News: Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (1:0) - Koniec złudzeń

Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (1:0) - Koniec złudzeń

Redakcja

Źródło: Legia.Net

03.05.2012 18:00

(akt. 11.12.2018 15:07)

W przedostatniej kolejce T-Mobile Ekstraklasy piłkarze warszawskiej Legii aby utrzymać prowadzenie w tabeli musieli odnieść zwycięstwo. Po bramce zdobytej przez Jakuba Wilka w końcówce pierwszej połowy mistrzostwo od naszego zespołu się oddaliło. Mimo zmian w ofensywie zawodnicy gości nie byli w stanie odmienić losów pojedynku. Legia Warszawa spadła w tabeli na 4. lokatę. Szanse na tytuł są więc już jedynie matematyczne.

- Zapis relacji "na żywo"
- Opinie Macieja Skorży i Pawła Janasa
- Komentarz Michała Żewłakowa
- Fotoreportaże z meczu z Lechią


Z dwoma zawodnikami powołanymi do szerokiej kadry na Euro 2012 rozpoczęli legioniści czwartkowe spotkanie z Lechią Gdańsk. W pierwszej jedenastce wybrańców Macieja Skorży znaleźli się Jakub Wawrzyniak i Michał Kucharczyk, a na ławce rezerwowych usiadł Rafał Wolski.


W zespole Lechii od pierwszej minuty zagrał Łukasz Surma, były kapitan warszawskiej drużyny i mistrz Polski z 2006 roku. Obecnie noszący opaskę w zespole z Gdańska. Zabrakło za to wypożyczonego Jakuba Koseckiego. Spotkanie miało też jeszcze jeden smaczek. Skorża rywalizował w nim z człowiekiem, u którego uczył się podstaw trenerki. To Paweł Janas jako pierwszy dał mu szansę.


PGE Arena, czyli jedna z aren zbudowanych specjalnie na mistrzostwa Europy, robiła wrażenie. Duży stadion, mogący pomieścić 42 tysiące widzów zgodnie z założeniami przypominał bursztyn. Mecz z Legią przyciągnął sporo osób, z pewnością również dlatego, że czwartek był dniem wolnym od pracy. Ze względu na zakaz, w Gdańsku nie mogli pojawić się kibice Legii.

 

Punktualnie o godzinie 18.00 na dziewięciu stadionach Ekstraklasy rozbrzmiały gwizdki rozpoczynające spotkania 29., a więc przedostatniej kolejki. Zanim jednak to nastąpiło, na PGE Arena zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego.

 

Legioniści żeby zdobyć mistrzostwo Polski, bez patrzenia na rywali, musieli wygrać dwa ostatnie mecze. Już w trzeciej minucie Janusz Gol mógł wyprowadzić Legię na prowadzenie. W polu karnym przyjął piłkę na klatkę piersiową, minął zwodem obrońcę, ale jego strzał był zbyt lekki. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Ivica Vrdoljak. Bez skutku, bo Sebastian Małkowski popisał się świetną robinsonadą.

 

Lechiści nastawiali się głównie na kontry. Z przodu szalał co chwilę Abdou Razack Traore, o którym mówi się, że miałby trafić latem na Łazienkowską. Wielkie problemy z szybkim napastnikiem z Burkina Faso miał zwłaszcza Wawrzyniak. Warszawianie natomiast w ofensywie grali jak uśpieni. Sytuacji stwarzali jak na lekarstwo, a gdy już do nich dochodzili (znowu Gol), to nie po przemyślanych, składnych akcjach, ale po błędach rywali.

 

W 32. minucie goście po raz kolejny doszli do groźnej sytuacji, ale szarżującego Deleu zatrzymał Dusan Kuciak, rzucając się rywalowi pod nogi. Chwilę wcześniej bezsensowną stratą popisał się po raz kolejny Vrdoljak. Musiał faulować rywala, za co obejrzał żółtą kartkę. No i stało się to, co musiało w skutek słabej postawy legionistów. Uderzeniem z rzutu wolnego na prowadzenie wyprowadził Lechię Jakub Wilk. Śląsk tymczasem prowadził w tym momencie z Jagiellonią 2:0.


Po przerwie Skorża zdecydował się na bardziej ofensywne ustawienie. Za słabego, grającego tylko do tyłu Kucharczyka, wszedł Ismael Blanco. Legia – z Argentyńczykiem w składzie – rozpoczęła więc dwoma napastnikami.

 

Wprowadzenie Blanco niewiele jednak dało. Legioniści nadal grali bez pomysłu, kompletnie nie wiedząc jak pokonać Małkowskiego. A gospodarze groźnie kontratakowali. W 53. minucie znowu w roli głównej był Traore, po akcji którego niemal padła druga bramka dla Lechii – tym razem samobójcza. Kiks jednego z defensorów został na szczęście obroniony przez Kuciaka.

 

Skorża próbował ratować sytuację i kwadrans po rozpoczęciu drugiej połowy posłał w bój Rafała Wolskiego w miejsce słabego Vrdoljaka. Pomocnik wyróżniony przez Franciszka Smudę wniósł nieco ożywienia w poczynania gości. Nie na tyle jednak, by zmienić losy meczu.

 

Legia przegrała z Lechią 0:1, opuściła pierwsze miejsce w tabeli i zmniejszyła szanse na mistrzostwo Polski niemal do minimum. Trudno bowiem spodziewać się, że Śląsk Wrocław i Ruch Chorzów zaliczą wpadki w ostatniej, niedzielnej kolejce Ekstraklasy. Zaznaczyć trzeba jednak, że porażka z gdańszczanami była w pełni zasłużona, a lechiści mogli wygrać znacznie wyżej. Goście stworzyli sobie sytuacje pod bramką rywali tylko na początku pierwszej partii, a potem nie mogli przebić się przez obronę przeciwnika.

 

Autor: Piotr Stosio

 

Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (1:0)
Wilk (43 min.)


Żółte kartki: Vrdoljak, Gol i Wawrzyniak (Legia) oraz Surma (Lechia)


Lechia: Małkowski - Janicki, Madera, Bąk, Hajrapetjan - Deleu (82' Tuszyński), Surma (70' Pietrowski), Bajić, Nowak, Wilk (77' Machaj) - Traore


Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow (80' Novo), Astiz, Wawrzyniak - Kucharczyk (46' Blanco), Vrdoljak (63' Wolski), Gol, Radović, Żyro - Ljuboja

Polecamy

Komentarze (1237)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.