziestu metrów. Typowy Ekstraklasowy przecinak, ale z jej wyższej półki. Solidny punkt drużyny. Tomasz Bandrowski (177/65, 25 lat). Maratończyk, przebiega w czasie meczów ogromną ilość kilometrów, co powoduje, że bierze aktywny udział zarówno w defensywie, jak w akcjach ofensywnych. Jego waleczność i ambicja mają dobroczynny wpływ na grę defensywną zespołu, w odbiorze jednak spisuje się dość przeciętnie, brakuje mu twardości i umiejętności czytania gry. Niedostatki w ustawieniu nadrabia faulami, znacznie gorzej jest gdy nieodpowiedzialnie poda piłkę wprost pod nogi rywala lub przetrzymując ją zbyt długo narazi się na przepchnięcie przez silniejszego przeciwnika i stratę. Dobrze czuje się w ofensywie, potrafi rozegrać piłkę, dynamicznie wejść w pole karne, oddać celny strzał, technicznie wyszkolony jest przyzwoicie, szybkościowo również prezentuje się bez zastrzeżeń. Przydatny piłkarz przy konstruowaniu akcji, w defensywie pożyteczny, choć chimeryczny i niezbyt pewny. Zdecydowanie na wyrost kreowany na gwiazdę ligi. Wraca po kontuzji do pierwszego składu, trudno powiedzieć, czy będzie w stanie wytrzymać cały mecz. OFENSYWNI POMOCNICY Semir Stilić (183/75, 22 lata), Bośniak. Zdecydowanie najlepszy i najbardziej efektownie grający ofensywny pomocnik ligi, pod warunkiem, że jest w dobrej formie i że mu się chce. Z tym pierwszym mogło by być lepiej, z tym drugim nie ma ostatnio problemów, choć w wielu wiosennych meczach zdarzało mu się przechodzić obok meczu. Pod względem techniki użytkowej, przyjęcia i prowadzenia piłki oraz przeglądu pola nie ma sobie równych w Ekstraklasie. Kreatywny i niezwykle niebezpieczny przodem do bramki, przy ścisłym i twardym kryciu traci wiele ze swoich walorów. Rozgrywa znakomicie, szybko, pomysłowo i dokładnie, często na jeden kontakt, wykańcza akcje równie imponująco, niezależnie czy chodzi o uderzenie z kilku czy dwudziestu kilku metrów. Lewonożny, ale prawa noga w grze zupełnie mu nie przeszkadza, również potrafi nią celnie zagrać na dużą odległość lub uderzyć na bramkę. Wybitny specjalista od stałych fragmentów gry. Zneutralizować go można tylko poprzez krótkie i ścisłe krycie oraz atak przy przyjęciu, zwłaszcza gdy jest odwrócony tyłem do bramki. Przy twardych i ostro walczących rywalach może zniechęcić się do gry. W defensywie tylko markuje grę, a i to czyni niechętnie, jego próby odbioru piłki często kończą się faulem i kartką. Piłkarz kluczowy, potrafiący sam rozstrzygnąć o losach spotkania, bądź słabą grą wpłynąć w znaczący sposób na niepowodzenie zespołu. Jan Zapotoka (187/80, 21 lat), Słowak. Nowa twarz w Lechu. Na razie przez niecałe trzydzieści minut gry nie zaimponował, nie umiał znaleźć sobie miejsca na boisku, rozgrywał stanowczo za wolno w stosunku do błyskawicznie atakującego „Kolejorza”. W defensywie starał się, ale też na razie z kiepskim skutkiem, chyba że za taki uznać żółtą kartkę. Uczy się gry w Lechu, na razie będzie pojawiał się na boisku z ławki, ale trudno od niego oczekiwać istotnego wpływu na grę zespołu. Czas pokaże, czy był to udany transfer. BOCZNI POMOCNICY Sławomir Peszko (174/67, 24 lata). Piłkarz sierpnia Canal +. Błyskotliwy prawoskrzydłowy, niezwykle szybki i zwrotny, dobrze wyszkolony technicznie, do tego kreatywny i skuteczny. W ciągu niespełna półtora roku gry w Lechu wyrósł na gwiazdę ligi. W ofensywie niezwykle groźny, mijający bez trudu wolniejszych rywali, potrafiący dokładnie dograć, dośrodkować bądź wykończyć akcję strzałem, a w tym sezonie zdecydowanie poprawił skuteczność. W defensywie nieźle pracuje w odbiorze na połowie rywala, walczy ambitnie nie unikając wślizgów, gorzej jest z wracaniem się pod własną bramkę. Wrażliwy na grę kontaktową, źle znosi krótkie, agresywne krycie, słabo gra tyłem do bramki, natomiast rozpędzony przodem do bramki jest nie do zatrzymania. Jest w znakomitej formie, trudno powiedzieć, w jaki sposób niezbyt szybki przecież Tomasz Kiełbowicz będzie mógł go powstrzymać. W tej rundzie jak na razie najlepszy bez dwóch zdań piłkarz Lecha. Jakub Wilk (177/70, 24 lata). Nie tak szybki i błyskotliwy jak Peszko, nie potrafiący mijać rywala w tak efektowny sposób, ale skuteczny i wartościowy lewy pomocnik. Umie rozegrać piłkę, dośrodkować, potrafi się też odnaleźć w polu karnym i wykończyć akcję, dobrze gra głową mimo przeciętnych warunków fizycznych. W destrukcji radzi sobie przyzwoicie, chętniej cofa się do obrony niż jego partner z przeciwległej strony boiska. Drugi obok Bosackiego rodowity poznaniak w pierwszej jedenastce, będzie zapewne chciał się szczególnie pokazać w tym meczu. Dobry jak na polską ligę zawodnik, ale łatwiejszy do powstrzymania niż Peszko. W żadnym wypadku jednak nie można mu zostawiać zbyt dużo miejsca, szczególnie w polu karnym. NAPASTNICY Robert Lewandowski (183/76, 21 lat). Jan Urban i Mirosław Trzeciak nigdy nie będą mieli zapomniane, że mając pod nosem rodowitego warszawiaka z takim potencjałem, odpuścili go sobie lekką ręką. Błyskawicznie wypromował się w Poznaniu, stając się gwiazdą ligi i szybko awansując do reprezentacji Polski. Potrafi wszystko – grać zarówno przodem do bramki, jak i tyłem, minąć rywala lub rozegrać piłkę na jeden kontakt, oddać strzał nogą i głową, bez problemu radzi sobie z bliskim kryciem, a gra w Ekstraklasie dopiero drugi sezon i ma zaledwie 21 lat, co na polskie warunki jest wiekiem bardzo młodym, choć na Zachodzie rzecz jasna napastnicy w tym wieku są już traktowani jako doświadczeni zawodnicy. Gracz jak na polskie warunki wybitny, z potencjałem przewyższającym wszystkich polskich napastników nie wyłączając Pawła Brożka. Pomimo, iż nie jest w najwyższej formie, nie wolno ani na chwilę spuścić go z oka. Znakomicie wyszkolony technicznie, wyjątkowo niebezpieczny gracz. Hernan Rengifo (183/77, 26 lat), Peruwiańczyk. Nieco mniej błyskotliwy od Lewandowskiego, za to silniejszy, potrafiący przepchnąć obrońcę, czego Lewandowski jeszcze nie potrafi. Umiejętności ma nie gorsze od swojego partnera, problem jest jednak w tragicznej formie Peruwiańczyka i braku motywacji do gry – Rengifo głośno mówi, że jest to jego ostatni sezon w Lechu. Efektem takich deklaracji i kiepskiej dyspozycji będzie zapewne ławka rezerwowych już w Warszawie, choć do tej pory miał pewne miejsce w składzie. W trakcie meczu jednak pewnie pojawi się na boisku. Nie mniej niebezpieczny od Lewandowskiego, wymagający ścisłego krycia, nawet mimo kiepskiej formy. Krzysztof Chrapek (170/62, 23 lata). Nowy nabytek Lecha, szybko wkomponowuje się w zespół jako rezerwowy. Szybki, wszędobylski napastnik, niezły technicznie, lubiący rozgrywać piłkę na jeden kontakt na małej przestrzeni, pożyteczny w konstruowaniu akcji. Potrafi i lubi strzelać z każdej pozycji, skutecznością na razie jednak nie grzeszy. Istotnym jego ograniczeniem są warunki fizyczne, z tak drobną posturą kariery jako napastnik nie zrobi i nawet w polskiej lidze może mieć problemy. Niezły zmiennik na podmęczonego rywala, wprowadza dużo zamieszania w szeregach przeciwnika, choć na razie niewiele z jego poczynań wynika. Tomasz Mikołajczak (188/82, 21 lat). Wysoki, silny napastnik, szykowany w przyszłości na podstawowego zmiennika dla Lewandowskiego, bardzo chwalony przez trenera Zielińskiego. Z samych pochwał niewiele jednak wynika, bowiem Mikołajczak na razie kompletnie niczym nie zaimponował po swoich wejściach z ławki i widać, że lata świetlne nauki jeszcze przed nim. Jeśli pojawi się na boisku, to tylko w ostateczności lub na ostatnie kilka minut. TRENER Jacek Zieliński (48 lat). Piłkarzem wybitnym nigdy nie był, rozgrywając ledwie 15 spotkań w ekstraklasie, za to jako trener ma spore osiągnięcia. Po raz pierwszy usłyszano o nim, gdy trenował Górnik Łęczna, wprowadzając go do Ekstraklasy w 2003 roku, a następnie radził sobie z nim znakomicie w rundzie jesiennej, co dało mu wyróżnienie w kategorii „trener roku 2003” w rankingu tygodnika „Piłka Nożna”. Później trenował Piast Gliwice i Odrę Wodzisław, a następnie, już jako uznany szkoleniowiec, podjął pracę w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie w 2008 roku zdobył Puchar Ekstraklasy, dotarł do półfinału Pucharu Polski, a w lidze zajął trzecie miejsce. Po przeniesieniu grodziszczan do Warszawy miał na Konwiktorskiej znakomitą rundę jesienną, jednak wiosną po porażce u siebie z ŁKS został zwolniony przez specjalistę od trenerskiej karuzeli, prezesa Polonii, Józefa Wojciechowskiego. Latem po odejściu Franciszka Smudy podjął pracę w Lechu. Znany jest z przykładaniu dużej wagi do defensywy kosztem efektownej gry (złośliwi mówią o „enerdowskim” stylu), w „Kolejorzu”, jednak poza zmianą samego ustawienia trudno jak na razie dostrzec efekty jego pracy, gdyż zespół gra w stylu podobnym jak w zeszłym sezonie z błyskotliwym atakiem i kiepską grą defensywną. Z pewnością posada trenera poznaniaków to na razie największe wyznanie w trenerskiej karierze Zielińskiego. Podsumowując, choć stawka spotkania jest wysoka, nie należy spodziewać się wielkiego meczu. Oba zespoły są w przeciętnej formie, obydwa podchodzą do siebie przed meczem z dużym respektem, a Lech przyjedzie na Łazienkowską z ustawieniem bardziej defensywnym niż zazwyczaj. Spodziewać się należy raczej piłkarskich szachów niż fajerwerków, przynajmniej dopóki nie padnie pierwsza bramka. Faworyta w tym meczu nie ma. Biorąc pod uwagę zarówno potencjał i formę obu drużyn, jak i stawkę meczu, najbardziej prawdopodobnym rozstrzygnięciem dzisiejszego meczu jest remis, choć w zasadzie każdy wynik jest możliwy. Jeśli legioniści chcą wygrać, muszą przede wszystkim krótko i agresywnie kryć przeciwników na własnej połowie, atakować ich już w momencie przyjęcia piłki oraz szybko przenosić ciężar gry na połowę rywala, nie wolno im też zagapić się przy stałym fragmencie gry. Legię na pewno stać na zwycięstwo, ale równie dobrze podopieczni trenera Urbana mogą ten mecz przegrać. Wszystko rozstrzygnie się już za kilkanaście godzin.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.